Tanuki-Manga

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Zapraszamy na Discord!

Powóz lorda Bradleya

Tom 1
Wydawca: Waneko (www)
Rok wydania: 2015
ISBN: 978-83-65229-05-2
Liczba stron: 218
Okładka
Dodaj do: Wykop Wykop.pl

Recenzja

Przyglądając się ostatnim zapowiedziom i nowościom wydawniczym, można odnieść wrażenie, że rodzimi wydawcy mangi stali się odważniejsi, jeśli idzie o wybór tytułów do publikacji, a gdy uwzględnimy w takiej analizie polskie prawo, niekiedy nawet brawurowi. Yumegari, wyrywając się z okowów stagnacji, zaszokowało odbiorców kolejną zapowiedzią erotycznego komiksu autorstwa Yamatogawy, z kolei Studio JG wypuściło komiks mocno odbiegający od definicji ecchi, jaką do tej pory wyznawano nad Wisłą, czyli MonMusu. W obliczu tych działań można nawet dojść do wniosku, że wydawnictwa starają się coraz bardziej zaszokować czytelnika i wyrwać się przed szereg, do czego z pewnością zmusza je rosnąca konkurencja w niszy ekologicznej zwanej rynkiem mangi w Polsce. O ile na ogół takie przepychanki owocują najwyżej ciekawostkami, tak Waneko postanowiło użyć ciężkiej artylerii, sięgając po dzieło trudne, skierowane do wymagającego odbiorcy, który niejedno w życiu widział. Zastanawiam się jednak, czy wśród polskich miłośników mangi i anime znajdzie się takowych wystarczająco wielu.

Powóz lorda Bradleya zadaje czytelnikowi pytanie, czy cel uświęca środki, ale jednocześnie prowadzi narrację w sposób wyraźnie podsuwający odpowiedź. Osadzona w Anglii (co jest jednoznaczne, chociaż autor nie określa precyzyjnie miejsca akcji) historia przedstawia losy kilku sierot, dziewcząt wychowujących się w domach dziecka. Co roku po jedną z wychowanek każdej takiej placówki przyjeżdża powóz, mający stanowić pierwszy krok na drodze do estradowej kariery w trupie teatralnej tytułowego lorda Bradleya. A dokąd zmierza w rzeczywistości? Do rzeczywistości właśnie, brutalnej i niesprawiedliwej. Zachłyśnięte wizją szczęścia, którego nigdy wcześniej nie zaznały, sierotki idą na rzeź jak owieczki. Nie ma bowiem na świecie istoty brutalniejszej w swoim postępowaniu od człowieka, żadna inna nie potrafi jednocześnie zniszczyć i ciała i ducha. Czymże dziewczęta zawiniły, że zamiast na scenę, trafią do więzienia, gdzie mają paść ofiarą serii zbiorowych gwałtów? Niczym, tak postanowiono. Dla wyższego dobra i spokoju niczego nieświadomego społeczeństwa. A może to jest właśnie cena, jaką dziewczyny muszą zapłacić za namiastkę szczęścia, które nie było im przeznaczone? Za piękną sukienkę otrzymaną na pożegnanie, za chwilę uwagi, za rozpalone marzenia?

To opowieść zdecydowanie nieodpowiednia dla czytelników o silnej empatii, czułych na ludzkie nieszczęście, ale osoby o słabszych żołądkach również powinny od niej stronić. Bohaterki historii niemal za każdym razem są brutalnie kaleczone, a same sceny gwałtu i ich skutki są niezwykle obrazowe, wręcz naturalistyczne, pozbawione jakichkolwiek czynników mających złagodzić odczucia odbiorcy, przy czym nie sposób ich określić mianem pornografii. Przeciwnie, Bradherley no Basha jakby celowo podkreśla cierpienia bohaterek, wysuwając je często na pierwszy plan, by skłonić odbiorcę do refleksji. Tylko nad czym, czy jest tu jeszcze miejsce na wątpliwości? A jak ma się czuć czytelnik, któremu lektura nie przysporzyła kłopotów i nie odczuwa psychicznej bariery przed ukazanym w komiksie bestialstwem? To także ciekawe pytanie – co czuje jednostka będąc świadkiem rysowanego gwałtu. Świadkiem, gdyż Hiroaki Samura narysował te sceny w taki sposób, by czytelnik odniósł wrażenie obserwowania ich bezpośrednio, nie zaś przez komiksowe kadry. Przed zapoznaniem się z tą propozycją Waneko każdy zainteresowany powinien się zastanowić, czy jest na takie obrazki gotowy. A do lektury może zachęcać już sama obwoluta, wyrazista, wręcz rzucająca się w oczy na sklepowej półce, wyróżniająca się spośród innych dostępnych w Polsce mang. Styl Hiroakiego Samury przywodzi mi na myśl kreskę Tsutomu Niheia, o ile jednak jego fantastyczne dzieła pobudzają wyobraźnię czytelnika onirycznymi kalkami rzeczywistości, tak Powóz lorda Bradleya jest bardzo przyziemny, jakby niechlujny, ale jednak bogaty w detale, umiejętnie wkomponowane w sceny. Z drugiej strony niewyraźne, rozmazane tła nie pozwalają do końca identyfikować treści z rzeczywistością. Zarzucić mogę jedynie małe zróżnicowanie rysów twarzy bohaterek i fakt, że są w podobnym wieku niewiele w tej materii zmienia. Tymczasem obecni głównie jako tło czy też postaci trzecioplanowe mężczyźni obdarzeni zostali niepowtarzalnym wyglądem.

Polska edycja komiksu jest nie tyle skromna, co nie wypełniona dodatkami. Pod połyskującą i barwną (i złożoną nierówno z końcem ilustracji) obwolutą kryje się szara, nijaka okładka przyozdobiona jedynie tytułem i nazwiskiem autora. Pod nią czytelnika witają dwie strony z kolorowymi ilustracjami, zmuszające wręcz do dłuższego zawieszenia nań wzroku. Manga wydrukowana została na miękkim i przyjemnym w dotyku papierze o białej barwie, zaś wyraźny i trwały druk bogaty jest w różne odcienie szarości, której autor nie poskąpił. Pod tym względem otwocka drukarnia GREG spisała się dobrze, nawaliło jednak przygotowanie do druku, bowiem dymki umieszczone przy zewnętrznych krawędziach niejednokrotnie zostały brutalnie ucięte łącznie z fragmentami liter. Widząc to, aż zgrzytnąłem zębami, bo wydając tak poważną mangę Waneko powinno się bardziej postarać. Oprócz posłowia i krótkiej notki odautorskiej przyozdobionej ilustracją komiks nie oferuje żadnych dodatków. W treści polskiego przekładu znaleźć można kilka potknięć w rodzaju literówek (zdecydowanie zbyt licznych jak jeden tom mangi) i takich jak mieszanie w jednym zdaniu dwóch czasów, gdy to jest podzielone na dwa dymki, czy też pojawienie się nazwiska „Bradherley” zamiast „Bradley” na napisach w tle. Jak widać, autor miał inne przekonanie co do tego, jak zapisywać nazwisko tytułowego bohatera. Mam wrażenie, że Na dzień przed ślubem, inna pozycja z serii jednotomówek Waneko, jaką miałem okazję recenzować, zostało wydane staranniej i lepiej opracowane językowo. Na pewno bardziej podobała mi się tam matowa obwoluta, acz to już kwestia osobistych odczuć estetycznych, chociaż nie da się ukryć, że poszczególne pozycje cyklu nie komponują się ze sobą na półce. Na pochwałę zasługuje lekki język dialogów i narracji, zróżnicowany zależnie od wypowiadającej się osoby, naturalny, a przez to dobrze wkomponowany w całokształt dzieła.

Z dostępnych na sklepowych półkach mang przeznaczonych dla dorosłych czytelników ta zdecydowanie najbardziej zasługuje na ograniczenie wiekowe. Niemniej osiemnaście wiosen na karku to w mojej ocenie nie wszystko, czym powinien wykazać się czytelnik sięgający po tę historię. Sądzę jednak, że odbiorca gotów na taką lekturę intuicyjnie wybierze ją spośród gąszczu mangowych propozycji. Zawieść może go co najwyżej zakończenie, w mojej ocenie pospieszne, potwierdzające zawarte na końcu słowa autora, przyznającego się, że w sumie sam nie wiedział, co chciał osiągnąć, rysując Bradherley no Basha.

Slova, 17 listopada 2015
Recenzja mangi

Tomiki

Tom Tytuł Wydawca Rok
1 Tom 1 Waneko 10.2015