Tanuki-Manga

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Komikslandia

Manga

Okładka

Oceny

Ocena recenzenta

8/10
postaci: 8/10 kreska: 7/10
fabuła: 7/10

Ocena redakcji

brak

Ocena czytelników

6/10
Głosów: 4
Średnia: 5,75
σ=0,43

Wylosuj ponownieTop 10

The World is Mine

Rodzaj: Komiks (Japonia)
Wydanie oryginalne: 1997-2001
Liczba tomów: 14
Tytuły alternatywne:
  • ザ・ワールド・イズ・マイン
Widownia: Seinen; Postaci: Przestępcy; Rating: Nagość, Przemoc, Seks; Miejsce: Japonia; Czas: Współczesność

Dwóch morderców czy tajemniczy potwór – kto zostanie większym hitem medialnym? Dość ciekawa manga z inklinacjami psycho- oraz socjologicznymi.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl

Recenzja / Opis

Pewnej listopadowej nocy dwóch rybaków ginie w niewyjaśnionych okolicznościach w Cieśninie Tsugaru (pomiędzy japońskimi wyspami Hokkaido i Honsiu). Od tego momentu w krótkich odstępach czasu mają miejsce śmiertelne „wypadki” (każdy kolejny coraz bardziej na południe), w których ginie coraz więcej ludzi. Wszystkie poszlaki wskazują na nieprawdopodobnego sprawcę – ogromnego stwora, podobnego do niedźwiedzia. W międzyczasie dwóch młodych ludzi, Toshi i Mon, wędruje po Japonii ze stosem bomb domowej roboty, tu i ówdzie czyniąc „małe” zamieszanie. W końcu dopuszczają się pierwszego mordu – w radiowozie, pod który podłożyli bombę, giną policjanci, a to dopiero początek ich drogi usłanej trupami. Dwie potęgi – ludzka i „nadprzyrodzona” – w krótkim czasie zaczynają budzić strach, ale i niezmierne zainteresowanie. Każde ich pojawienie się oznacza nowe ofiary. Czy te dwie siły mogą być ze sobą powiązane? Wydaje się to nieprawdopodobne, ale czy niemożliwe?

Japonia musi stawić czoła całkowicie nowemu zagrożeniu – monstrum, zwanemu Higumadon (rodem z horrorów lat 50. i 60. – ten potwór, o wysokości około dziesięciu metrów, to krzyżówka niedźwiedzia, Yeti, Godzilli, Wielkiej Stopy i Buki – tak, tej z Muminków), i dwóm nieuchwytnym terrorystom. Na takiej kanwie autor postanowił osnuć dzieło psychologiczne, nie ograniczające się wyłącznie do psychopatycznych morderców, lecz równo „tnąc” przez społeczeństwo, aby ukazać je całe – z perspektywy i w przybliżeniu. Będziemy mieli okazję obserwować zarówno pewne grupy oraz ich przedstawicieli, jak i pojedyncze osoby – choć z psychologicznego punktu widzenia tylko studium tych ostatnich zapowiadało się interesująco. Autor bardzo krytycznie podchodzi do obiektów swojej kreacji – okazuje się, że ludzie są przede wszystkim źli, niezbyt inteligentni, zezwierzęceni i goniący za łatwą rozrywką, obojętni na krzywdy innych. „Dobrych” w zasadzie nie ma, a jeśli już się pojawiają (wyjątkowe przypadki), to są oni niesamowicie naiwni (np. jedna z ważniejszych bohaterek – Maria z Odate, która, dla „równowagi”, by zbyt „ładnie” nie wyszła – sepleni). Nawet jeśli już ktoś nie został ukazany negatywnie to najczęściej jest on neutralnie obojętny, niewyróżniający się z „tłumu” (o tak, przeciętność postaci autorowi wychodzi całkiem dobrze). Zapewne przesadzam, ale w dokładnie taki sam sposób, w jaki autor przesadza w tendencyjnym ukazywaniu ludzi od strony nie wzbudzającej do nich sympatii (a to nie najlepsze pierwsze wrażenie najczęściej zostaje na dłużej). W zasadzie krytyka dosięga całego społeczeństwa (nie tylko japońskiego) i wielu z dokonań cywilizacyjnych oraz kulturowych, w tym demokracji, która w obecnym kształcie często służy wybranym grupom i jednostkom (niekoniecznie tzw. większości, tu: szarej masie) albo jest demokracją marionetkową (manipulowaną). Mocno dostaje się mediom, bez względu na koszty i prawdę polującym na sensacje, byle były dostatecznie szokujące. Dość oczywiste, że polityków (oraz samej polityki) Arai także nie oszczędził, przez co tym ciekawsze jest, że zdecydowanie najlepszą postacią serii jest właśnie polityk, fikcyjny premier Japonii – Kanpei Yuri.

Z powyższego opisu można odnieść wrażenie, że to manga bardziej socjologiczna aniżeli psychologiczna. Sam zresztą przychyliłbym się do tej opinii. Autorowi zabrakło trochę konceptu przy tworzeniu psychiki bohaterów (a jeszcze bardziej – jej rozwijaniu) przez co na przykład początkowo bardzo ciekawie się zapowiadający Mon rozczarowuje z każdym następnym rozdziałem. Choć dorosły, zachowuje się, jakby był prawdziwym dzikusem. Jego perypetie przy zetknięciu się z normami społecznymi i kulturą przywodzą na myśl Mowgliego (Księga Dżungli R. Kiplinga), jednak ten bohater znajduje się po przeciwnej stronie w stosunku do wiktoriańskiego stylu, w jakim Mowgli powstał. Istota ta zdaje się nie mieć „wyższej świadomości”, kierując się wyłącznie instynktem – samozachowawczym i zaspokajania „pragnień” (tych cielesnych, i to na prawie każdym, kto będzie miał nieszczęście go spotkać), z odrobiną irracjonalności, która każe mu tolerować i po części podporządkowywać się psychopatycznemu transseksualiście. Co w tej postaci jest najgorsze? To, że w trakcie lektury jest on praktycznie tylko kukłą do zabijania, a pozorne próby pogłębienia jego psychiki przez autora są właśnie pozorne. Co gorsza, pojawiające się tu i ówdzie rozterki Mona, związane z jego „uczłowieczaniem”, swoją wtórnością irytują (wtórność ta nie tyle dotyczy tej mangi co raczej „ogólnie przyjętej koncepcji uczłowieczania”, która przyjęła się od dawna i jest obecna zarówno w takiej Księdze Dżungli, jak i w Tytusie, Romku i A’Tomku H.J. Chmielewskiego). Być może wykorzystywane elementy są werystyczne, ale jednocześnie schematyczne aż do bólu. To właśnie ta postać rozczarowała mnie najbardziej. Pewnego wątpliwego smaczku Monowi ma dodać delikatnie sugerowane przez autora jego pochodzenie (którego nie zdradzę), lecz tu znów to samo – banały.

Nieodłącznym towarzyszem Mona jest zakompleksiony, aspołeczny psychopata (z rodzaju takich, których dożywotnio należy trzymać w zamknięciu bez możliwości wyjścia). Postać ciekawiej skonstruowana, choć jednocześnie bardziej denerwująca. Jako słabeusz od zawsze pragnął władzy i dominacji nad innymi, co w połączeniu ze skrzywioną psychiką zmieniło go w mordercę (kurcze, facet ma erekcję, gdy dźga nożem dziewczynę…). Myślę, że Freud bardzo zainteresowałby się jego przypadkiem – och, a jakże bogaty by miał materiał na potwierdzenie swoich teorii psychoanalitycznych. O tyle dobrze wypada, że jest wyrazisty, choć często sprowadza się to do wywoływania repulsji w czytelniku. Twierdzenia, że „wszystkiemu winna szkoła i społeczeństwo” albo „nienawidź grzechu – nie grzesznika”, jakie znaleźć można w tej mandze, rzecz oczywista – nie są opiniami odautorskimi. Natomiast dzięki kontrowersjom, jakie wzbudzają w przytoczonych sytuacjach, nie pozostawiają czytelnika obojętnym.

Pewnym fenomenem jest postać wspominanego wcześniej premiera (Kanpeia Yuriego). Z wyglądu postać odpychająca (jakby jedynym, co robił, było folgowanie wszelkim swoim pragnieniom i żądzom, czysto cielesnym, przyziemnym), swym zachowaniem jeszcze bardziej utwierdza w negatywnym stosunku do siebie. Cóż jednak z tego, skoro jest to postać niebanalna, która pod prymitywną powierzchownością skrywa niesamowity intelekt. Krytykowany przez media i obywateli, a później nawet przez własnych partnerów politycznych, w obliczu kryzysowej sytuacji (kpiący z policji i polityków terroryści, budzący strach i uwielbienie w Japonii, oraz szalejący potwór), która może na zawsze zakończyć jego karierę polityczną, nie waha się podejmować decyzji niepopularnych, wręcz szokujących. To nic, że niekoniecznie zgadzałem się z jego przemówieniami (zresztą bardzo dobrze rozgrywanymi), jego decyzjami i poglądami – jego niesamowita charyzma i intelekt, połączone z bardzo silną osobowością, sprawiają, że na tle pozostałych jest to postać wybitna.

Kreska jest całkiem przyzwoita. Obfituje w szczegóły – przede wszystkim te makabryczne (zmasakrowane ciała, przeraźliwe grymasy) oraz „genitalne”. Zastanawia multum scen przedstawiających uciechy cielesne oraz o wymowie erotycznej. Tym bardziej, że ich uczestnicy najczęściej pojawiają się tylko i wyłącznie w nich, na tą jedną chwilę są przywoływani przez autora, by na przykład w czasie stosunku skomentować ostatnie wiadomości. Poza składaniem się tych elementów na niezbyt pozytywny obraz świata przedstawionego i obraz społeczeństwa konsumpcyjnego, resztę pozostaje zrzucić na karb próby „uatrakcyjnienia” mangi (a Arai postarał się o pewną oryginalność dla każdej z tych scen) – trochę zbyt nachalne i zbyt częste. Pomimo tego, że kreska nie przypadła mi do gustu (niektóre twarze wyglądają koszmarnie), doceniam pracę autora, który postarał się o jej szczegółowość. Może wielkiego talentu do rysowania nie ma, ale za to wysiłku nie skąpił.

The World is Mine miała być mangą psychologiczną, poza bardzo nielicznymi wyjątkami jej problematyka przesuwa się jednak w kierunku socjologicznym (czy nawet: socjopatologicznym) i na tym polu, przejaskrawiając (choć to może być tylko moje wrażenie, gdyż nie jestem dobrze zorientowany w problemach japońskiego społeczeństwa), spisuje się już lepiej. Pewnym minusem jest wykorzystanie Higumadona, bo choć rozumiem jakie struny chciał w ten sposób autor poruszyć, uważam, że można to było zrobić w inny sposób niż wykorzystując tandetny motyw potwora (i nieważne, czy potem zostanie on odfantastyczniony, czy nie). Mnóstwo akcji i mocne sceny sprawiały, że mangę czytało się szybko. Amatorzy mocnych wrażeń powinni być usatysfakcjonowani, choć ja i tak za najlepsze uważam sceny „psychologiczno­‑polityczno­‑społeczne” z Kanpeiem Yurim na pierwszym planie.

SixTonBudgie, 3 sierpnia 2009

Technikalia

Rodzaj
Wydawca (oryginalny): Shogakukan
Autor: Hideki Arai