Tanuki-Manga

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Studio JG

Manga

Okładka

Oceny

Ocena recenzenta

9/10
kreska: 10/10

Ocena redakcji

8/10
Głosów: 3 Zobacz jak ocenili
Średnia: 8,33

Ocena czytelników

6/10
Głosów: 41
Średnia: 6,15
σ=2,07

Wylosuj ponownieTop 10

Abba

Rodzaj: Komiks (Japonia) (oneshot)
Wydanie oryginalne: 2005
Tytuły alternatywne:
  • Nihei: Abba
  • 赤い牙

Kolejna miniaturka Niheia. Znakomita artystycznie manifestacja pomysłowości i umiejętności autora.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl

Recenzja / Opis

Zastanawiasz się, jaka to może być manga? Ha! To bardzo dobrze, bo pytanie to jest aktualne nawet po kilkakrotnej lekturze. Ale nie – lektura to nie jest najlepsze słowo, bo w żaden sposób nie oddaje artystycznego oblicza Abby. Tak dalece odbiega ona od tego, co najczęściej wyobrażamy sobie pod pojęciem mangi, że bardziej pasuje określenie jej mianem eksperymentu artystycznego. Eksperyment ten złożony jest z kilkustronicowego zbioru szkiców połączonych fabularnie. Więc może kilka słów o „fabule”? Choć pewnie nawet nie kłopotałbym się nią tutaj, gdyby nie stanowiła jednego z elementów składających się na finałową wizję dzieła – tę specyficzną plątaninę sprzecznych myśli i odczuć.

Wszystko zaczyna się, gdy pewien starszy już człowiek otrzymuje dziwną przesyłkę. Dziwną, bo zaadresowaną do jego brata, którego nie widział od czterdziestu lat, na dodatek nadaną przez dawną narzeczoną brata. Ciekawość sprawia, że człowiek ten postanawia dowiedzieć się czegoś więcej – idzie więc do szpitala, skąd paczkę nadano. Bohater niespiesznie przemierza miasto, docierając w końcu na miejsce. Tam leniwa i spokojna (choć jednocześnie dziwna) atmosfera zmienia się – staje się niepokojąca, a w powietrzu zawisa nawet groza. Tak, znajduje swojego brata. Groza towarzysząca spotkaniu jest jednak ulotna i w żaden sposób niewytłumaczalna w świecie mangi, gdyż po prostu tam jej nie ma. Uczucie to rodzi się tylko w czytelniku, choć, patrząc przez pryzmat lektury, nie ma ono uzasadnienia – tak oto Nihei po raz kolejny bawi się czytelnikiem. Jednak to nie jest zarzut, a wręcz przeciwnie, bo każe się czytelnikowi zastanowić nad tym, czego właśnie doświadczył w trakcie lektury.

Abba to moje drugie spotkanie z miniaturami Niheia (pierwszym była Sabrina), dzięki czemu jestem w stanie dostrzec pewne podobieństwa, tendencje, którymi kieruje się autor. Podobieństwa te dotyczą przede wszystkim zabawy symboliką i wartościami przypisywanymi danemu przedmiotowi, czynności, sytuacji, itp. Bazą wyjściową jest nasz świat, z całą jego szeroko pojętą kulturą. Nihei bierze ten świat na warsztat – tu go wyginając, tam przycinając, zaś w innym jeszcze miejscu coś dokładając. Nie są to jednak czynności wykonywane bez z góry przyjętych założeń. Jednym z nich jest eksperyment z rysunkiem (o którym później), poza tym dostrzec można dwa podstawowe cele. Pierwszym jest stopniowe budowanie wizji, która dopiero w samym finale ulega nagłemu odsłonięciu – to próba uchwycenia chwili (zresztą udana), ale takiej chwili, nad którą czytelnik nie będzie mógł przejść od razu do porządku dziennego. Drugim celem jest – że tak to ujmę – zaskoczenie czytelnika. Pod tym pojęciem rozumiem taką inwersję wartości, ich zamianę czy skalowanie, która dla odbiorcy będzie czymś zupełnie nowym. W konsekwencji nie będzie on początkowo potrafił od razu, w sposób zorganizowany i jednoznaczny, wyłożyć sobie sensu tego dzieła (dlatego sprawia ono pewne kłopoty interpretacyjne). Aczkolwiek ma to być jednocześnie zachęta do chwili zastanowienia, która wiele niejasności może rozwiązać.

Część fabularna stanowi jeden z elementów ostatecznej wizji. Co najmniej równie istotna jest budowa świata przedstawionego. Świat jest surrealistyczny (znów) – nawet największy zapaleniec science­‑fiction nie powiedziałby, że to wizja przyszłości (wywodzącej się z naszego świata, nawet jeśli z naruszeniem większości zasad logiki i nauki), bo trudno za taką uznać plątaninę wielkich kamienic o dziwnych kształtach, połączonych labiryntem schodów, pomostów i rur z żywnością, gdzie pomiędzy domostwami rozwieszone jest pranie oraz liny „kolejek górskich”. I choć z tym światem stykamy się raptem przez kilka stron, czytelnik nie ma wątpliwości, że od naszego różni się on nie tylko wizualnie, lecz także większość norm czy wartości pojmowana jest w nim zupełnie inaczej. A wszystko to wyrażone zostało rysunkiem.

I to jakim rysunkiem! Jak już wspominałem, Nihei prezentuje w Abbie zbiór szkiców, czyli coś, czego w mangach nie widuje się zbyt często (co też pewnie część czytelników z miejsca odrzuci od tego tytułu). Widoczna jest więc surowa kreska, poszczególne pociągnięcia ołówkiem. Linie często kotłują się w sposób na pozór chaotyczny, by z tego chaosu ostatecznie wyłoniły się kształty, cienie, emocje, ruch – to wszystko, co składa się na niesamowity klimat mangi. Rysunek oddziałuje po prostu na wszystkie zmysły czytelnika. I nawet jeśli sama kreska nie jest czymś niesamowicie oryginalnym (bo dobrze zdaję sobie sprawę, że istnieją dzieła artystycznie lepsze – przede wszystkim poza „gettem” komiksu), to niesiony przez nią ładunek, także w miejscowej prostocie, urzekł mnie całkowicie. Dotyczyło to szczególnie bohatera – połączenie wielu emocji i myśli, widoczne na jego twarzy w finałowej scenie, sprawia, że bardzo trudno oderwać od niej wzrok.

Abba jest rzadko spotykanym rodzajem mangi. Można powiedzieć, że ucieka w kierunku sztuki. Sztuki niełatwej, nawet jeśli niepełnoprawnej – bo nie mam wątpliwości, że grono osób, które docenią ten tytuł, nie będzie zbyt szerokie. Na pewno mogę polecić ją czytelnikom szukającym czasem eksperymentów, a także tym, którzy cenią cechującą się wyrazistym (choć niejednoznacznym) klimatem wizję. Zapewne wśród nich znajdą się tacy, którzy, jak ja, zostaną oczarowani.

SixTonBudgie, 26 sierpnia 2009

Technikalia

Rodzaj
Autor: Tsutomu Nihei