Tanuki-Manga

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Komikslandia

Manga

Okładka

Oceny

Ocena recenzenta

7/10
postaci: 8/10 kreska: 7/10
fabuła: 7/10

Ocena redakcji

brak

Ocena czytelników

4/10
Głosów: 2
Średnia: 4
σ=0

Wylosuj ponownieTop 10

Black Jack ni Yoroshiku

Rodzaj: Komiks (Japonia)
Wydanie oryginalne: 2002-2006
Liczba tomów: 13
Tytuły alternatywne:
  • Say Hello to Black Jack
  • ブラックジャックによろしく
Widownia: Seinen; Postaci: Pielęgniarki/lekarze; Miejsce: Japonia; Czas: Współczesność; Inne: Realizm

Młody naiwny w krainie medycyny, czyli pierwsze śliwki robaczywki.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl

Recenzja / Opis

Z wielu wydanych do tej pory mang o medycynie tylko nieliczne doczekały się fanowskich tłumaczeń czy normalnych wydań. Może wydawać się to dziwne, biorąc pod uwagę popularność lekarskich wątków w popkulturze, ale ostatecznie nie ma w tym nic nadzwyczajnego. Fanowskich tłumaczy odstrasza skomplikowane słownictwo, a wydawców tematyka krańcowo odmienna od tego, czego większość czytelników oczekuje od japońskich komiksów. Czasem zdarza się jednak, że jakiś rodzynek okazuje się dostępny w jakiejś formie. Szczupłość wyboru sprawia, że na takim tytule od razu skupia się uwaga wyposzczonych fanów. Jak ten konkretny tytuł spełnił ich oczekiwania?

Medycyna. Słodki sen śniony na stosach podręczników. Jeszcze tylko egzamin wstępny, piekło rekrutacji, potem kilkanaście piekieł egzaminów, ósmy krąg piekieł egzaminów końcowych i oto mamy prawo wykonywania zawodu. Eijirou Saitou, absolwent jednego z najlepszych medycznych uniwersytetów, jest w gronie tych wybrańców. On i jemu podobni, odbierając dyplomy słyszą, że są nadzieją japońskiej medycyny. Teraz nasz bohater jak Black Jack, doktor Queen czy inny House ruszy na podbój świata. Tylko czemu nikt mu nie powiedział, że rzeczywistość to nie film?

W takim tonie reklamowały mi tę mangę osoby, które mi ją poleciły. Od siebie dodam: czemu nikt mi nie powiedział, że aby dobrać się do dobrej części, będę musiała przebrnąć przez wyjątkowo źle zrobiony pierwszy rozdział? Po przedarciu się przez pierwsze kilkadziesiąt stron byłam pewna, że grupa skanlacyjna zaczynając projekt, kierowała się wyłącznie nazwiskiem w tytule. W końcu Black Jack to poważna marka – genialny chirurg za astronomiczną opłatą dokonujący cudów skalpelem, ukochane dziecko ojca mangi Osamu Tezuki. Na tę chwilę wyglądało, że pan Shuuhou Satou tym nawiązaniem po prostu wykorzystał tę postać bez większego zastanowienia.

Przejdźmy jednak do rzeczy. Genialny doktor Black Jack z własnej woli unikał środowisk lekarskich. Jako geniusz mógł sobie pozwolić na sporadyczne kontakty z problemami, jakie stają się udziałem jego mniej oświeconych kolegów, czyli organizacji służby zdrowia. Nasz bohater właśnie zaczyna odkrywać tę nieprzyjemną prawdę. Przy pracy na szpitalnym etacie nadziei japońskiej medycyny zwyczajnie nie stać na życie. Ale przecież nie będzie narzekał. Z jednej pracy pojedzie do drugiej – nocne dyżury są dobrze płatne. Na młodego zapaleńca wszyscy zerkają w dziwny sposób. Jeszcze nie wie, że znaczący.

Pierwsze strony nie zapowiadają katastrofy. Nasz stażysta zostaje sam i zaczyna rozmyślać, w efekcie czego dochodzi do wniosków, że popełnia czyn niemoralny. Jaki – zostanie nam to aż zbyt dokładnie wyjaśnione. Przez kilkadziesiąt następnych stron Saitou biadoli bowiem nad tym, że za swoją prace dostaje – uwaga – pieniądze! Nie chodzi tu o branie łapówek, ale o zwykłą ustaloną taksę za dyżur nocny. A przecież w byciu lekarzem nie chodzi o zarabianie! Cóż, jak zwykł mawiać jeden z adminów forum dla studentów medycyny, lekarz żywi się powołaniem, a do pracy jeździ etyką. Trochę dziwne te rozterki w komiksie odwołującym się do postaci, która bez sutej zapłaty nie wstawała z łóżka. Black Jack jednak w zamian za podłą i niegodną mamonę dawał z siebie wszystko, choćby miało to znaczyć narażanie siebie samego. Nasz stażysta zaś płacze, biadoli, jęczy wzniosłe słowa, a w końcu zostawia pacjenta w ciężkim stanie rozgrzebanego na stole operacyjnym. Całe studia w bibliotece przesiedział, że na widok rannego reaguje jak praktykant, któremu na uczelnię medyczną mamusia iść kazała? Czytając to, można odnieść wrażenie, że japoński system edukacji nie przewiduje ani godziny nauki na oddziale. Owszem, początek pracy w zawodzie lekarza to skok na głęboką wodę, ale nie odbywa się on w ten sposób. Tak mógłby reagować wyjątkowo idealistyczny absolwent liceum, a nie osoba, która przez kilka przynajmniej lat miała okazję obcować ze środowiskiem. Średnio inteligentny człowiek jest w stanie przygotować się na rzeczy, z którymi będzie miał do czynienia. Tutaj wyraźnie chciano nam pokazać idealistę przeżywającego zderzenie z „systemem”, ale zwyczajnie nie wyszło.

Na bezrybiu i rak ryba, mang medycznych mamy jak na lekarstwo, więc postanowiłam dać mazgajowi jeszcze jedną szansę. Akcja przenosi się do uniwersyteckiego szpitala, gdzie bohater ma pod opieką człowieka poważnie chorego na serce. Do tej pory kolejne szpitale podawały sobie tego pacjenta jak gorącego ziemniaka, ale młody lekarz przysięga doprowadzić sprawę do końca.

Nie od razu przekonałam się do Saitou. W kolejnych rozdziałach nadal bowiem zdarzało mu się rzucać i ślimać do tego stopnia, że nie wiem, czy bardziej miałam ochotę go stłuc za zachowanie godne czterolatka, czy wytrzeć wreszcie usmarkany nos. Jeśli autor chciał czytelnika gwałtownością reakcji bohatera przekonać o jego zaangażowaniu, to zwyczajnie mu się to nie udało. Dziwaczne miny, jakie zdarza się tu widzieć, przydają poważnym problemom niezamierzony komiczny rys. Całe szczęście, że w miarę rozwoju akcji młody lekarz zaczyna lepiej panować nad nerwami i spokojniej podchodzić do spraw, które na początku chciał chyba zmienić krzykiem. Nie znaczy to, że całkowicie podporządkuje się ustalonym normom, ale postara się zmienić je, na ile się da, metodą spokojnego uporu.

A roboty ma dużo, zaczynając od piekła, jakie przechodzi każdy młody lekarz. Do kogo udać się ze zwykłymi pytaniami początkującego? Czy zawsze należy mówić pacjentowi straszną prawdę? Jak sprawić, żeby pacjent nam zaufał? Jak nie nadużyć uzyskanego zaufania? Jak walczyć z własnym poczuciem bezsilności? Jak radzić sobie ze skutkami długotrwałego stresu? Oprócz problemów wydawałoby się oczywistych, poruszone są te rzadziej przychodzące na myśl – chociażby bulimia wśród lekarzy czy odwieczny spór między lekarzami praktykującymi i naukowcami. Nasz młody doktor, prócz standardowego zestawu lęków i poczucia bezradności rozdawanego w pakiecie na zakończenie uczelni, dostaje pakiet specjalny przeznaczony dla praktykujących w Japonii. Tutaj dobre imię szpitala liczy się nade wszystko, a sprzeciw wobec decyzji wyższych rangą jest nie do pomyślenia. Jak znaleźć złoty środek, który pozwoli wyrazić swoje niezadowolenie, a jednocześnie nie wylecieć ze szpitala z wilczym biletem? Nad tym wszystkim zaś góruje problem, który przerabiają wszyscy młodzi idealiści – jak przyznać się do błędu i przeprosić za pochopne oskarżenia?

Niewiele jest osób, które mogą służyć radą. Przerażony i podejrzliwy pacjent? Zimny i cyniczny profesor? Przełożony­‑służbista? Kolega, który sam nie wytrzymuje presji? Znany chirurg cierpiący na wypalenie zawodowe? Zwłaszcza ta ostatnia postać zwraca uwagę czytelnika i stanowi dobrą przeciwwagę dla młodego histeryka. Osoby choć trochę zaznajomione ze środowiskiem szpitalnym znajda tu wiele typów rozpoznawalnych we wszystkich szpitalach świata. Nie znaczy to jednak, że mangę zaludniają postacie z wytartych klisz. O ludziach wiemy tyle, ile nasz bohater, więc musimy mieć świadomość, że nasza wiedza często jest ograniczona, a o wielu z nich przyjdzie nam zmienić zdanie.

Autor Black Jack ni Yoroshiku, w przeciwieństwie do innych twórców mang „zaangażowanych społecznie”, zdecydował się na dość śmiały krok i zrezygnował z epizodyczności na rzecz ciągłej fabuły. Konstrukcja „jeden odcinek, jeden przypadek, jeden problem” pozwala na dowolne podejmowanie tematów, ale trzeba ręki mistrza, by króciutkie historie zaangażowały czytelnika emocjonalnie. W omawianej pozycji wszystkie wymienione wyżej przypadki zdarzają się podczas leczenia kilku pacjentów, z których najwięcej miejsca poświęcono człowiekowi będącemu pod opieką bohatera. Wszystko zostało wplecione tak umiejętnie, że czytelnik nawet nie zauważa, kiedy problemy bohaterów zaczynają zaprzątać jego uwagę. W pewnym momencie po prostu sięgasz po rozdział z drżeniem serca: czy przełożony wyraził zgodę, czy rodzina nie jest przeciwna nowej terapii? Wszystko objaśnione ładnie i delikatnie, tak że nie trzeba ani specjalnej wiedzy medycznej, ani znajomości realiów japońskich szpitali, by cieszyć się fabułą.

Postacie rysowane są dość realistycznie, choć autor moim zdaniem dość często przesadza z pokazywaniem emocji. Twarze wykrzywione do granic możliwości mają wzruszyć i poruszyć, a w efekcie po pewnym czasie tylko śmieszą. Szkoda, bo poza tym wiele z nich jest naprawdę ładnych. Tła są oszczędne, co wziąwszy pod uwagę szpitalną scenerię, zazwyczaj nie razi. Zwykle kilka początkowych stron każdego rozdziału jest kolorowych – spotkałam się z tym pierwszy raz i przyznam, że pastelowe barwy bardzo mi się podobały.

Pozostaje jeszcze sprawa tytułu – o ile pamiętam, nigdzie w fabule nie pojawia się nawiązanie do legendarnego bohatera mang Tezuki. Może po prostu komiks wyrósł z fascynacji tą postacią, ale bardziej prawdopodobne wydaje mi się wyjaśnienie, że chodziło o zderzenie ideałów z rzeczywistością. Black Jack za astronomiczne honoraria operuje dzieci milionerów w egzotycznej scenerii, a nasz bohater czas spędza, wydeptując ścieżki do zwierzchników i martwiąc się, z czego będzie żyć. Osamu Tezuka pisał o wielkich sprawach ludzkiej natury, Shuuhou Satou opisuje przyziemną krzątaninę operatorów stetoskopu i skalpela.

Mimo nietrafionego zawiązania fabuły i wkurzającego początkowo bohatera daję Black Jack ni Yoroshiku wysoką notę. Na pewno sięgną po tę mangę osoby zainteresowane medycyną, ale polecam ją też wszelkim pasjonatom Japonii oraz czytelnikom mającym ochotę na dobrze zrobione okruchy życia.

Eire, 22 października 2011

Technikalia

Rodzaj
Wydawca (oryginalny): Kodansha
Autor: Shuuhou Satou