Tanuki-Manga

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Komikslandia

Manga

Okładka

Oceny

Ocena recenzenta

4/10
postaci: 4/10 kreska: 6/10
fabuła: 4/10

Ocena redakcji

4/10
Głosów: 4 Zobacz jak ocenili
Średnia: 3,75

Ocena czytelników

6/10
Głosów: 41
Średnia: 5,85
σ=2,07

Recenzje tomików

Wylosuj ponownieTop 10

Szkarłatny kwiat

Rodzaj: Komiks (Japonia)
Wydanie oryginalne: 2008
Liczba tomów: 1
Wydanie polskie: 2013
Liczba tomów: 1
Tytuły alternatywne:
  • Ake Nure Goyou ni Furu Yuki wa
  • Crimson Snow
  • 朱濡れ五葉に降る霜雪は
Widownia: Josei; Postaci: Przestępcy, Uczniowie/studenci; Rating: +18, Nagość, Seks; Miejsce: Azja, Japonia; Czas: Współczesność; Inne: Realizm, Shounen-ai/yaoi

Miłość ma wiele odcieni – pani Tomoki Hori wybrała szarości, ale nawet szarości trzeba umieć odpowiednio zestawić.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl
Ogryzek dodany przez: Yuriko

Recenzja / Opis

Yukihiro znajduje rannego mężczyznę, zabiera go do domu i otacza troskliwą opieką. Kazuma, bo tak ma na imię ów tajemniczy człowiek, jest członkiem yakuzy, który właśnie dokonał zemsty za zabicie swojego szefa. Przygarnięty przez Yukihiro, nagle trafia do zupełnie innego świata – spokojnego, cichego i jakby zamkniętego na wszystko, co dzieje się poza murami rezydencji. Między wyalienowanymi ludźmi rodzi się delikatna więź zrozumienia i zaufania, ale przeszłość Kazumy nie daje o sobie zapomnieć. Czy Yukihiro, nieślubny syn i jednocześnie spadkobierca rodu zajmującego się ceremonią parzenia herbaty będzie miał dość siły, by zatrzymać przy sobie jedyną osobę, na której mu zależy?

Ake Nure Goyou ni Furu Yuki wa to opowieść o gorzkiej miłości, która musi długo czekać, by połączyć kochanków na stałe. Albo inaczej – takie były pierwotne zamierzenia (a przynajmniej mam taką nadzieję), zaginione gdzieś w trakcie procesu twórczego. Miejsce przemyśleń i refleksji nad trudną miłością i znaczeniem tradycji zajął łzawy melodramat, na dodatek sprowadzony do aktu fizycznego. Seks jest w mandze jedynym sposobem okazywania uczuć i lekarstwem na lata urazów, niedopowiedzeń i izolacji. Mówiąc wprost – pretekstowa fabuła służy tylko temu, by zaprowadzić bohaterów z otchłani rozpaczy wprost do łóżka, które przy okazji pełni rolę magicznego przedmiotu rozwiązującego każdy problem. Czuję się zawiedziona, gdyż liczyłam na subtelny romans, a nie zbiór „szybkich numerków” (dlaczego zbiór, wyjaśnię za chwilę) przyprawionych wiadrem traum.

Głównej historii towarzyszą dwie poboczne – pierwsza opowiada o dwóch studentach, codziennie wpatrujących się w siebie, ale obawiających się zrobić pierwszy krok, natomiast druga o młodym mężczyźnie, który na pogrzebie ojca spotyka jego dawnego przyjaciela, co budzi bolesne wspomnienia. Jeżeli Ake Nure Goyou ni Furu Yuki wa zawiera pretekstową fabułę, to wspomniane wyżej oneshoty nie mają jej wcale. Co tu dużo mówić, są najzwyczajniej w świecie głupie (owszem, to mocne słowo, ale naprawdę pasuje tu idealnie), zwłaszcza drugi. Serio, tego nie da się opisać, generalnie po lekturze ręce opadają, jakie niedorzeczności da się wymyślić i sprzedać. Cóż, o ile tytułowa opowieść mimo wszystko prezentuje jakiś poziom, tak dodatkowe są kwintesencją tego, co w yaoi najbardziej negatywne. Zachowania bohaterów są odarte z wszelkiej logiki, ich uczucia ukazane płytko i po raz kolejny sprowadzone do łóżkowych igraszek. Pomijając już wymienione wyżej wady, sam pomysł na połączenie panów wydaje się wzięty z sufitu – no dobrze, studentów jeszcze rozumiem. Szkoła wyższa to zazwyczaj duże miejsce, pełne obcych ludzi, z których przynajmniej połową nigdy nie będzie dane człowiekowi zamienić słowa. Ale romans młodego mężczyzny z przyjacielem jego ojca, niewidzianym kilkanaście lat po tym, jak próbował udusić bohatera, bo był o niego zazdrosny?! Serio, serio! I żeby było weselej, wystarczy jedna rozmowa i wyznanie winy, by panowie pogodzili się i rozpoczęli wspólne życie… Nie wiem, co pani Hori piła podczas pracy, ale zdecydowanie powinna to odstawić.

Najgorsze jest to, że ani jednej z tych opowieści nie udało się wyjść poza szablonowe ramy gatunku – wszystkie prezentują to, co jest w nim najmniej interesujące i płytkie. Oczywiście mogą pojawić się głosy, że to przecież yaoi, ale czy obecność tego słowa w wyróżnikach zwalnia mangę z konieczności posiadania fabuły i w miarę sensownych bohaterów? Jak udowadnia wiele innych komiksów, da się połączyć wszystkie te elementy w udaną i ciekawą całość, mogącą spokojnie konkurować z mangami przeznaczonymi dla szerszego grona czytelników. Umówmy się, gdybym miała ochotę pogapić się na seks, wybrałabym klasyczny hentai, a nie coś, co jednak powinno zawierać jakiś „szkielet”. Być może moje rozczarowanie byłoby mniejsze, gdyby nie zasugerowanie przez autorkę, że bohaterowie żyją w otoczeniu, które ma na nich wpływ, mają przeszłość, coś aktualnie robią – nie funkcjonują w próżni. Tymczasem wszystkie te smaczki mangaczka rozgrzebuje i bez żalu porzuca, nie siląc się nawet na wyjaśnienia, tudzież podając je w ekspresowym tempie, tylko po to, żeby wreszcie można było narysować „scenę”!

Schematyczności nie udało się także uniknąć postaciom i relacjom między nimi. Podział na zniewieściałego uke i męskiego seme został zachowany, a za jedyną zaletę tej sytuacji można uznać fakt, że strona dominująca jest przynajmniej wrażliwa i rozważna. Ale serio, nigdy nie zrozumiem, dlaczego zamiast stworzyć heteroseksualny romans, mangaczki decydują się na yaoi, gdy jedynym szczegółem odróżniającym uke od kobiety jest przyrodzenie? I żeby nie było, to nie jest tak, że w ogóle nie toleruję podziału na stronę dominującą i zdominowaną, ale nawet wtedy wymagam, by mężczyzna był mężczyzną i posiadał (tym razem) przysłowiowe jaja. Tak jak nie cierpię biednych mdłych „sierotek” w shoujo, tak samo nie cierpię ich w innych rodzajach mang. Nie wymagam, by każdy bohater był jak Rambo, ale na bogów, jakiś ślad kręgosłupa i odrobina asertywności jeszcze nikomu nie zaszkodziły. Jak kogoś bawi związek oparty na schemacie pan/niewolnik – proszę bardzo, ja preferuję relacje, których uczestnicy są partnerami.

Yukihiro przypomina biedne skrzywdzone zwierzątko – jest bierny i od zawsze płynie z prądem, dopiero spotkanie z Kazumą sprawia, że zaczyna czegoś pragnąć tylko dla siebie. Problem polega na tym, że pani Hori nie wyjaśnia, dlaczego tak się dzieje. Nie jestem zwolenniczką teorii miłości od pierwszego wejrzenia, a przynajmniej podanej w ten sposób – wychodzi na to, że Yukihiro chciał mieć maskotkę, a ranny Kazuma nawinął się w idealnym momencie. Zresztą ten drugi też chyba „poleciał” na ładną buzię, bo kiedy miał niby poznać swojego wybawcę na tyle dobrze, by się w nim zakochać? Bohaterów oneshotów litościwie przemilczę. Mówi się trudno, panowie są jednowymiarowi i nijacy, ale ich perypetie także nie wzbudzają większych emocji. Ani przez chwilę nie kibicowałam ich uczuciu, nie było mi ich żal i w ogóle nie dałam się porwać pseudomelancholijnemu nastrojowi komiksu. W momencie, kiedy autorka postanawia stworzyć dramat, nieumiejętność zaangażowania czytelnika w przeżycia bohaterów staje się problemem.

Największą zaletą Ake Nure Goyou ni Furu Yuki wa jest oprawa graficzna. Tym, co zwróciło moją uwagę, była okładka – prosta, efektowna, ładnie zakomponowana i na swój sposób intrygująca. Szalenie podoba mi się połączenie szarości i czerwieni, a także upozowanie bohaterów, słusznie wskazujące, że mamy do czynienia z dramatem. Niestety wnętrze nie wygląda już tak atrakcyjnie, chociaż nie można zarzucić artystce braku talentu. Projekty postaci są dopieszczone, różnorodne, ale utrzymane w konwencji yaoi – wielkooki, eteryczny i delikatny uke oraz wysoki, przystojny seme. Autorka potrafi oddać emocje, przykłada się do rysunku twarzy, ale gorzej z resztą. Kolejne strony wypełnia biel i przypadkowe rastry mające zapełnić pustą przestrzeń w tle. Niestety duże plamy jednolitej barwy przytłaczają narysowane delikatnym konturem postacie. Efekt jest taki, że twarze są słabo widoczne, cofnięte w stosunku do elementów ciemniejszych, a sytuację pogarsza fakt, że cieniowanie pojawia się sporadycznie. To nie jest brzydka czy przeciętna manga, ale wyraźnie widać, iż mangaczkę stać na więcej – tym bardziej szkoda, że zdecydowała się pójść po linii najmniejszego oporu.

Zdaję sobie sprawę, że dość brutalnie oceniłam dzieło pani Hori, ale nic nie boli bardziej niż zawiedzione nadzieje i zmarnowany potencjał. To mogła być naprawdę dobra manga – poruszający kameralny dramat o bardzo zagubionych i samotnych ludziach – tymczasem wyszło dziwadło wzbudzające raczej uśmiech politowania. Pal licho, gdyby od początku komiks zapowiadał się jako „relacja z sypialni” z kilkoma scenkami rodzajowymi, wtedy nie miałabym żalu. Ewidentnie czegoś zabrakło – tej iskry, która sprawia, że zapamiętujemy mangę na dłużej, przeżywamy wydarzenia razem z bohaterami, a po skończeniu lektury rozkładamy ją na części pierwsze. Autorka zaledwie „liznęła” temat, po czym od razu przeszła do „klasycznego” finału, co zupełnie mnie nie satysfakcjonuje. Natomiast jeżeli ktoś szuka komiksu łzawego, przewidywalnego i nie przeszkadzają mu schematy, to ma szansę spędzić kilka miłych chwil. Absolutnie nie piszę tego złośliwie, gdyż niektóre miłośniczki gatunku właśnie taki typ opowieści cenią najbardziej, i serio, w takim przypadku Ake Nure Goyou ni Furu Yuki wa ma szansę okazać się strzałem w dziesiątkę.

moshi_moshi, 26 października 2012

Technikalia

Rodzaj
Wydawca (oryginalny): Gentosha
Wydawca polski: Kotori
Autor: Tomoki Hori
Tłumacz: Tomasz Molski

Wydania

Tom Tytuł Wydawca Rok
1 Tom 1 Kotori 1.2013