Tanuki-Manga

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Zapraszamy na Discord!

Manga

Okładka

Oceny

Ocena recenzenta

8/10
postaci: 8/10 kreska: 8/10
fabuła: 8/10

Ocena redakcji

8/10
Głosów: 9 Zobacz jak ocenili
Średnia: 8,00

Ocena czytelników

8/10
Głosów: 249
Średnia: 8,22
σ=1,48

Recenzje tomików

Wylosuj ponownieTop 10

Seven Days

Rodzaj: Komiks (Japonia)
Wydanie oryginalne: 2007-2009
Liczba tomów: 2
Wydanie polskie: 2014
Liczba tomów: 2
Tytuły alternatywne:
  • Siedem dni
  • セブンデイズ
Tytuły powiązane:

Siedem dni na zakochanie się. Czy wystarczy?

Dodaj do: Wykop Wykop.pl
Ogryzek dodany przez: Crofesima

Recenzja / Opis

Touji Seryou to przystojny pierwszoklasista, który na początku każdego tygodnia zgadza się chodzić z pierwszą dziewczyną, jaka go o to poprosi. Rzecz w tym, że dokładnie po siedmiu dniach Touji zrywa z nią, a przynajmniej tak głosi plotka. Zaintrygowany opowieściami o młodszym koledze, z którym uczęszcza na łucznictwo, Yuzuru Shino postanawia zasięgnąć języka u źródła, a ponieważ jest akurat poniedziałek, dla żartu proponuje Toujiemu, żeby tym razem spróbował z nim. Chociaż nieco zaskoczony, chłopak szybko zgadza się i tak zaczyna się przedziwny tydzień, będący niezwykłą odmianą w nudnym życiu bohaterów.

Seven Days to jedno z najlepszych shounen­‑ai, jakie miałam przyjemność czytać. Pomysłowa, choć odrealniona fabuła wciąga czytelnika od pierwszej strony i nie puszcza do ostatniej. Mimo że mamy do czynienia z klasycznymi okruchami życia, doprawionymi subtelnym wątkiem romansowym, a pozbawionymi wszelkich ozdobników rodem z opery mydlanej, lektura okazuje się szalenie emocjonująca. Odpowiedzialna za scenariusz Venio Tachibana udowadnia, że da się stworzyć świetny komiks (naturalnie utrzymany w ramach gatunku) bez konieczności upychania co i rusz zbiegów okoliczności, natrętnych adoratorek, zazdrosnych rywali i tym podobnych „atrakcji”. Relacje panów ślicznie i co najważniejsze płynnie przechodzą od wzajemnego zrozumienia, poprzez przyjaźń i zauroczenie do miłości, i to wszystko tylko w tydzień! O dziwo, żadne zachowania, deklaracje i emocje nie sprawiają wrażenia wymuszonych, wprowadzonych na siłę i w pośpiechu, tak jakby tydzień faktycznie wystarczył, by poznać drugiego człowieka na tyle dobrze, żeby się w nim zakochać. Zresztą, może i tak jest w rzeczywistości, po prostu trafił swój na swego.

Kolejny plus należy się autorce za pomysł – teoretycznie zupełnie nieprawdopodobny, przypominający kiepski żart lub okrutną zabawę. Bo jaka dziewczyna przejdzie do porządku dziennego nad faktem, że jej związek jest z góry skazany na porażkę, a piękny sen potrwa zaledwie siedem dni? Jak zwichrowaną trzeba mieć osobowość, żeby proponować coś takiego i konsekwentnie trzymać się ustalonej reguły? Cóż, odpowiedź na obydwa pytania zaskakuje, a zaskakuje dlatego, że pani Tachibana nie potraktowała wyjściowych założeń niczym aperitifu, o którym wszyscy zapominają zaraz po spożyciu. Obydwie kwestie zostały wyjaśnione, na dodatek z sensem, co ma niemały wpływ na to, jak czytelnik postrzega bohaterów. Touji autentycznie wierzy, że jest w stanie się zakochać w ciągu tygodnia, pragnie tego z całej duszy i dlatego nie odmawia nikomu, bo przecież to właśnie może być ta jedyna osoba. Szczerość jego uczuć przekłada się na zachowanie, dlatego kolejne kandydatki do jego serca nigdy nie mają żalu po rozstaniu – miło spędziły kilka dni, ale również czują, że na dłuższą metę nic z tego nie będzie.

Jest jeszcze jeden drobiazg, za który uwielbiam Seven Days – delikatny prztyczek w nos wszystkich skupiających się głównie na cielesności. Autorka przy pomocy panów (ze wskazaniem na Yuzuru) błyskotliwie piętnuje pewien trend w mangach – bohaterowie często zakochują się w sobie, zwracając uwagę przede wszystkim na wygląd. Przypomnijcie sobie te wszystkie urocze licealistki wzdychające do swoich senpaiów, bo są tacy przystojni i wysportowani, a to automatycznie oznacza, że i charakter rewelacyjny (w drugą stronę też to działa). Mało to produkowanych taśmowo bishounenów o kryształowych osobowościach? Ba, nawet jak pan pozuje na buca, to koniec końców okazuje się, że książę z bajki. Dlatego też ubawiłam się jak głupia, kiedy wspomniany wyżej Yuzuru utyskuje na chowane pod kloszem panienki, przekonane, że jak buzia ładna, to i charakter „serialowy”, a tu ups. Zasadniczo fajnie jest zobaczyć w komiksie tekst, że tacy faceci to tylko w filmach i w ogóle powodzenia w szukaniu partnera z takim podejściem.

I tu dochodzimy do bohaterów, co prawda nierealistycznych, ale jakże uroczych. Chociaż lubię zarówno Toujiego, jak i Yuzuru, palmę pierwszeństwa oddaję temu drugiemu. Czytelnik bardzo szybko przekonuje się, że przystojna twarz to jedno, a osobowość zupełnie coś innego. Yuzuru jest leniwy, wymagający w stosunku do otoczenia i niestety zbyt często mówi to, co mu ślina na język przyniesie, co doskonale widać chociażby po bezmyślnym rzuceniu propozycji randkowej. Bywa podstępny, ale nie w przemyślany i wykalkulowany sposób – bardziej jak kot, który potrafi być niesamowicie słodki, kiedy czegoś chce. W jego przypadku za zaletę należałoby uznać nadmierną szczerość, czasem przysparzającą mu kłopotów, ale w połączeniu ze spostrzegawczością ułatwiającą chłopakowi funkcjonowanie w dużej grupie ludzi. Touji jest poniekąd przeciwieństwem Yuzuru, chociaż otoczenie postrzega ich jako bardzo podobnych. Chociaż dla wszystkich miły i uczynny, w kwestii uczuć pozostaje raczej skoncentrowany na sobie, dlatego często nie dostrzega rzeczy oczywistych. Kolejnym problemem Toujiego jest skrytość, niekiedy prowadząca do nieporozumień. Oprócz panów trudno wskazać innych liczących się bohaterów, może poza dwójką przyjaciół Yuzuru, bacznie obserwujących jego poczynania i co jakiś czas suszących mu głowę, żeby nie zapomniał, że świat nie kręci się tylko wokół niego. Są interesujący o tyle, że nawet nie pełniąc istotnej roli, zapadają w pamięć i mają charaktery, których nie da się określić kilkoma przymiotnikami.

To zresztą wielka zaleta Seven Days – sensownie skonstruowani bohaterowie, niekoniecznie psychologicznie wiarygodni, przepuszczeni przez kilka filtrów, ale nadal ciekawi i wymykający się schematom. Panowie nie żyją w próżni i chociaż ich interakcje zajmują trzy czwarte mangi, czytelnik ma świadomość, że w ich życiu są inne ważne osoby, mające wpływ na ich zachowanie oraz decyzje. Autorka przemyca tego typu informacje dyskretnie, prezentując urywki rozmów, drobne gesty. Mnie na przykład ujęła relacja Yuzuru z siostrą – niby kilka paneli, ale jaki zmysł obserwacji! Warto także zwrócić uwagę na brak antagonisty, osoby która w jakikolwiek sposób stara się zatruć życie bohaterom. Owszem, jest jedna postać, której można nie lubić, ale nie dlatego że jest zła, zepsuta czy wredna. Jest po prostu specyficzna, może się wydać irytująca, ale uznanie jej za czarny charakter nie wchodzi w grę. Pani Tachibana nie dzieli bohaterów na dobrych i złych, nie polaryzuje świata przedstawionego, ale kreuje rzeczywistość różnorodną i dlatego tak pociągającą i sprawiającą wrażenie realności, nawet jeśli polanej lukrem.

Za oprawę graficzną odpowiedzialna jest Rihito Takarai, rysowniczka o dość charakterystycznym stylu. Sylwetki są niezwykle smukłe, chociaż do anorektycznych jeszcze trochę im brakuje. Istotny jest również fakt, że artystka równie dużo uwagi co bishounenom, poświęca paniom, dzięki czemu nie pojawia się tu problem wielu mang o związkach męsko­‑męskich, to znaczy kobiet o wyglądzie brzydkiego transwestyty. Kontur wydaje się nieco szkicowy i niedbały, ale to tylko pozory, gdyż nie znajdziemy tu niepotrzebnych, zbędnych linii. Podobnie jest z tłem, występującym nie za często, ale zawsze kiedy trzeba dokładnym i pełnym detali. Tak jak w przypadku fabuły i postaci, o ilości pracy włożonej w całość oraz wysokim poziomie świadczą szczególiki – wyjątkowo udane zbliżenia twarzy, zindywidualizowane postacie na drugim czy trzecim planie, nierzadko pojawiające się powtórnie. Taki zabieg podkreśla, że Touji i Yuzuru egzystują w konkretnej przestrzeni, wśród konkretnych ludzi, z którymi często się stykają. Z takich drobiazgów, sprawiających, że moje artystyczne serduszko bije nieco szybciej, chciałabym jeszcze wspomnieć o dłoniach – bogowie, jak pani Takarai ślicznie rysuje palce, jak delikatnie zaznacza paznokcie! Cud, miód i orzeszki! Artystka nie stroni od ręcznego cieniowania, ale równie chętnie stosuje rastry, kładąc je z wielką precyzją i umiejętnie dobierając wzory, przy czym widać, iż w tej kwestii preferuje umiar i prostotę. Proszę się nie zdziwić, kiedy po takim opisie otworzycie tomik i nie zobaczycie arcydzieła – Seven Days to solidne, graficzne rzemiosło, które może i powinno się podobać, acz niekoniecznie musi wzbudzać zachwyt.

W sumie wyszła mi laurka, ale akurat w przypadku tego tytułu w pełni zasłużona. To dobra, dopracowana pod każdym względem manga, która ma szanse przypaść do gustu czytelniczkom lubiącym proste, romantyczne, ale i pełne ciepła historie z nieprzekombinowaną fabułą i sympatycznymi bohaterami, zgrabnie wymykające się schematom. Może brak tu momentami realizmu, ale wśród shounen­‑ai jest to rzadkiej urody perła, subtelnie i uroczo prezentująca związek dwójki ludzi, bez popadania w śmieszność czy przesłodzenie. Jeżeli uważasz się za fankę gatunku, naprawdę grzech nie znać!

moshi_moshi, 18 września 2013

Technikalia

Rodzaj
Wydawca (oryginalny): Taiyou Tosho
Wydawca polski: Kotori
Tłumacz: Katarzyna Borkowska, Tomasz Molski
Rysunki: Rihito Takarai
Scenariusz: Venio Tachibana

Wydania

Tom Tytuł Wydawca Rok
1 Tom 1 Kotori 5.2014
2 Tom 2 Kotori 8.2014