x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w polityce prywatności.
Manga całkiem fajna. Jak dla mnie jednak dość przeciętna. Może i piękna i wzruszająca i z przekazem ale właśnie jakoś to do mnie tak niezbyt dotarło. Nie całkiem poruszyło. U mnie 7/10. Kreska też nie do końca przypadła mi do gustu ale nie jest zła.
Na pewno nie jest to dzieło geniusza. Historie, choć ciekawe, niczym mnie nie zaskoczyły. Może dla tego, że skojarzyły mi się z rysunkową wersją opowiadań Murakamiego: bardzo podobne chwyty kompozycyjne, rozwiązania fabularne, niemal identyczny klimat. Tak samo jak w jego prozie autorka przedstawia na pozór zwyczajne życie, ale wplatając w nie pierwiastki magiczne (realizm magiczny w pełnej krasie), skupia się na podobnych tematach (wyobcowanie, niespełniona miłość, samotność, przemijanie, niemożność zrozumienia drugiego człowieka) i pokazuje to w podobny sposób – ciepły, pełen zrozumienia dla bohaterów i nie oceniający.
Lubię Murakamiego, od kilku lat co roku mam nadzieję, że wreszcie zdobędzie literackiego Nobla, ale jednocześnie jakoś nie zachwyciły mnie miniaturki zawarte w tym zbiorze. Może dla tego, że nie umiem równie wysoko ocenić podróbki co oryginału (ale nie jestem pewna czy w tym wypadku można mówić o podróbce), a może dla tego, że żadna mnie nie zaskoczyła – w wszystkich błyskawicznie wyłapałam fabularny „twist” (może raczej powinnam użyć określenia – zaskakujący element fabularny). Nie oznacza to, że należy skreślać tą mangę. Jest naprawdę dobra, klimatyczna i wspaniale narysowana (choć samochody w wykonaniu autorki to porażka), ale dla mnie tylko dobra. Nic więcej, ale i nic mniej.
W końcu Murakami może być tylko jeden.
p.s. Na mnie największe wrażenie zrobiło opowiadanie o dwóch braciach, choć z rozmów z koleżankami wynika, że najbardziej podobało się opowiadanie o Azusie.
Reklama dźwignią handlu
Lubię Murakamiego, od kilku lat co roku mam nadzieję, że wreszcie zdobędzie literackiego Nobla, ale jednocześnie jakoś nie zachwyciły mnie miniaturki zawarte w tym zbiorze. Może dla tego, że nie umiem równie wysoko ocenić podróbki co oryginału (ale nie jestem pewna czy w tym wypadku można mówić o podróbce), a może dla tego, że żadna mnie nie zaskoczyła – w wszystkich błyskawicznie wyłapałam fabularny „twist” (może raczej powinnam użyć określenia – zaskakujący element fabularny). Nie oznacza to, że należy skreślać tą mangę. Jest naprawdę dobra, klimatyczna i wspaniale narysowana (choć samochody w wykonaniu autorki to porażka), ale dla mnie tylko dobra. Nic więcej, ale i nic mniej.
W końcu Murakami może być tylko jeden.
p.s. Na mnie największe wrażenie zrobiło opowiadanie o dwóch braciach, choć z rozmów z koleżankami wynika, że najbardziej podobało się opowiadanie o Azusie.
Całkiem całkiem