Tanuki-Manga

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Dango

Manga

Okładka

Oceny

Ocena recenzenta

7/10
postaci: 7/10 kreska: 9/10
fabuła: 4/10

Ocena redakcji

brak

Ocena czytelników

7/10
Głosów: 8
Średnia: 6,75
σ=1,71

Wylosuj ponownieTop 10

Gon

Rodzaj: Komiks (Japonia)
Wydanie oryginalne: 1992-2002
Liczba tomów: 7
Tytuły alternatywne:
  • ゴン
Tytuły powiązane:
Widownia: Seinen; Postaci: Zwierzęta

Przygody małego, zabawnego, pomarańczowego tyranozaura, czyli bardzo ciekawy i oryginalny pomysł na mangę. I w zasadzie to już wszystkie jej zalety.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl
Ogryzek dodany przez: SixTonBudgie

Recenzja / Opis

Mangi, jako dzieło ludzi, o ludziach najczęściej opowiadają. To wniosek banalny i oczywisty. Gon jest tutaj w mniejszości. Z reguły w mangach mamy dialogi i/lub narratora, który poniekąd prowadzi opowieść. Gon i z tej reguły się wyłamuje. Nie znajdziemy w niej ani jednego człowieka, nie padnie też żadne słowo. Konsekwencje tego są dwojakie. Z jednej strony otrzymujemy coś oryginalnego, wzbudzającego zainteresowanie, a przy okazji wciągającego. Problem tkwi jednak w tym, że autor był konsekwentny do bólu, a jego worek z pomysłami, choć wielki, okazał się nadzwyczaj pusty.

Gon przeniesie nas w świat ni to przeszłości, ni to teraźniejszości. Mimo iż tytułowy bohater to dinozaur (nic, że niezwykły), jest on jedynym przedstawicielem swego rodzaju. Na dodatek flora i fauna stanowi przemieszanie najnowszej historii życia na Ziemi z odrobiną fantazji w postaci monstrualnych stworzeń (ryby­‑giganty, pająk­‑potwór, itp.). Zwierzęta są tu nieodłącznymi towarzyszami Gona, a rolę, jaką odgrywają, znakomicie podkreśla fakt, że na końcu każdego rozdziału znajdują się podpisane portrety zwierząt w nim występujących. Ale zaczynając od początku…

Można powiedzieć, że już pierwsze strony mangi mówią o niej wszystko. A przynajmniej prawie wszystko. Nasz mały tyranozaurek leży rozwalony na plecach i śpi z otwartą paszczą, z której ścieka ślina. I jeśli ktoś pomimo dodatkowej sugestii w postaci rysunku nie dostrzeże komediowego charakteru sceny, rychło zostanie nań naprowadzony – wpadają na niego odpowiednio: szczur, drapieżny kot i rozszalały nosorożec. Gon śpi nadal, budząc się dopiero, gdy spada na niego listek. Typowe, prawda? Jednak niestandardowe postaci oraz bardzo dobra kreska sprawiają, że jest trochę świeżości w humorze tego rodzaju. Czytelnik uśmiecha się bez przymusu.

Manga jest zbiorem w zasadzie niczym niezwiązanych przygód Gona – jej epizodyczny charakter aż zbyt wyraźnie odciska swoje piętno, pozostawiając silne uczucie niedosytu. No bo, przyznajcie sami, ile można oglądać wariacji jednego typu historyjki, w których jedyne, co się zmienia, to zwierzęta towarzyszące Gonowi oraz miejsce akcji – pustynia, las, sawanna, góry, podziemia, rzeki, morze, itd.? Schemat wszystkich epizodów jest taki sam: Gon spotyka kogoś/ktoś spotyka Gona, po czym obserwujemy zabawne (przynajmniej do czasu) perypetie bohatera. Jakie? Nasz mały dinozaur uwielbia spać i jeść, a przy tym jest bardzo ciekawy świata (jak to zwykle bywa z młodymi), więc często naśladuje napotkane zwierzęta ze słodką naiwnością. Jeśli do tego dodamy otwartość i opiekuńczość, połączone z płynącą w jego krwi wrodzoną dzikością i agresją, będziemy mieli obraz praktycznie wszystkich stanów naszego bohatera. A co za tym idzie – historyjek. I tak na przykład Gon natrafia na jajko ptaka, po czym podgląda inne ptaki, by następnie samemu swe znalezisko wysiadywać. A po wykluciu opiekuje się pisklakiem, broniąc przed niebezpieczeństwami. Często też sprzymierza się ze słabszymi zwierzętami (nie­‑drapieżnikami, albo w jakimś sensie drapieżnikami ułomnymi, np. samotnymi młodymi), pomagając im w walce o przetrwanie (a czasem wręcz niańcząc), co tak właściwie sprowadza się do serii gagów w stylu słynnych disnejowskich przygód Kojota i Strusia Pędziwiatra albo Toma i Jerry’ego. W jeszcze innych historyjkach Gon, napotkawszy na jakieś zwierzę, podąża za nim, co prowadzi do… tego samego, czyli najczęściej kolejnych zmagań z reprezentantami miejscowej fauny mięsożernej. Całości dopełniają jeszcze historyjki, w których nasz pomarańczowy tyranozaurek dąży do jakiegoś celu, z tym, że nie cel jest istotny, a droga do niego i sposób, w jaki ją przebywa (np. uparcie wspina się na bardzo wysoką górę, choć co chwilę się z niej stacza).

Jako komedię, mangę powinien wyróżniać humor. Autor starał się to osiągnąć poprzez przeniesienie ludzkiej mimiki na zwierzęta, pozwalając na pierwszy rzut oka określić aktualny stan bohaterów – strach, ból, wściekłość, zainteresowanie, błogość, radość, irytację, itd. Dobrze przedstawione elementy tego rodzaju podkreślają wymowę scen i faktycznie dodatkowo budują humorystyczną otoczkę wokół prezentowanych wydarzeń. Inna sprawa, że najczęściej także same wydarzenia są humorystyczne, czy to z powodu kuriozalnych okoliczności, naśladowania innych zwierząt przez Gona (parodia orła, pingwina, ryby, żółwia, bobra, itd.), czy też jako konsekwencje specyficznego charakteru pomarańczowego stworka i jego możliwości fizycznych. A możliwości ma naprawdę spore. Nieprzypadkowo trafił do jednego ze słynniejszych cyklów gier­‑bijatyk – Tekkena. Ma niesamowicie silne szczęki, które potrafi rozewrzeć prawie do 180º i zacisnąć tak, że nic nie jest w stanie im się oprzeć. Głowę ma twardą jak stal – niejedno drapieżne zwierzę dosłownie połamało sobie na nim zęby. Jej wytrzymałość sprawdzana jest zresztą nie raz – Gon często na nią upada na zakończenie swoich powietrznych wojaży. Krótkie przednie kończyny są wprawdzie marionetkowe, ale tę słabość całkowicie rekompensują mu umięśnione nogi. Potrafi na nich wystrzelić w górę jak rakieta, pływać jak torpeda i biegać szybciej niż najszybsze zwierzę.

Te wszystkie historyjki, w których daje łupnia kojotom, niedźwiedziom, ogromnym rekinom, tygrysom, lwom i innym drapieżnikom, za którymś razem przestają już śmieszyć. Nic się jednak nie zmienia – dalej oglądamy to samo. Pojawia się znużenie. A gdy i dalszy ciąg mangi jest taki sam, jak jej początek, do głosu zaczyna dochodzić zniechęcenie do lektury, a nawet pojawiająca się czasem irytacja. Pomysł na mangę całkowicie epizodyczną, nieposiadającą fabuły spajającej poszczególne części w całość, sprawdziłby się przy góra dwóch, trzech tomach. Ale nie przy siedmiu. Jest to poważna wada, gdyż komedia, która nudzi, traci prawie wszystkie swoje walory. Dobrze przynajmniej, że w ogóle autor zorientował się, że warto by ją kiedyś zakończyć. A to, że po przemieszaniu epizodów odbiór mangi w żaden sposób nie ulegnie zachwianiu, jest bardzo wymowne.

Jakkolwiek by na Gona nie patrzeć, wyróżnia się rysunkiem. W sytuacji, gdy nie ma dialogów, na rysunek spadają dodatkowe obowiązki, które z reguły dźwigają komiksowe dymki. Zapewne to także jest jedną z przyczyn, dla których Tanaka zdecydował się na „uczłowieczenie” mimiki zwierzęcych mordek. Efekty tego zabiegu mogę ocenić tylko pozytywnie – czytelnik w żaden sposób nie odczuwa braku dialogów. Sam rysunek obfituje w szczegóły i jest bardzo dopracowany. Zapewne mnóstwo czasu musiało zająć odręczne rysowanie zwierząt i krajobrazu (którego mamy pod dostatkiem – w końcu także i on jest w tej mandze swego rodzaju bohaterem). Niestety poziom rysunku spada z czasem. O ile w pierwszym tomie stanowi prawdziwą ozdobę mangi, o tyle pod koniec traci trochę ze swej wartości. Jakby autorowi już nie tak bardzo się chciało, albo nie miał tyle cierpliwości. Owszem, kreska nadal znacząco się wybija ponad mangową przeciętność, ale to już nie jest to samo. Zaczynają dominować ujęcia, w których brak krajobrazu (a przynajmniej szczegółowego krajobrazu). Nawet rysunki zwierząt składają się jakby ze znacznie mniejszej ilości pociągnięć ołówka. Zaczynałem wręcz sądzić, iż przyczyną takiego wrażenia może być moje zmęczenie mangą, które, szczególnie pod koniec, dało mi się we znaki, ale przeglądając pojedyncze strony po ukończeniu komiksu z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że to nie tylko wrażenie.

Gon jest tytułem oryginalnym, lecz właśnie – o wiele łatwiej jest wpaść na dobry pomysł niż go zrealizować. Mam nadzieję, że studio, które zajmuje się ekranizacją tego tytułu, zdaje sobie z sprawę z niebezpieczeństwa. Jeżeli uda im się zachować klimat mangi w połączeniu z bardzo dobrą stroną graficzną, a przy tym starannie dobrać epizody i ich liczbę, by nie znużyć widza, może powstać naprawdę ciekawe anime. Lepsze od mangi. A kto śmiało może po nią sięgnąć? Na pewno ci, którzy szukają innych spojrzeń na komiks albo komedii, które nie opierają się na durnych wybrykach nastolatków. Na nieszczęście Gona, oba rodzaje komedii mają ten sam mankament – dużą powtarzalność humorystycznych scen.

SixTonBudgie, 19 stycznia 2010

Technikalia

Rodzaj
Wydawca (oryginalny): Kodansha
Autor: Masashi Tanaka