Tanuki-Manga

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Zapraszamy na Discord!

Souichi i jego głupie klątwy

Tom 1
Wydawca: J.P.Fantastica (www)
Rok wydania: 2015
ISBN: 978-83-74714-23-5
Liczba stron: 412
Okładka
Dodaj do: Wykop Wykop.pl

Recenzja

Nieczęsto się zdarza, żeby w przesyłce z nową mangą największą radochę sprawiła mi folia bąbelkowa… Tutaj zaszedł ten przypadek, a po szczegółowy opis mojej anhedonii zapraszam do recenzji głównej. Polskie wydanie na tym tle jest… zaskakująco dobre. To doskonale przetłumaczony i wydany tomik, który ładnie wpisze się w całość serii Junji Ito – Kolekcja horrorów, co nie zmienia faktu, że pod względem zawartości jest w niej według mnie całkowicie zbędny, bo horroru w nim jak na lekarstwo.

Sama idea, żeby wydać opowiadania o Souichim jako jeden tom, jest koszmarna. Gdyby były one wymieszane z innymi, poważniejszymi utworami, to dałoby się to czytać i można by je traktować jako przerywniki, rozbijające monotonię i dające chwilę wytchnienia od ciężkiego nastroju. W obecnej formie sensu w tym nie ma najmniejszego, a powtarzające się wtręty Itou, przypominające niezorientowanym czytelnikom podstawy fabuły, potężnie denerwują. Co jeszcze gorsze, ostatnie opowiadanie Plotki kończy się w wyjątkowo paskudnym miejscu, urwane bez wyjaśnienia. Swój finał znajduje ono w opowiadaniu Zagadka nawiedzonej rezydencji, którego w tym tomie nie ma. Czy w ogóle zostanie wydane w Polsce nie wiem, poza tym jest słabe, więc wątpię w sens zamieszczania go w dalszym tomie z opowiadaniami Itou.

Z oceną tłumaczenia tego tomiku mam problem, bo czytanie dialogów i monologów jest tu mordęgą, ale z winy Itou. Postacie nie mają charakteru ani niczego ciekawego do powiedzenia. W dodatku bardzo często zaczynają „mówić ekspozycją”, czyli przedstawiać fakty czytelnikowi bez najmniejszego uzasadnienia fabularnego dla tych działań. Jedyną postacią, której uchodzi to płazem, jest sam Souichi, który bełkocze do siebie bez przerwy i omawia sam ze sobą swoje plany. Jest to uzasadnione jego pokręconą osobowością, co nie znaczy, że ciekawe i potrzebne. Fabuła tych opowiadań nie należy do skomplikowanych i większość z tych komentarzy można by usunąć ze sporym zyskiem dla tempa akcji. Tłumaczka starała się wyciągnąć z tych marnych tekstów ile się da i podratowała sytuację – treść wypowiedzi jest do niczego, ale przynajmniej została zaprezentowana żywym i dynamicznym językiem. Specyficznym wyzwaniem był Souichi, który mówi w bardzo zmanierowany i charakterystyczny sposób, co najlepiej widać po jego ekstremalnie grafomańskich zapiskach zaprezentowanych w Pełnym wrażeń dzienniku Souichiego. Ich tłumaczenie ma polot i widać w nim dużo zabawy i energii – brawa za to!

Zastrzeżenia mam niemal minimalne – nie spodobało mi się używanie nazwy deseru „lód z syropem”. Brzmi to jak literówka od „lody z syropem”, ale w dalszej części akcji okazuje się, że chodzi literalnie o pocięty lód z syropem. Jest to na polskie warunki bardzo nietypowy przysmak, więc lepiej byłoby użyć bardziej precyzyjnego określenia, na przykład „wiórki lodowe z syropem”, czy czegoś podobnego. Poza tym w opowiadaniu tytułowym Souichi i jego głupie klątwy Souichi odnajduje w lesie pewnego płaza. Owy płaz wygląda i zachowuje się jak ropucha, ale Souichi nazywa go „żabą śpiącą snem zimowym”. Souichi jest co prawda idiotą, ale bardziej stawiam na to, że chodzi o szerszy niż w polskim zakres znaczeniowy słowa „kaeru” („żaba”). Ropucha to w języku japońskim „hiki­‑gaeru” („k” udźwięcznia się na „g”), więc potocznie szybciej ujdzie nazwać ją „kaeru” niż u nas, gdzie zdecydowanie wyraźniej rozróżniamy te stworzenia. Pod koniec tego samego opowiadania Souichi nazywa już to samo zwierzę „panią ropuszką”, więc albo on, albo tłumacz jest niekonsekwentny. Swoją drogą w języku japońskim w formie grzecznościowej nie określa się płci, a po polsku Souichi, nie mając żadnych podstaw, zgaduje płeć owego stworzenia, ale to akurat spokojnie można złożyć na karb jego kretynizmu.

Poza tymi drobnostkami wydanie jest niemal wzorowe. Warto docenić, że ten tomik dobrze się kartkuje, co przy ponad czterystu stronach nie jest takie oczywiste. Bardzo podobało mi się też pozostawienie oryginalnych tytułów opowiadań i dopisanie tłumaczeń wyżej – to klimatyczne. Przyczepiłbym się jeszcze do niektórych onomatopei – cieniowane litery rodem z WordArta boleśnie kłują w oczy. Jeśli komiks zawiera elementy grafiki komputerowej, to takie litery mogą się wpisać w ogólny styl, ale Itou jest od tego jak najdalszy. Na szczęście to pojedynczy przypadek, reszta napisów ma prostą czcionkę, umiejętnie udającą rysunek ręczny.

Tablis, 24 stycznia 2016
Recenzja mangi

Tomiki

Tom Tytuł Wydawca Rok
1 Tom 1 J.P.Fantastica 12.2015