Tanuki-Manga

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Otaku.pl

Miłosne cierpienia umarłych

Tom 1
Wydawca: J.P.Fantastica (www)
Rok wydania: 2016
ISBN: 978-83-74714-24-2
Liczba stron: 406
Okładka
Dodaj do: Wykop Wykop.pl

Recenzja

Miłosne cierpienia umarłych to już siódma manga Junjiego Itou wydana w Polsce i trzecia opublikowana w serii Junji Ito: Kolekcja horrorów. Można zatem chyba założyć, że polscy czytelnicy przywykli do twórczości tego pana, a nawet, że ją polubili, skoro ukazują się u nas kolejnego tytuły tego autora.

Ten tomik nieco może różni się od poprzednich – w każdym z nich mieliśmy bowiem jedną dominującą historię, a czasami tylko jakieś krótsze w roli dodatków. Tutaj zaś tytułowa opowieść obejmuje dwieście czterdzieści pięć stron z liczącego czterysta osiem stron tomu. Czyli sporo, ale na pewno nie jest to taka sama proporcja co poprzednio. Czy wpływa to w jakimś stopniu na treść przedstawionych tu historii? Rzecz tytułowa ma wszystkie bodaj wady i zalety dzieł Itou – ciekawy, intrygujący pomysł, nawet sensowne rozwinięcie i niestety mocno rozczarowujące zakończenie. Z drugiej strony kreska wypada naprawdę dobrze i choć rysunki nie szokują tak jak w Gyo czy Uzumaki, to moim zdaniem wyróżniają się na plus. Autorowi przekonująco udało się wykreować atmosferę miasta pogrążonego we mgle i zmiany na twarzach osób, które popadają w szaleństwo. Szkoda tylko, że ta zgrabnie narysowana opowieść nie ma finału, który można by nazwać satysfakcjonującym.

W dwuczęściowym Przedziwnym rodzeństwie Hikizurich Itou po raz kolejny już zdradza słabość do czarnej komedii. Historie te wypadają moim zdaniem nieco lepiej niż Souichi i jego głupie klątwy, poprzednia manga wydana w tej serii. Ale najlepszą, choć pewnie na pierwszy rzut oka umykającą czytelnikowi częścią tego tomu, jest miniaturka Tam, gdzie mieszka ból fantomowy, po raz kolejny udowadniająca, że Itou najlepiej czuje się w krótkich opowiadaniach. Szkoda trochę, że druga taka nowelka grozy pt. Żebra nie porywa już tak samo ani pod względem rysunku, ani też treści. Kilkustronicowe Wspomnienie o prawdziwej kupie sprawia wrażenie autobiograficznej humoreski, która śmieszyć może chyba tylko jej autora. Szerzej rozpisywałem się o fabule poszczególnych opowieści w recenzji głównej i do niej też odsyłam zainteresowanych.

Już kilku moich znajomych zwróciło mi uwagę, że Miłosne cierpienia umarłych wyróżniają się okładką. To fakt, śmiało mogę stwierdzić, że manga ta ma jedną z najlepszych okładek, jeśli chodzi o komiksy Junjiego Itou. Sugestywna i plastyczna, ma pełne prawo podobać się nawet tym, którzy za twórczością tego autora nie przepadają. Rozplanowana jest w identyczny sposób jak w przypadku innych mang z tej serii – nazwisko i imię autora w lewym górnym rogu, zaś tytuł w dolnej połowie. Ciut zgrzyta mi zestawienie czcionek – pierwsze dwa słowa tytułu zapisano zwyczajną, zaś ostatnie słowo zostało niejako wyróżnione identyczną czcionką, jak ta pojawiająca się na innych okładkach mang z tego cyklu. Cóż, nie można odmówić wydawcy konsekwencji, acz przyznam, że chyba wolałbym bardziej „krwawe” litery od tych potarganych. Grzbiet prezentuje się tak jak w poprzednich tomach i choć nie byłem fanem umieszczania tam twarzy bohatera jednej ze słabszych mang Itou (Tomie pasowałaby o wiele bardziej), to na półce prezentują się one całkiem okazale. A ma być ich w końcu jeszcze dużo więcej. W mandze znajdziemy tylko jedną reklamę, poświęconą poprzednim tomom serii, nie ma tu natomiast żadnych dodatków ani odautorskich, ani wydawniczych. Gdybym mógł coś sugerować, to myślę, że przydałaby się informacja, kiedy i gdzie publikowane były poszczególne historie.

Doceniam natomiast fakt, na który niewielu pewnie zwraca uwagę – tomik dobrze się trzyma i czyta. Mam tu na myśli sytuację, w której grube przecież tomiszcze (czterysta osiem stron to nie w kij dmuchał) możemy spokojnie kartkować i rozkładać bez obaw, że nagle grzbiet mangi powie nam „nie!” (co już zdarzało mi się przy innych tego rodzaju „dużych” wydaniach). Pozostając przy kwestii lektury – nie sprawiła mi ona żadnych niespodzianek, nie miałem też do czego się przyczepić, jeśli chodzi o ewentualne błędy czy literówki. Tłumacz i korekta po raz kolejny zrobili kawał dobrej roboty. W sumie, mówimy o mandze kosztującej czterdzieści pięć złotych, więc cieszy, że wydawca przykłada się do jakości opublikowanego tytułu.

Grisznak, 6 września 2016
Recenzja mangi

Tomiki

Tom Tytuł Wydawca Rok
1 Tom 1 J.P.Fantastica 5.2016