Tanuki-Manga

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Komikslandia

Manga

Okładka

Oceny

Ocena recenzenta

7/10
kreska: 8/10

Ocena redakcji

7/10
Głosów: 2 Zobacz jak ocenili
Średnia: 7,00

Ocena czytelników

8/10
Głosów: 10
Średnia: 7,6
σ=1,11

Wylosuj ponownieTop 10

Palepoli

Rodzaj: Komiks (Japonia)
Wydanie oryginalne: 1996
Liczba tomów: 1
Tytuły alternatywne:
  • パレポリ
Widownia: Seinen; Postaci: Artyści; Rating: Nagość, Przemoc, Seks; Inne: Eksperymentalne

Drugiego podobnego tytułu prawdopodobnie nigdy nie znajdziecie. Debiutancka praca godna nietuzinkowego mangaki – rozwichrzona, niespotykana, kontrowersyjna – w której nie brak znakomitych momentów, podobnie jak tych słabszych.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl

Recenzja / Opis

Czy łatwo jest stworzyć komiks? Teoretycznie wystarczy trochę papieru, ołówek lub dwa oraz szczypta chęci. Marnie ten przepis wygląda, prawda? No właśnie, prawdopodobnie efekt będzie tak samo marny. Brakuje w nim tego, o co najtrudniej i co wyróżnia dobrego twórcę – potrzeba pomysłu, odrobiny talentu i dużo samozaparcia. Wprawdzie bez talentu także można tworzyć, ale wtedy będzie się zwykłym wyrobnikiem czy rzemieślnikiem. Z drugiej strony sam talent i pomysłowość to także za mało aby stworzyć coś wybitnego, nie tylko w komiksie, czyli dziedzinie, do której większość twórców wchodzi raczej od dołu (za czym często kryją się braki w talencie, wyobraźni i pomysłowości) niźli z góry, od strony sztuki. Czasem taki się zdarzy – na przykład Furuya – lecz myliłby się ten, kto by sądził, iż taki już ma wyłącznie „z górki”. Komiks stawia przed autorami dość specyficzne wymagania i nawet dowolność formy nie może być całkowita, jeśli nie chce się być wybitnie awangardowym, niszowym twórcą – wyrzutkiem znajdującym się gdzieś poza granicami sztuki i popkultury. Z problemami tego rodzaju musiał sobie radzić Furuya, który początkowo nie bardzo wiedział, jak zrobić mangę. Nie, wiedzy teoretycznej ani umiejętności mu nie brakowało. Najtrudniejsze było pokonanie przepaści, jaka dzieliła go, artystę plastyka, od pierwszego z brzegu mangaki. Ci pierwsi w swoich dziełach wszystko wyrażają w jednej chwili (np. rzeźbie, obrazie), podczas gdy drudzy opowiadają historię, czyli coś, co budowane i przekazywane jest w sposób rozłożony w czasie – z punktu widzenia odbiorcy. To wszystko miało wpływ na początkowy etap jego komiksowej twórczości, gdyż prace w tym czasie powstałe (poza Palepoli także Short Cuts, Garden, Wsamarus 2001 czy Plastic Girl) stanowią wyraźną odnogę wobec głównego nurtu. Wstęp ten, być może nudnawy, pozwoli jednak lepiej zrozumieć lekturę tym, którzy gotowi są zabrać się za nią nieświadomi niczego (choć zastanawia mnie, czy ktoś może po Palepoli sięgnąć przypadkowo).

Specyficzna sytuacja, w jakiej znalazł się Furuya, poniekąd wymuszała na nim stosowanie w komiksie form króciutkich lub „tylko” krótkich, nierzadko łączonych w zbiory. Cechą charakterystyczną tej mangi jest w zasadzie nigdzie nie spotykany sztywny podział na cztery panele dla każdej sceny, który dla przeciętnego mangaki byłby udręką, lecz autorowi był on niezbędny – potrzebował sztywnych ram, których mógłby się trzymać. Mając takie oparcie, mógł już zabrać się za ich wypełnianie. Tak oto powstało grubo ponad sto scen, które można podzielić na kilka typów.

Pod każdym względem najmniej interesujące okazują się sceny judaszowe (oko czytelnika spogląda przez judasza), w których dominuje zupełnie nieśmieszny czarny humor oraz obnażanie intryg biznesowych namolnych akwizytorów i temu podobnych nieproszonych gości. Być może Furuya idealnie utrafił i zrealizował swoje zamierzenia, ale osób odległych od Japonii, dla których elementy tego rodzaju „biznesu” są obce, tak to może przejmować, jak Japończyków karykatura zjawiska „pracy” z żebrania uprawianej przez Cyganów w polskich miastach. Na dodatek w tych scenach często powtarzają się te same motywy lub po prostu wykorzystywany jest tylko jeden, poddany eskalacji w kolejnych odsłonach. Nie sposób też nie zauważyć, iż graficznie prezentują się one bardzo słabo – na prostej i bryłowatej scenerii pojawia się kilka postaci narysowanych w uproszczeniu (nie mylić z niczym w stylu super­‑deformed), owszem, celowym, lecz wyglądającym po prostu nijako.

„Bezpłciowość” tych scen zdaje się tym większa, iż często sąsiadują z oryginalnymi i dobrymi, także graficznie. I tak na przykład spotkać można raczej obce twórcom komiksu zabawy stylami – raz impresjonizmem, następnie abstrakcją albo dziwadłami rodem z postmodernizmu. Dzięki temu sceny wiele zyskują, tym bardziej, że styl w nich zastosowany jeszcze pomaga wyrazić zastygłe w tych obrazach uczucia czy sensy, lub – w najgorszym razie – tworzy oryginalne tło. Reprezentantem tego rodzaju niech będzie scena miłości matki i córki, w której każdy z czterech paneli mógłby uchodzić za impresjonistyczny obraz, nawet niekoniecznie bezpośrednio powiązany z pozostałymi (elementem spajającym jest tekst). Sprawia to, że ich seksualność oraz, co by nie mówić, tabuistyczny charakter, nie są wulgarne, nie rażą – tak jak nie razi seksualność w dziełach sztuki (ze znakiem zapytania w stosunku do współczesnych „dzieł”).

Nie znaczy to jednak, że brak jakichkolwiek kontrowersyjności. Nic podobnego. Współcześni artyści (postpostmodernistyczni) szukają resztek, tych pozostałych jeszcze tabu, by je zniszczyć i zdeptać, ciesząc się wywoływanym oburzeniem. Furuya nie był wyjątkiem, sam zresztą przyznaje, że znajdował się pod wpływem postmodernizmu i jego pochodnych, co widoczne jest w jego twórczości. Dlatego też warto się zastanowić, czy na pewno chce się wziąć do ręki Palepoli, w której to mandze pośród sporej liczby różnorodnych scen pojawiają się także elementy seksu, brutalności i religii (w nietypowej formie). I chociaż nie są one celem samym w sobie, będąc raczej odnośnikami socjologicznymi, metaforami czy symbolami, to jednak zdecydowanie nie są przeznaczone dla oczu młodszych czytelników. Szczególnie w kilku ujęciach, przedstawiających mordy dokonane przez pluszowego misia na dziewczętach czy w bonusowej historii o „dowodzie miłości”.

Ale kontrowersje to nie tylko seks – autor niejednokrotnie nawiązuje do religii chrześcijańskiej, także Biblii, ukazując niektóre jej elementy z innej perspektywy – choć może „kontrowersje” to słowo trochę na wyrost. Spojrzenie na Jezusa jako kolejny okaz w pudełku entomologicznym? Obserwowany przez małego chłopca marsz mrówek przez rozstępującą się przed nimi kałużę? Ujęcia takie mają w sobie coś więcej niż tylko oryginalny pomysł. Zresztą właśnie jeden z zestawów paneli o religijnym charakterze uważam za prawdziwą perełkę tego zbioru. Jest on zatytułowany „Bóg i Budda jest tam” i należy do kolejnego typu scen – opartych na podobieństwie i złudzeniu. Zostały one tak stworzone, by jednocześnie przedstawiały dwa obrazy na raz – jeden, ten na drugim planie, dosłowny, tworzy obraz pierwszego planu na zasadzie podobieństwa (ot, drzewa stają się włosami, szyja dinozaura nosem). We wspominanej perełce nie tylko rysunek jest niejako „podwójny”, ale i znaleźć w niej można kilka poziomów sensów. Pozostałe sceny tego typu, nawet jeśli nie tak bogate w znaczenia, to i tak należą do wyróżniających się, między innymi z powodu swojej formy i walorów estetycznych.

Poza wymienionymi, w mandze można się natknąć na historie jeszcze kilku innych rodzajów, zróżnicowanych pod wieloma względami. Tak więc raz to będą dość prymitywne gagi – na poziomie kreskówek z Królikiem Bugsem (niczego mu nie ujmując), – innym razem przydarzą się przytyki do japońskiego społeczeństwa (zhierarchizowanych relacji międzyludzkich, niewrażliwości młodego pokolenia, masowej kultury kiczu, oderwania seksualności od wyższej uczuciowości, rozwiązłość). Rozrzut tematyczny jest, jak widać, spory, co owocuje w analogicznym rozrzucie wartości poszczególnych scen, bo jedne są informacyjnie puste, drugie natomiast jakąś treść przekazują, a jeśli przy okazji jest ona kilkupoziomowa i wykracza poza prostą do rozszyfrowania satyrę, czytelnik może być świadkiem wyśmienitej sceny – szkoda jedynie, że niewiele jest takich (rozkład wartości scen przypominałby – tak, matematyka jest wszędzie – krzywą Gaussa). Ciekawostką są krótkie historyjki „z życia mangaki”, w których autor dość lekko podchodzi do „męki twórczej”, przedstawiając odwieczną walkę z tym co niewidzialne, a dokuczliwe.

Jak wspominałem, poziom artystyczny zbliżony jest do poziomu „informacyjnego” mangi, a więc raz bywa świetnie, raz słabo, a w większości przypadków… Nie, nie do końca średnio, raczej bardzo nietypowo. Inność ta manifestuje się zupełnie inaczej niż w przyszłych pracach autora – już w jego drugiej mandze, Short Cuts, trudno odnaleźć choćby kilka podobieństw do Palepoli (czyli brak tego, co z perspektywy czasu można nazwać „stylem Furuyi”). Dlatego nie warto sięgać po ten tytuł w poszukiwaniu „ładnych buzi i obrazków”, bo się rozczarujemy – walory rysunku umieszczone są gdzieś indziej.

Czym nie jest Palepoli? Na pewno niczym, co można by określić mianem „łatwe, miłe i przyjemne”, lecz w swym całokształcie nie jest też wybitne (tak powiedzieć można tylko o pojedynczych scenach) – tytuł w sam raz dla lubiących komiksową alternatywę. Zaznaczam jednak, że z powodu występowania pewnych elementów nie jest on przeznaczony dla osób młodszych oraz niedojrzałych. Dla czytelników obeznanych już trochę z twórczością Furuyi manga będzie przedstawiała się jeszcze bardziej interesująco, a znalezienie zalążków pomysłów wykorzystanych później w kolejnych pracach może się okazać prawdziwą przyjemnością – szczególnie, że niektóre kiełki pomysłów wyrosły i rozkwitły dziesięć lat później (przykładem niech będzie manga Litchi Hikari Club). Można tylko żałować, że część dorobku Furuyi, szczególnie ta z początków jego twórczości, prawdopodobnie nigdy (lub co najwyżej w bardzo dalekiej przyszłości) nie doczeka się polskiego wydania – i to nawet nie dlatego, że dla niektórych może to być kontrowersyjne, lecz po prostu wielu „standardowych odbiorców mang” pewnie przeszłoby obojętnie obok tych pozycji.

SixTonBudgie, 8 czerwca 2010

Technikalia

Rodzaj
Wydawca (oryginalny): Seirindo
Autor: Usamaru Furuya