Tanuki-Manga

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Komikslandia

Komentarze

Grisznak

  • Avatar
    M
    Grisznak 6.05.2011 15:33
    drobna poprawka
    Komentarz do recenzji "Steam Punk Artbook"
    „dowód wielkiego talentu polskich rysowniczek.”
    Z całym szacunkiem dla żeńskiego w lwiej części grona, z tego co mi wiadomo, Yen płci nie zmienił i jest facetem.
  • Avatar
    Grisznak 5.05.2011 20:11
    Re: a Utena ?
    Komentarz do recenzji "Liberty Liberty!"
    Utena – jedyny, obecny w anime wątek shoujo­‑ai sensu sctricte, czyli JurixShiori, w mandze nie istnieje.
    Chirality – nie nazwałbym tego yuri, z racji zmiennopłciowości postaci.
    Gits – jedna, wciśnięta raczej na siłę scena.
    Dirty Pair – tyle tam yuri, że jedna bohaterka ma tak na imię.
  • Avatar
    Grisznak 3.05.2011 09:01
    Re: Kolej na yuri
    Komentarz do recenzji "Liberty Liberty!"
    Na yuri nie ma raczej szans. Raz, dużo mniejsza (a w każdym razie mniej głośna) grupa potencjalnych nabywców, dwa, brak analogicznych do powyższego tytułów. Dobre yuri to tytuły przeważnie nastawione na nieco starszego niż nastoletni, czytelnika, w zdecydowanej większości dramaty i obyczajówki niż komedie.
  • Avatar
    Pl
    Grisznak 5.04.2011 12:03
    No i po ptokach...
    Komentarz do recenzji "One Piece"
    W zasadzie do trzeciego tomiku się wahałem. Teraz już wiem, że za „One Piece” podziękuję. Nie tylko bubel w polskim wydaniu (który mi też się trafił), ale przede wszystkim śladowa, przewidywalna fabuła i brak humoru przekonują mnie, że to dość przeciętna manga, nie wiedzieć czemu wywołująca takie „ochy” i „achy”. Może za 10­‑15 tomów się rozwinie, ale cóż, aż tak cierpliwy nie jestem. Szkoda, bo pierwszy tomik obiecywał dużo więcej.
  • Avatar
    M
    Grisznak 4.04.2011 10:37
    Opis
    Komentarz do recenzji "Absolutnie doskonały"
    Przyczepiłbym się do zawartego w opisie sformułowania „przewidywalne shoujo dla dziewcząt…". Z założenia bowiem mangi shoujo adresowane są do dziewcząt. Wyszło takie masło maślane.
  • Avatar
    M
    Grisznak 4.04.2011 09:37
    Komentarz do recenzji "Cat Shit One"
    Kapitalny komiks! Zaskakująco wręcz dobrze oddane realia wojny wietnamskiej, z rzeczami, o których często wie się mało albo nawet wcale (m.in. udział Japończyków w tym konflikcie, reakcje ludności cywilnej lub nastawienie francuskich kolonizatorów). Bardzo dobrze oddane detale wyposażenia i uzbrojenia, świetna, dynamiczna kreska i nawet sensowna historia. Jedna z najlepszych rzeczy wydanych przez Waneko w Polsce.
  • Avatar
    Grisznak 3.04.2011 22:52
    Re: Tylko dla kociarzy
    Komentarz do recenzji "Pamiętnik kociłapki"
    Potwierdzam – sam jestem kociarz, a mangę uważam za zwyczajnie i po ludzku słabą. Ile można czytać o rzygającym kocie? Ja wiem, koty rzygają, ale robić o tym tyle stron? To ma być śmieszne? Hmm…
  • Avatar
    Grisznak 30.03.2011 10:22
    Re: re:
    Komentarz do recenzji "Grunwald"
    Nie. Póki ktoś nie wydaje mang, to Japończyków to obchodzi tyle, co zeszłoroczny śnieg. Natomiast w momencie, gdy ktoś bierze się za mangi, standard się zmienia. Nikt nie bawi się w wytaczanie procesów – reakcją w takich przypadkach jest po prostu niedawanie licencji. Są zresztą i sytuacje, kiedy drobna, nieustalona z japońskim wydawcą zmiana w polskim wydaniu, potrafi ściągnąć na polskiego wydawcę podobną groźbę (coś takiego spotkało swego czasu Waneko).
    Wynika to wszystko z faktu, że nasz rynek jest maleńki, finansowo dla Japończyków nie znaczący, a po upadku Anime Gate (i pewnych sprawach związanych z działalnością tego wydawnictwa pod jego poprzednim zarządem) Japończycy generalnie patrzą na Polskę jako na średnio wiarygodnego partnera.
  • Avatar
    Grisznak 29.03.2011 22:19
    Re: re:
    Komentarz do recenzji "Grunwald"
    Owszem, ale wobec wydawców niejapońskich mają bardzo restrykcyjną politykę. I zaskakująco dobre informacje, swoją drogą.
  • Avatar
    Grisznak 28.03.2011 23:31
    Re: re:
    Komentarz do recenzji "Grunwald"
    Nie. Studio JG wydawało te tytuły ZANIM wzięło się za wydawanie mang.
  • Avatar
    Grisznak 23.03.2011 20:44
    Re: łoł
    Komentarz do recenzji "Grunwald"
    Najprościej będzie zapewne na konwentach. Z tego co wiem, autorka ma być na krakowskim Magnificonie.
  • Avatar
    Grisznak 22.03.2011 23:03
    Re: re:
    Komentarz do recenzji "Grunwald"
    Niewydaną w Japonii i nie przez Japończyków. Princess Ai wydał amerykański wydział Tokyopop.
  • Avatar
    Grisznak 22.03.2011 22:33
    Re: re:
    Komentarz do recenzji "Grunwald"
    Primo, Kasen nie wydawał doujinów do żadnych serii, a jedynie pozycje autorskie. Secundo, Kasen nie wydawał mang – a jedynie manhwy. Ot i różnica.
  • Avatar
    Grisznak 22.03.2011 00:37
    re:
    Komentarz do recenzji "Grunwald"
    Więksi wydawcy nie za bardzo mogą wydawać takie rzeczy – przynajmniej nie ci, którzy wydają także mangi. Japończycy bardzo niechętnie patrzą na cudzoziemskich wydawców, którzy publikują doujinshi.
  • Avatar
    Grisznak 20.03.2011 14:06
    Re: łoł
    Komentarz do recenzji "Grunwald"
    Owszem, rzecz została wydana własnym sumptem, do kupienia była na Wanekonie. Z tego co wiem, autorka stara się, aby można było nabyć „Grunwald” także w Komikslandii.
    Strona autorki: [link]
  • Avatar
    M
    Grisznak 14.03.2011 13:25
    Przyzwoity seinen
    Komentarz do recenzji "Drug-On"
    Nie jest to ten typ mang, które bym szczególnie lubił, ale muszę uczciwie przyznać, że „Drug­‑ona” czytało mi się szybko, lekko i przyjemnie. Pierwszy tomik, jak na takie historie przystało, zostawia raczej więcej pytań niż daje odpowiedzi i wyjaśnień, toteż chętnie sięgnę po drugi.
  • Avatar
    Grisznak 10.03.2011 17:46
    Re: Recenzja
    Komentarz do recenzji "W.I.T.C.H."
    Powinno mu się wyjaśnić, co i jak, po czym odesłać recenzję do przeróbki, jak to wielokrotnie w dziejach Tanuki bywało.
  • Avatar
    R
    Grisznak 9.03.2011 14:28
    Gruba przesada
    Komentarz do recenzji "W.I.T.C.H."
    Zachęcony ochami i achami oraz ocenami rzuciłem okiem na mangę. Zwątpiłem. WITCH to przeciętne, sprawie zrobione magical girls, nie mając jednak niczego, co by stawiało je ponad przeciętność. Sztampowa historyjka, będąca takim bardziej różowym i mniej poważnym odpowiednikiem Sailor Moon z obowiązkowym zestawem sałatkowym bohaterek, króciutka, wyraźnie niedopowiedziana historia, sprawna ale daleka od jakichkolwiek osiągnięć artystycznych, kreska. Rozumiem, może autorka recenzji nigdy nie miała wcześniej do czynienia z gatunkiem magical girls i manga ta była dla niej objawieniem, ale bez przesady, ani to przełomowe, ani odkrywcze, ani nawet ponadprzeciętne. Już się boję recenzji mangowego „Zmierzchu” pisanej przez jakąś nastoletnią fankę Patisona i Belki.
  • Avatar
    M
    Grisznak 8.03.2011 15:55
    Drugi tomik
    Komentarz do recenzji "One Piece"
    Pierwszy tom bardzo pozytywnie mnie zaskoczył. Fajny pomysł, humor, charakterystyczni, dający się lubić bohaterowie, wymykający się shonenowym szablonom. Drugi niestety jest wyraźnie słabszy. Składa się z ciągu bijatyk a w przerwach mamy wypełnione patosem perory. Ulotnił się też gdzieś humor. Na dodatek jakość wydania – brak kolorowych stron niestety wali po oczach.
  • Avatar
    Grisznak 23.02.2011 21:03
    Re:
    Komentarz do recenzji "Claudine"
    W zasadzie Cain wyłożył wszystko, od siebie dodam, że trudno mi zrozumieć sens słowa „obraźliwy” w stosunku do fikcyjnej postaci. To chyba ten poziom abstrakcji, którego nie ogarniam.
  • Avatar
    M
    Grisznak 22.02.2011 22:22
    Niezłe
    Komentarz do recenzji "Terra e"
    Niespodzianka. Okazało się, że autorka mang yaoi potrafi stworzyć naprawdę niezłe, rasowe science fiction w starym stylu, takie jakie lubię. Sama historia zacna, ciut przypomina „Locke Superczłowiek”, aczkolwiek autorka nie popełniła dwóch błędów autora Locka – nie stworzyła omnipotentnych herosów i miała pomysł na historię. Dzięki temu całość trzyma się kupy i czyta bardzo przyjemnie, a stylowa kreska umila lekturę tego tytułu. Mamy co prawda babski fanserwis, czyli bohaterów z gołymi klatami, ale nic poza tym. Gorzej jest z postaciami – o ile w „Kaze…” tej samej autorki część postaci budziła sympatię (Serge, Rosemarine, Pascal), część antypatię (Gilbert, Carl), tak tu bohaterowie są, póki co, dość nijacy, dwójka głównych bohaterów to postaci dość jednowymiarowi. Cóż, Keiko Takemiya nie jest jednak Riyoko Ikedą i nie potrafi stworzyć tak barwnych bohaterów jak „królowa mangi”. Mimo tych uwag, „Terra E…” to przyzwoite science fiction, takie, których dziś się już nie robi. A szkoda.
  • Avatar
    M
    Grisznak 18.02.2011 15:42
    Słabe
    Komentarz do recenzji "Pamiętnik kociłapki"
    Kolejny przykład tytułu, który pewnie dobrze sprawdziłby się publikowany w odcinkach w gazecie, magazynie albo sieci, ale w skondensowanej formie tomikowej raczej męczy. Humor niemal w połowie dotyczy rzygającego kota. Czyta się to bardzo powoli i w zasadzie nie wiem, co mnie jeszcze skłania do dalszej lektury – może fakt, że jednak wydałem na to pieniądze? Rysunek bardzo uproszczony i nie mający w sobie niczego wyjątkowego. Wydawanie tego w tomikach to, moim zdaniem, nieporozumienie. Hetalia, już w racji mnogości postaci i tematów, była tu o wiele lepsza.
    Z „Cześć Michael” nawet szkoda porównywać, bo tamten komiks bił „Kociłapkę” na łeb, na szyję i to pod każdym względem.
  • Grisznak 17.02.2011 17:18:24 - komentarz usunięto
  • Avatar
    M
    Grisznak 31.01.2011 16:44
    Dobre
    Komentarz do recenzji "Dziennik z zaginięcia"
    Całkiem udany tytuł, co zawdzięcza w dużej mierze dystansowi autora do całej sytuacji. Gdyby narysował to taki Taniguci, to powstałaby zapewne manga niestrawna, ponura i dość nieprzyjemna w lekturze. Jednak Hideo Azuma podszedł do tematu zupełnie inaczej. Nie bał się kpić z własnych ułomności. Co prawda mam wrażenie, że cała sytuacja została jednak ciut podkolorowana, ale nie powiem, aby to szczególnie przeszkadzało w lekturze. Jeden z lepszych tytułów w ofercie Hanami.
  • Avatar
    M
    Grisznak 29.01.2011 23:37
    Zaskakująco udane
    Komentarz do recenzji "Kaze to Ki no Uta"
    Ciekawe doświadczenie. Pierwszy raz czytałem mangę z gatunku yaoi („MW” Tezuki nie liczę, bo choć o gejach, nie jest yaoi) i nie zacząłem wołać o wiadro po kilku stronach. Zresztą, chociaż niby seksu tu jest trochę, to jego przedstawienie stanowi ciekawy materiał do analizy – geje bowiem uprawiają seks w identycznych pozycjach co ludzie hetereoseksualni, a w zasadzie tylko w jednej pozycji – leżą jeden na drugim twarzami do siebie. A ja myślałem, że to takie pomysłowe towarzystwo… Wynika to chyba z faktu, że scenki „kukurydziane” są tu jakoś tam dopełnieniem historii a nie sensem samym w sobie – w takim przypadku zapewne odpadłbym po dwóch – trzech stronach. Oczywiście, lepiej by było, gdyby je darowano. Znamienne, w mangach yuri autorki są bardziej subtelne.
    Ale zostawmy już kukurydzę i przejdźmy do rzeczy. Na tyle na ile przeczytałem, mogę stwierdzić, ze to bardzo fajny, oldschoolowy dramat, taki typowy dla lat 70, kiedy tworzono historie smutne, tragiczne, ale bez mechów, supermocy i innych cudów – niewidów. W kresce widać wpływy Tezuki (godne uwagi, w jednym z kadrów bohaterowie czytają „Astroboya” – a akcja toczy się we Francji końca XIX wieku…). Co do bohaterów, na razie mam odczucia podobne do anime – główny bohater, Serge, wypada naprawdę dobrze, idzie wbrew temu, co na niego zwala los, ma charakter i osobowość. Gilbert jak był szmatą, tak szmatą jest. Mam nadzieję, że w mandze pokażą, jak skończył (obstawiam – marnie).
    Kreska – mniam, mniam, taką kreskę lubię, co nie jest tajemnicą. Widać, że rzecz powstawała w podobnych czasach co „Adolfowie” czy „Lady Oscar”. Dopracowane tła, szczególiki architektoniczne. Projekty postaci – cóż, bishonen w liczbie 1, do tego jeden androgyn, reszta mieści się w normie. Podejrzewam, że mała liczba bizonów to jeden z powodów, dla których komiks ten mimo wszystko nie cieszy się wielką popularnością wśród jaoistek. Niemniej, to kolejny dowód na to, jak wielki wpływ Tezuka miał na komiks japoński, nawet w tych nurtach, których sam nie uprawiał zbyt intensywnie.
    Natomiast co mnie lekko ubawiło – mam wrażenie, że była to jedna z lektur podstawowych Chiho Saito. Podobnie jak autorka „Uteny”, pani odpowiedzialna za „Kaze…” postanowiła upchnąć w jednej mandze wszystkie możliwe zboczeństwa, jakie się tylko da. Zresztą ponoć dlatego przez lata nikt nie chciał tego wydać… Może i dobrze, że trzyma się realizmu, bo inaczej nie zdziwiłby mnie tu nawet yaoi macki. Stanowczo, z racji tego, że niemal 2/3 bohaterów tej mangi to zboczeńcy, nie dziwi mnie niechęć japońskich wydawców z tamtych lat, biorąc pod uwagę, że docelowym czytelnikiem „Kaze…” miały być młode dziewczęta.
    W zasadzie, jeśli ktoś lubi mangowy oldschool w dobrym wydaniu i nie dostaje torsji na widok homo­‑niewiadomo (a Gilbert jest bardzo niewiadomo…), to polecam, bo dziś takich historii raczej się już nie tworzy.