x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
re:
Re: Uwaga, uwaga
Dziwne, ale jest w tym szaleństwie metoda
Jednego tylko nie mogę stwierdzić – pierwszy tom stoi na wysokim, pod kątem poczucia humoru, poziomie, natomiast w kwestii historii mam wątpliwości, czy ciągnięcie tego dalej ma sens. Kolejnych nie czytałem, więc nie wiem.
I jeszcze jedno – to niesamowite, jak autorka bardzo udanego ale zarazem przystępnego „Dead Nota” potrafiła stworzyć coś tak pozytywnie zakręconego. Duży szacunek z mojej strony.
re:
Re: Rzecz godna uwagi
Re: Rzecz godna uwagi
Tokyo Hotel w wersji mangowej
Re: Tokłeb
I nie, forma recenzowanej pozycji nie usprawiedliwia miałkości recenzji. Każdy tytuł da się zrecenzować po ludzku, trzeba po prostu umieć zapanować nad własnym samozachwytem i umieć się powstrzymać przed tym i owym. Tego uczy m.in. doświadczenie w pisaniu do magazynów drukowanych – tam masz jasno określone ramy i nie jest ważne, czy recenzujesz tytuł niesamowicie ambitny czy też lekkostrawny – masz te maks. 1500 znaków i musisz się w nich zmieścić. To znakomicie uczy odpowiedzialności za każde słowo, czyli tego, co jest jednym z Twoich podstawowych problemów. Pisanie w Internecie sprzyja wodolejstwu, czego przykładem są recenzje Twoje albo Gentle Monstera na anime. Swego czasu miałem sposobność recenzować najcięższy chyba gatunkowo i treściowo tytuł na Tanuki – „Bradherley no Basha”. Dało się napisać normalną recenzję? Dało. Nie tytuł jest winny, ale autor recenzji. Gwarantuję ci, że da się napisać normalną recenzję „Dark Side of The Moon” Pink Floyd tak jako jak „Diamond Bitch” Dody. Mówiąc krótko – można napisać nawet 10 stron – tylko kto to przeczyta?
Korekta na Tanuki od pewnego czasu dość mocno siadła, ograniczając się do sprawdzania ortografii. Dlatego też jestem pewien, że Twoje recenzje publikowane będą, o to możesz być spokojny. Natomiast zwróć uwagę na komentarze – ile osób komentujących Twoje recenzje, dyskutuje z wyrażonymi przez Ciebie sądami? Bo patrząc na komentarze pod nimi, mam wrażenie, że czytelnicy w zdecydowanej większości po prostu komentują tytuł, recenzji nie zauważając.
Re: Tokłeb
Piszę z o tyle wygodnej pozycji, że nie jestem już w redakcji i nie mam wpływu na to, co jest puszczane na Tanuku (ergo, jest to opinia prywatnej osoby, szeregowego czytelnika). Uczciwie przyznam, że gdybym był w korekcie, z powyższego tekstu wyleciałaby tak 1/4 co bardziej kwiecistych treści, trochę zdań a recenzję odesłałbym do poprawki, prosząc o co najmniej kilka konkretnych zdań wartościujących.
Przyczyny problemu jestem w stanie zrozumieć. Pisuję recenzje jakieś 15 lat. Miałem w życiu taki okres, kiedy faktycznie uwierzyłem, że recenzja jest nade wszystko dla jej autora, zatem wolno mu pisać ją tak, jak mu się żywnie podoba. Na szczęście, szybko się z tego wyleczyłem. Recenzje piszemy zawsze dla naszych czytelników – to oni są najważniejsi. Skoro zaś piszemy dla nich, to forma i treść winny czynić recenzję:
a) komunikatywną
b) konkretną
c) zawierającą jasno określone sądy
Nawet jeśli recenzent ma ochotę, powinien raczej kontrolować własną egzaltację i pamiętać, że po jego recenzję sięgną osoby zainteresowane opinią na temat danego tytułu. Gdy zaś przeczytają już pierwszy akapit, w którym o mandze nie ma ani słowa, to najpewniej nie będą już czytać dalej. Recenzja to nie wypracowanie w szkole – nie chodzi w niej o to, aby zaimponować pani od polskiego oczytaniem i bogatym słownictwem. Owszem, są sytuacje, kiedy sama treść tytułu wymaga dłuższej formy. Dwie najdłuższe recenzje na Tanuki („Uteny” autorstwa Ave i „Space Battleship Yamato” mojego autorstwa) są tego dowodem, ale zwracam uwagę zarazem, że obie są wyjątkami na tle innych, krótkich, konkretnych i rzeczowych. U ciebie zaś ten rozwlekły, egzaltowany, pseudoliteracki styl to niestety norma.
Czytelnik „Tanuki”, wedle danych, jakie miałem, gdy jeszcze byłem w redakcji, poświęca recenzji góra minutę, półtorej. Gdy zobaczy sześć ton tekstu, zaczynającego się na dodatek od rzeczy zupełnie niezwiązanych z interesującym go tytułem, najprawdopodobniej zamknie okno i na tym jego kontakt z recenzja się zakończy.
I tak na koniec – zajrzałem do twojej recenzji „Ikagami”. Rzeczowa, konkretna (od oceny całościowej słusznie się wstrzymujesz), pokazująca mocne i słabe strony komiksu. Da się? Da się. Można? Można.
Bełkot
A jak Anagram, M jak miłość
Re: Obiektywność? Dajcie spokój.
- raz, w poście powyżej wyraźnie używam formy męskiej
- dwa, rodzaj mojej ksywki jest wyraźnie męski
- trzy, gdyby osoba powyżej czytała „Władcę Pierścieni” J.R.R. Tolkiena, wiedziałaby, skąd pochodzi i do jakiej płci odnosi się miano „Grisznak”.
Poza tym, cenzura na Tanuki jak najbardziej istnieje i nie kryjemy tego.
Wreszcie, okeślenia „brzydki”, „słaby”, owszem, mają wydźwięk pejoratywny, ale są w zasadzie dopuszczalna formą krytyki. „Paszkwil” jest w moim odczuciu krokiem ciut dalej, zwłaszcza, że osoba, która tego słowa użyła, sprawiała wrażenie, iż nie do końca rozumie jego znaczenie.
Re: Obiektywność? Dajcie spokój.
Secundo, zachęcam choćby do lektury recenzji „Cutey Honey”, by przekonać się, że Alira nie recenzuje wyłącznie łatwych w kopaniu gniotów. Poza tym zapraszam na Czytelnię, gdzie znajdziesz kilka tekstów jej autorstwa.
Re: Obiektywność? Dajcie spokój.
Bo właśnie na tym polega dobrze napisana recenzja kopiąca. Ma ona przekonać czytelnika, że obiekt recenzji jest tak beznadziejny iż gorzej już się nie da. Chodzi o to, aby odbiorca recenzji pomyślał, że coś jest taką kaszanką, że aż warto by na to rzucić okiem.
Doświadczenie niemal 15 lat pisania recenzji pozwala mi wysnuć jeden wniosek: ludzie najchętniej sięgają po tytuły wychwalane pod niebiosa lub miażdżone walcem. Recenzje Aliry idealnie to potwierdzają.
Re: Bardzo porządnie wydany tomik!
Bez czytania samej mangi, już na skrzydełkach obwoluty, brakuje dwóch przecinków.
głupie, ale...
kicha
Re: dlaczego?
Flipside
Dobra rzecz
Re: Odnośnie tłumaczenia rosyjskich wtrętów
Nie są. Łotrami z krwi i kości są bandziory napadające na statki w Somalii. Załoga BL jest dokładnie po środku – autor bał się stworzyć realistycznych bandziorów, bo manga z z takimi postaciami byłaby zapewne dla większości nudna – zamiast tego wrzucono cycatą, fanserwiśną panienkę, cool i true.
Re: A propos pierwszego tomu...
Ktoś tu, mam wrażenie, nie zauważył (nie pytam, czy celowo), że napisałem wyraźnie: „Pierwszy tom Black Lagoon nie przekonał mnie szczególnie, aczkolwiek zaznaczam, że ocena ta nie odnosi się do całej serii, która, być może, okaże się znacznie ciekawsza, potwierdzając przy tym stare powiedzenie „Pierwsze śliwki – robaczywki”.
To gratuluję ciekawego podejścia do kwestii praworządności. Rozmowa na temat przewożonego przez nich dziecka potwierdza bowiem całkowitą atrofię jakichkolwiek standardów moralnych. Oczywiście, nie wykluczam, że w kolejnych tomach nagle zmienią się w anioły, jednak recenzja dotyczy wyłącznie pierwszego tomu.
Re: hmm
Nie, to nie zbieg okoliczności.
słabizna
super