x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
Naruto
Re: Chwila...
Re: Chwila...
Re: Recenzja subiektywna?! Przeginasz!
Bardzo spodobała mi się uwaga „Odniosłem wrażenie, że ludzi którzy mają bardzo elastyczne poczucie humoru uważa się za kogoś gorszego” – niestety, autor komentarza ma tu rację. W recenzji starałem się uniknąć takiego podejścia, krytykę kierując przede wszystkim pod adresem komiksu, ale cóż – wydaje się, że do końca nie da się tego rozdzielić. Z pewnością przykro jest przeczytać, że komiks który się doceniło, przy którym się świetnie bawiło, ktoś inny uważa za zwykłego gniota, niemniej jednak takie jest ryzyko czytania recenzji. Na pocieszenie mogę napisać, że osobom z marnym poczuciem humoru też nie jest lekko – oglądać nie ma co, czytać nie ma co, a jeszcze o sztywniactwo oskarżą.
Faktem jest, że pisząc recenzję byłem całkowicie subiektywny, i cieszę się, że zostało to zauważone, dziękuję także za słowa uznania. Ogólnie przyznam, że jestem zadowolony z wrażeń, jakie przedpisca wyniósł z lektury recenzji – mniej więcej taki był mój zamiar (oprócz tego nieszczęsnego wywyższania się) i to chciałem przekazać.
Owszem, widać że autor ma tak talent, jak i umiejętności, jednak czy to z lenistwa, czy to z braku czasu, nie wykorzystuje tych atutów. Jak wspomniano niżej, manga obfituje w białe kadry, a nawet tam gdzie ich nie ma, widać że Miwa Shirow szedł na skróty. Obszerne a częste ujęcia broni podczas walk (łatwo się je rysuje, prawda?), dymki z dialogami w charakterze jedynych elementów graficznych, do tego „gadające głowy”. Tła, początkowo stosowane dosyć często, ostatecznie prawie całkowicie znikają.
Fabularnie niestety też nie jest najlepiej; początkowo dosyć sympatyczna, przygodowa fabuła w intrygującym świecie, szybko zjeżdża w traumy z dzieciństwa, „psychologiczne” bełkoty i mętne filozofie życiowe, niestety częste w mangach, a zastępujące logiczne wyjaśnienia motywów działania postaci.
I właśnie – postacie. Może bym i przekonał się do tej mangi, gdyby autor zdecydował się na inny dobór głównych bohaterów. Uczynienie nimi najbardziej ponurych, milczących, straumatyzowanych w dzieciństwie postaci wyraźnie mówi, że Miwa Shirow idzie na fabularną łatwiznę. Cóż, zemsta i prymitywnie rozumiane poszukiwanie tożsamości to melodie proste do odegrania, nawet jeżeli nudne i wiele razy wałkowane.
Czytelnikom którzy przeczytali Dogs, i zastanawiają się nad Dogs: Bullets & Carnage, raczej odradzam lekturę.
Re: uwaga do recenzenta
Tsubasa -RESERVoir CHRoNiCLE-
Re: Mały błądzik w cytacie
Re: drobne (?) niedociągnięcie
Re: Nie rozumiem tej recenzji
Oczywiście, same kwalifikacje niczego nie przesądzają. Można wszak znakomicie znać tematykę poruszaną w komiksie, a przy tym napisać recenzję zupełnie chybioną. Niestety, odnośnie oceny Suppli, moje zdanie pokrywa się ze zdaniem recenzentki. Również przez pryzmat moich doświadczeń zawodowych, Suppli sprawia wrażenie sticomowego melodramatu.
Autorka mangi całkiem po prostu nie ma zbyt wiele do powiedzenia w temacie „praca w agencji reklamowej”. Pomysłu i uroku nowości starczyło na dwa tomy; najdalej od trzeciego, Suppli z josei przemienia się w komiks traktujący o tym, „jak przeciętna nastolatka wyobraża sobie pracę w agencji reklamowej”. Bardzo wyraźnie widoczne jest to w wątkach romansowych, które stopniowo wypierają wszystkie „poważniejsze” treści. Doprawdy, ktoś nie obeznany z realiami życia zawodowego, gotów jeszcze pomyśleć, że praca w zespole polega na romansowaniu z kolejnymi współpracownikami.
Suppli może jeszcze obronić się jako trochę poważniejsze shoujo. Jeżeli uznać, że grupą docelową są nastolatki, marzące o karierze, ale jeszcze nie mające pojęcia, czym ona naprawdę jest, Suppli może się nawet spodobać, szczególnie biorąc pod uwagę efektowną kreskę i świetne wydanie. Jako josei, niestety – zawodzi na całej linii.
Sprostowanie Studia JG
W związku z fragmentem: „Autorów zaś planujących współpracę z wydawnictwem JG, przestrzegam – jeżeli sami nie zrobicie korekty tekstów, nie liczcie, że zajmie się tym Studio JG.” uderzającym w dobre imię naszego wydawnictwa, na podstawie art. 31 Ustawy z dnia 26 stycznia 1984 r. tzw. Prawo prasowe. (Dziennik Ustaw z 7 lutego 1984 r.) obowiązującej także witryny internetowe wnioskujemy o zamieszczenie sprostowania następującej treści:
Informujemy iż wszystkie komiksy wydawane przez Studio JG przechodzą przez proces korekty językowej. Niemniej jednak *FORMA* w której otrzymujemy prace od naszych rysowników wyklucza możliwość edycji tekstu w siedzibie wydawnictwa (bardzo często teksty wpisywane są ręcznie lub też w procesie produkcji komiksu umieszczane są przez początkujących artystów na tej samej warstwie co grafika). Artyści otrzymują formularze korekty z wypunktowanymi błędami i miejscami w których trzeba dokonać poprawek. Po ich dokonaniu materiał wraca do nas i trafia do druku.
W przypadku komiksu „DN Trickster – Light x L fanbook” miała miejsce pomyłka przeoczona przez nas w pierwszym wydaniu tego komiksu – podczas procesu korekty autorki poprawiając błędy wdg. formularza korekty popełniły dodatkowe błędy o niskim znaczeniu edytorskim: literówki oraz błędy interpunkcyjne. Błędy te zostały przeoczone w procesie składu.
Drugie wydanie komiksu „DN – Light x L trickster” z stycznia br. pozbawione jest tych błędów.
W chwili obecnej wszystkie komiksy wydawane przez Studio JG przechodzą proces korekty opierający się na tych samych zasadach z uwzględnieniem drugiego czytania oraz informowaniem autorów o dokładnym procesie przygotowywania komiksu.
Z poważaniem,
Jan Godwod
Studio JG
Re: Tytuł polski
Re: pytanie do autora recenzji
Obawiam się, że gdyby Meago wydrukowany został na dobrej domowej drukarce, wyglądałby o wiele lepiej. A tak? Druk jest miejscami niewyraźny, a zamiast czerni dostajemy ciemną szarość z nierównomiernie rozłożoną farbą (jeśli porównywać do drukarki, powiedziałbym że Meago jest na poziomie atramentówki z początku wieku). A tak się składa, że autorka ma delikatną kreskę, i takie niedociągnięcia są bardzo dobrze widoczne. Tragicznie nie jest, ale moim zdaniem poziom wydania Meago pozostaje poniżej poziomu komiksów z Waneko czy JPF.
Tytułem dodatkowego wyjaśnienia – recenzja została oparta o wydanie 2 poprawione z 2007 r.
Ciekawostka.
Co mnie najbardziej zdumiało...