Oh! My Goddess
Recenzja
Dwunasty tom opowiada o dalszych perypetiach naszych bohaterów z Peorth, która koniecznie chce wyprzeć z życzeniowego interesu nieudolną jej zdaniem Belldandy, pomału wyczerpując cierpliwość pozostałych postaci. Na tym wątku skupia się cała akcja, co chyba jest zaletą.
Jak już wspominałem – mimo że Oh My Goddess składa się z luźno ze sobą związanych epizodów, to nie wszystkie są jednakowej długości. Opowieść o Peorth jest rozłożona na dwa zeszyty i w tej chwili do naszych rąk trafia drugi z nich. Jest on generalnie ciekawszy od większości tego, co było zaprezentowane wcześniej, głównie dzięki swej łączności z poprzednimi wydaniami. Niemniej jednak nie zmienia to faktu, że główny wątek fabularny, czyli historia związku Belldandy i Keiichiego, nie został popchnięty do przodu nawet o milimetr.
Jakość wydania pozostaje na wysokim poziomie, czyli znów otrzymujemy dobry papier, niezłe tłumaczenie i solidną korektę. Niestety widać też usterki. Nie wiem, czy jest to wada indywidualna, czy też występująca w większej liczbie egzemplarzy, ale mojemu tomowi brakuje stron 124 i 125.
Czy polecam ten odcinek? Generalnie tak, lecz tylko osobom, którym Boginki jeszcze się nie znudziły i – co więcej – posiadają poprzedni tom, którego fabułę kontynuuje to wydanie. Pozostali mogą go sobie odpuścić.