Oh! My Goddess
Recenzja
Tom zaczyna się od zamknięcia opowieści o pojedynku motorowym z duchem, który nasze postacie podjęły na ostatnich stronach poprzedniego zeszytu. Większość akcji koncentruje się jednak na postaci doktora Moro, epizodycznie się pojawiającego uczonego, zafascynowanego chodzącymi robotami. Zeszyt eksploatuje więc głównie wątek tych puszek, które nabijają rachunki za prąd w domu Keiichiego.
Tom – po kilku udanych – wraca z powrotem do średniego poziomu serii. Podobnie jak poprzednim, niczego mu nie brakuje i technicznie stoi na wysokim poziomie (także pod względem opowiadanej fabuły), lecz niestety nie popycha do przodu akcji, a składa się z krótkich opowieści na tematy, które zostały już wykorzystane do granic możliwości.
Wydanie nadal jest na poziomie przynajmniej zasługującym na uwagę. Druk jest dobry (choć nie bardzo dobry, w kilku dymkach tekst niebezpiecznie wyblakł, pozostając jednak czytelny), tłumaczenie także. Biały papier niezłej jakości także stawia tę pozycję na wysokim poziomie.
Tom polecam głównie wielkim fanom serii, bowiem pozostali nie znajdą w nim wiele świeżości, a jedynie poboczne motywy, które seria eksploatowała już od dłuższego czasu. Osobom, które jej nie polubiły, ten odcinek może wydawać się zwyczajnie nudny.