Oh! My Goddess
Recenzja
Hild, matka Skuld i władczyni demonów, dała się jednak przebłagać i cofnęła zaklęcie Welspera, a także opuściła dom Keichiego, co jednak nie znaczy, że porzuciła Ziemię. Jej cień ciągle czai się gdzieś w pobliżu. Co gorsza, po dłuższej nieobecności powraca też Marler. Taka koncentracja sił piekielnych w jednym miejscu nie może znaczyć nic dobrego.
Tom ten jest wielkim powrotem do tradycji serii, utrzymany jest więc w zdawałoby się przebrzmiałej już konwencji „diabły i ich sprytne plany”. Odcinek skupia się więc w całości na spiskach przy użyciu nadprzyrodzonych, dziwacznych metod i raczej średnio przypadł mi do gustu.
Niestety zmiana objętości zeszytów utrzymuje się cały czas, co absolutnie nie cieszy. Na szczęście jednak papier, druk i tłumaczenie ciągle trzymają wysoki poziom, do jakiego JPF nas już przyzwyczaiło.
Mówiąc szczerze, nie spodziewałem się po tej części niczego wielkiego i tyle samo też dostałem. To kolejny, niewnoszący niczego nowego, po tysiąckroć wałkujący znany już temat epizod opowieści, której formuła wyczerpała się już bardzo dawno temu. Tylko dla kolekcjonerów i miłośników serii.