Oh! My Goddess
Recenzja
W tomie 30 Oh! My Goddess poznamy wynik egzaminu Urd na boginkę pierwszej klasy. Dowiemy się zatem, jak sobie poradzi z zadaniem wyznaczonym przez Peorth i czy w końcu uda jej się awansować. W związku z tym pojawia się też nowa tajemnicza postać, nadzorująca w niebie przebieg próby, oceniająca kandydatów i wydająca ostateczną decyzję. Ciekawi mnie, czy będzie nam dane poznać ją bliżej, czy też zniknie po tym tomie na zawsze. Opis sprawdzianu nie jest jedynym poruszanym wątkiem i nie zajmuje całego woluminu, jedynie ponad połowę. Druga część tomiku koncentruje się na związku Keiichiego i Belldandy. Peorth uznaje, że chłopakowi brakuje siły przebicia i inicjatywy, więc postanawia wkroczyć do akcji i zachęcić go do wyznania swoich uczuć. W zasadzie trudno się z nią nie zgodzić, gdy obserwuje się jego zachowanie i widzi, jakim problemem jest dla niego wzięcie ukochanej za rękę. Tomik kończy się jednak w dramatycznym momencie i dopiero kolejne rozdziały przyniosą odpowiedź na pytanie, czy coś się zmieni w relacji dwójki głównych bohaterów. Nie da się ukryć, że większość czytelników czeka na to z niecierpliwością. Seria dawno minęła półmetek, a wątek miłosny, będący w zasadzie znakiem rozpoznawczym mangi, w ogóle się nie rozwija. Młoda para mieszka ze sobą, pracuje w jednej firmie i nic z tego właściwie nie wynika. Można to sobie tłumaczyć charakterami obojga, ich niedoświadczeniem oraz uznać, że to urocze i takie słodko nieporadne, ale jednak uczucie niedosytu pozostaje.
Jakość wydania nie uległa zmianie, co oznacza, że nie ma się czym specjalnie zachwycać, z drugiej jednak strony trudno znaleźć powody do narzekania. Przestałam nawet zwracać uwagę na brak kropki na końcu zdań oznajmujących. Tomik zawiera jedną kolorową kartkę i zamieszczoną na końcu stronę o nazwie „Happy Badge”, ale poza tym jest pozbawiony reklam i dodatków, w tym również streszczenia wydarzeń z poprzedniej części. Na przód okładki, jak również na obwolutę trafiła Belldandy w bardzo dziwnej, nienaturalnie wygiętej pozie, a na tył Urd w szkolnym mundurku. Do mojego egzemplarza dołączona jest zakładka ze Skuld, dodawana do preorderów.
Tom 30 przypadł mi do gustu. Na jego kartkach często pojawia się moja ulubiona postać z tej mangi, czyli Peorth, a do tego sporo w nim humoru i udanych kadrów. Fani serii nie powinni być zawiedzeni.