Oh! My Goddess
Recenzja
Walka z Aniołożercą na usługach Hild trwa nadal, lecz zbiera się na szczęście ku finałowi. Czy bohaterom uda się pokonać stwora, mimo że odżywia się on ich źródłami mocy? I jakie będą koszta zwycięstwa?
Mam wrażenie, że formuła tego zeszytu nie tylko nie wnosi nic nowego do serii, ale wręcz czerpie ze starych, zużytych już pomysłów. Zarówno walka, jak i fakt osłabienia mocy boginek i utrata kontroli nad nią był już bowiem przerabiany przy okazji niesławnego Programu Ostatecznej Zagłady. Tom jest więc nie dość, że nudny, to jeszcze wtórny.
Na szczęście jakość wydania pozostaje nadal tak samo dobra, jak zdołaliśmy się przyzwyczaić. Papier jest czysty i biały, druk dobry, a do jakości tłumaczenia i korekty nie potrafię się przyczepić.
Ponownie werdykt, jaki wydaję, jest negatywny. Oh My Goddess jest serią, którą bardzo lubię, lecz niestety z tomu na tom jest ona coraz bardziej wymuszona i nudna, kontynuowana na siłę i pozbawiona jakiegokolwiek pomysłu na rozwiązanie wątków.