Oh! My Goddess
Recenzja
Tym razem dowiemy się kilku rzeczy o rowerach… Na przykład, jak to jest, nie umieć jeździć na tego typu urządzeniu, i czego potrzeba, żeby się nauczyć. Przy okazji przyjdzie nam obserwować zmagania z nieprzyjemnym nadprzyrodzonym pasożytem, poznamy też nową bohaterkę i jej związki z zakopanym gdzieś na politechnice skarbem.
Jak widać, mamy tu do czynienia z typowym tomem Oh! My Goddess. Fabuła obraca się wokół życia codziennego naszych bohaterów, nieznacznie tylko wzbogaconego o nadprzyrodzone motywy. Całość czyta się przyjemnie, niestety jednak – z lekkim znudzeniem. Seria wyraźnie drepcze w kółko, opowiadając ciągle o tym samym i nie podejmując nowych motywów.
Pod względem technicznym ten tomik niewiele różni się od poprzednich. Rysunek jest ładny, polskie wydanie nie odbiega od ustalonych wysokich standardów. Warto zwrócić uwagę na pojawiające się w tym tomie wstawki, w których rysownik omawia wszystkie wykorzystane w serii pojazdy. Nie jest to może encyklopedia, ale można się z nich dowiedzieć kilku ciekawostek.
Podsumowując – kolejny tom Oh! My Goddes, niestety identyczny, jak wszystkie poprzednie. Sam w sobie bardzo przyjemny, niemniej jednak nasuwający pytanie – ile można czytać takich samych odcinków, zanim się seria nie znudzi?