Oh! My Goddess
Recenzja
Belldandy, zgodnie z planem wymyślonym przez Keiichiego, dzieli się na kilka małych istot, przyciągając w ten sposób uwagę Halval. Boginka dezaktywuje na chwilę wznoszoną przez siebie osłonę, umożliwiając Glühendes Herzowi wydostanie się z chronionej przestrzeni. Najszybsza miotła we wszechświecie natychmiast przystępuje do ataku. Wydarzenia te, czyli finał pojedynku z Halval, zajmują dwa pierwsze rozdziały czterdziestego pierwszego tomu Oh! My Goddess. Pozostałe pięć poświęcono potyczce z następną diablicą. Nowa przeciwniczka ma na imię Thrym i jest mistrzynią w używaniu pięści. Rzuca drużynie Keiichiego wyzwanie, by sprawdzić, co właściwie potrafią jej poszczególni członkowie. Atakuje jako pierwsza i bez problemu unicestwia rozstawione przez Belldandy pole ochronne. Od razu stwierdza, że potrafi zniszczyć wszystko oraz że nikt i nic nie oprze się sile jej pięści. Urd postanawia jej udowodnić, jak bardzo się myli, jednak Thrym z łatwością odpiera jej zaklęcie. Następnie do działania przystępuje Skuld, używając całego swojego wybuchowego arsenału, co również nie przynosi większych efektów. Mam tylko nadzieję, że z biegiem fabuły obydwie siostry do czegoś się w końcu w trakcie tej misji przydadzą, bo na razie pełnią jedynie funkcję komediową i wymagają ciągłej ochrony. Belldandy wkracza do akcji jako ostatnia z boginek, jednak nawet ona nie jest w stanie pokonać Thrym. Dopiero Keiichi wpada na pomysł, jak rozwiązać problem i przejść dalej.
Thrym okazuje się postacią wyjątkową pod wieloma względami, przez co wątek z jej udziałem czyta się z zainteresowaniem, ale też z pewnym niedowierzaniem i zdziwieniem. Charakteryzuje ją niesamowita wola walki oraz zahartowane i wyćwiczone ciało, czerpie też prawdziwą radość z pojedynków, w szczególności z równorzędnym przeciwnikiem. Sam jej wygląd zaskakuje, zwłaszcza w porównaniu z innymi kobiecymi postaciami występującymi w tej mandze. Jest wysoka, dobrze zbudowana, umięśniona i hojnie obdarzona przez naturę biustem, bez którego po prostu wyglądałaby jak mężczyzna. Do tego odznacza się niezwykle bogatą mimiką, co doskonale podkreśla wymowę wielu scen, przy czym nic nie przebije jej pozy ze strony 61.
Thrym, zapewne jako jedna z wiodących postaci omawianego tomu, trafiła na tył obwoluty i skrzydełko, narysowana z nietypowej perspektywy. Sprawia przy tym wrażenie nastawionej bojowo i nieco szalonej. Żeby obejrzeć w całości rysunek z nią w roli głównej, należy rozprostować skrzydełko. Podobny zabieg zastosowano już w poprzednim woluminie, więc być może takie rozwiązanie wprowadzono już na stałe. Przód obwoluty zdobi wizerunek uroczo uśmiechniętej Belldandy. Na przednie skrzydełko trafiła cały czas bezimienna podwładna Hagall, która samą siebie określa jako prowadzącą atrakcje. W środku znajdziemy jedną kolorową kartkę, przeznaczoną na stronę tytułową, tym razem z Keiichim, a nie którąś z boginek, i spis treści oraz siedem rozdziałów. Wolumin nie zwiera żadnych dodatków ani błędów.