Gdy zapłaczą cykady - Księga pokuty
Recenzja
Drugi tom Księgi pokuty rozpoczyna się ostrym rozwojem paranoi Reny. Choć wynika to logicznie z poprzedniego tomu, tam obserwowaliśmy jedynie zaczątki choroby. Teraz zaś, podsycone lekturą notatników Takano podejrzenia, połączone z osobistymi lękami i wzmocnione przez zbiegi okoliczności, kumulują się w takim natężeniu, że bohaterka nie ma już cienia wątpliwości co do otaczającej ją konspiracji. W tym momencie na scenę aktywnie wkracza Keiichi. Świadomy postępującego obłędu przyjaciółki, robi co może, aby jej pomóc, przez chwilę nawet wierząc w jej wersję wydarzeń. Jednak wszystko zmierza nieuchronnie do konfrontacji, której zapowiedź widzieliśmy na początku pierwszego tomu Księgi pokuty.
Tomik ten w o wiele większym stopniu niż pierwszy łączy się z Księgą uprowadzenia przez demony. Tym razem role się po prostu odwracają. Tam obserwowaliśmy, jak w paranoję popada główny bohater, tutaj zaś coś podobnego widzimy u Reny. Istotnym, by nie rzec kluczowym momentem jest scena, w której Keiichi przełamuje barierę wersji wydarzeń i przypomina sobie to, co wydarzyło się w tamtym scenariuszu. To pierwsza taka sytuacja w tej mandze, zwiastująca niejako, że zbliżamy się do finału (choć sporo jeszcze czasu musi upłynąć). Drugim takim elementem jest to, że bohaterowie bardzo aktywnie podejmują walkę. W Księdze uświadomienia prowadziła ją osamotniona Mion Sonozaki, tutaj walczy Keiichi, a także Rena, choć ona, mimo że kierowana dobrymi intencjami, staje się mimowolnie antagonistką.
No właśnie, Keiichi – jego rola w tym epizodzie jest istotna, choć protagonistką pozostaje niewątpliwie Rena. Dowiadujemy się sporo o jego przeszłości, w tym o rzeczach, o których do tej pory nie mieliśmy pojęcia, przez co obraz staje się wreszcie kompletny. Im bliżej końca, tym bardziej aktywnym bohaterem się staje, aż ostatecznie to na niego spada największa odpowiedzialność. Wyraźnie natomiast zmarginalizowano resztę obsady. Satoko nie odgrywa tu praktycznie żadnej roli (choć kolejny tom, Księga wielkiej rzezi, to do pewnego stopnia wyrówna). Rika natomiast jest mocno tajemnicza, choć także dość bierna, trudno powiedzieć, aby robiła naprawdę dużo. Wszystko sprawiać może wrażenie, że to jeszcze nie ten moment, że jeszcze trzeba poczekać. O ile w poprzednim tomie byliśmy świadkami zjednoczenia całej paczki, to teraz, w obliczu kolejnego kryzysu, jest o to już trudniej.
Dostajemy tutaj kilka kolejnych hipotez na temat fenomenu Hinamizawy, ale zrobiono to w tak specyficzny sposób, że od samego początku traktujemy je z dystansem, od razu dochodząc do wniosku, że to zasłony dymne. Ale z drugiej strony, czy właśnie takie otwarte powiedzenie „To tylko żarty!” nie jest przypadkiem formą zamazania śladów i dodatkowego zwiększenia zamieszania? Teoria pasożytów, na której opiera się historia zaprezentowana w tym tomie, może wydawać się śmieszna, zaś to, o czym mówi Rena, sprawia wyraźnie wrażenie hipotezy osoby z problemami psychicznymi. Gdyby na tym wszystko się kończyło, pewnie spawa byłaby prostsza. Jednak manga zawiera coś więcej – epilog, w którym pojawia się policjant znany już z Księgi marnowania czasu. I ten fragment sprawia, że liczba wątpliwości jeszcze narasta.
Podsumowując, można powiedzieć, że tom ten kończy niejako środkową część cyklu. Ilość zagadek i pytań narosła i spiętrzyła się, przez co czytelnik chciałby już wreszcie otrzymać odpowiedzi, jednak w kluczowych kwestiach nadal tak naprawdę nie wiemy praktycznie nic. Ta wiedza została zarezerwowana dla dwóch ostatnich, najdłuższych części cyklu.
To grube tomiszcze, liczące ponad 540 stron, co czyni je zdecydowanie jednym z największych w całej serii, ale lektura była bardzo szybka. Może dlatego, że akcja generalnie idzie sprawnie do przodu, sporo tutaj dynamicznych scen i epizodów, a mniej dłuższych, przegadanych momentów, które w pierwszym tomie występowały nieco gęściej. No i presja czasu, tu naprawdę chcemy czytać dalej, aby wreszcie dowiedzieć się, co i jak. Gdy zaś dochodzimy do finału, akcja gna jak rzadko nawet w tej serii. Na okładce znaleźli się Rena i Keiichi – ten drugi po raz pierwszy w dziejach cyklu (jeśli naturalnie liczymy okładki polskich wydań), co może być ciekawostką, zważywszy na fakt, że jest głównym bohaterem.
Jeśli chodzi o polskie wydanie, zauważyłem, że jest to pierwszy przypadek, kiedy okładka drugiego tomu (a właściwie – czwartego) nie została wydrukowana w kolorze na kredzie. Przynajmniej w posiadanym przeze mnie wydaniu (acz o ile się zorientowałem, to odosobniony przypadek) zabrakło jej, podobnie jak spisu treści dla tego tomu. Co ciekawe, mimo generalnie przyzwoitego poziomu tłumaczenia i korekty, w tomie tym dosłownie na jednej stronie (518) trafiły się dwa identyczne, dziwne błędy – przeniesienie pojedynczej ostatniej litery wyrazu do następnej linijki.
Tomiki
Tom | Tytuł | Wydawca | Rok |
---|---|---|---|
1 | Tom 1 | Waneko | 4.2017 |
2 | Tom 2 | Waneko | 7.2017 |