Tanuki-Manga

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Komikslandia

Manga

Okładka

Oceny

Ocena recenzenta

8/10
postaci: 9/10 kreska: 8/10
fabuła: 6/10

Ocena redakcji

brak

Ocena czytelników

7/10
Głosów: 29
Średnia: 7,34
σ=1,6

Recenzje tomików

Wylosuj ponownieTop 10

Materia Dziwactwa

Rodzaj: Inne (Japonia)
Wydanie oryginalne: 2009
Liczba tomów: 1
Tytuły powiązane:

Dwa anioły trafiają do świata ludzi, w którym uczą się nowego życia. Bardzo udana pozycja stojąca na granicy „dramatu” i „okruchów życia”, okraszona humorem, ale posiadająca też drugie dno.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl
Ogryzek dodany przez: macis

Recenzja / Opis

Gabriel był zwyczajnym studentem prawa objawionego do dnia, w którym znalazł na ulicy Głowę. Nie, nie taką odciętą od jakiegoś biednego żywego stworzenia, ale sztuczną, jakiej używają fryzjerzy lub makijażyści do ćwiczenia warsztatu. Oczywiście, tak jak każdy szanujący się student by uczynił, zabrał ją do domu i postawił na biurku. Od tego momentu zaczęło się z nim dziać coś dziwnego – zmienił fryzurę i styl ubierania, a jego zachowania nie można już było określić jako normalnego. Gabriel został fryzjerem! Rzucił studia i zaczął robić błyskawiczną karierę, aż w końcu wylądował na międzynarodowym konkursie fryzjerskim (opłaciło się codziennie ćwiczenie fachu na Głowie, której dziwnym trafem co noc odrastały włosy), który oczywiście wygrał. Niestety, nie wiedział, że po konkursie wszystkie sztuczne głowy lądują na policyjnej strzelnicy. Pod wpływem szoku spowodowanego stratą Głowy Gabriel zemdlał, a gdy się ocknął, nie pamiętał ani rzeczonej Głowy, ani całej swojej fryzjerskiej kariery. Wylądował w szpitalu, gdzie stwierdzono, iż padł ofiarą Materii Dziwactwa.

Mikael był studentem stosunków międzygatunkowych, który w wyniku pewnych zdarzeń zaczął się pasjonować wróżeniem z kart. Z tego powodu wszystkie pieniądze wydawał na specjalistyczne księgi i doszło to tego, że aby przetrwać, zmuszony był wróżyć w zamian za jedzenie. Jego ambicje sięgały jednak coraz dalej, wciąż zgłębiał wiedzę tajemną, aż w końcu udało mu się spotkać samego Tarota. Mikael poprosił o mądrość i otrzymał ją, ale w zamian musiał oddać Tarotowi swój charakter. Stał się bierny i obojętny na wszystko. Takie zachowanie irytowało i raniło jego przyjaciół, którzy w końcu opuścili go. Wtedy Mikael zapragnął odzyskać charakter. Dokonał więc ponownej wymiany z Tarotem. Mogłoby się wydawać, że wrócił do poprzedniego stanu, jednak tydzień później wylądował w szpitalu po nieudanej próbie udowodnienia, że rzeczywistość jest iluzją. Stwierdzono u niego ostry atak Materii Dziwactwa…

Czym jest owa tajemnicza Materia? Dziwnym bytem, przybierającym najróżniejsze formy, o którym wiadomo tyle, że atakuje układ nerwowo­‑duchowy nosiciela i prowadzi do nieodwracalnej mutacji jego aury. Na chorobę, którą wywołuje, nie znaleziono jeszcze lekarstwa, a jest ona śmiertelna. Śmiertelna dla aniołów, bo to o nich cały czas mowa… Tak więc wyżej wymienieni panowie zostają wyrwani z dotychczasowego życia i zesłani do strefy ludzi. Po co? Żeby odnaleźć najbardziej przepełnionego Materią człowieka i zamienić go w anioła. W jakim celu? Zapewne ma to jakoś pomóc w walce z dziwną chorobą…

Wbrew pozorom nie jest to jednak historia przepełniona akcją. Wręcz przeciwnie, bliżej jej do obyczajówki. Pozornie główny wątek poszukiwań zostaje zepchnięty na dalszy plan przez przeżycia bohaterów. Oni wcale nie chcieli nigdzie wyjeżdżać, zostało im to odgórnie narzucone, więc przede wszystkim starają się odnaleźć w nowej sytuacji. I mam tu na myśli nie tylko zmianę środowiska – przecież ataki Materii Dziwactwa często kończą się śmiercią, a u osób, które już raz miały z nią styczność, bardzo prawdopodobny jest nawrót. Mikael i Gabriel spotykają ludzi i aniołów (których wcale nie brak w pozornie ludzkiej strefie), ucząc się nowego życia poprzez wiele pomniejszych doświadczeń. I tak od spotkania do spotkania, od wydarzenia do wydarzenia, spokojnie toczy się historia. Gdzieś po drodze wyjaśnia się, czym naprawdę jest Materia, czemu dla aniołów kontakt z nią źle się kończy i dlaczego w ogóle je nawiedza. Żeby jednak nie było za poważnie i nudno, całość przyprawiona została charakterystycznym dla Katarzyny Wasylak humorem, znanym być może niektórym z Dead Nota. Autorka wysoko stawia poprzeczkę, żarty stoją na przyzwoitym poziomie i naprawdę śmieszą, a to niestety ostatnio zdarza się coraz rzadziej.

Bohaterowie są zdecydowanie najmocniejszym punktem komiksu. Autorka wykreowała bardzo solidne postacie, które w zasadzie stanowią jego siłę napędową. Każda ma dobrze zarysowany charakter, a decyzje i reakcje wyraźnie z niego wynikają – w rezultacie otrzymujemy gromadkę, która pomimo swoich dziwactw i teoretycznego oderwania od rzeczywistości wypada bardzo przekonująco i łatwo zaskarbia sobie sympatię czytelnika. Oprócz Mikaela i Gabriela na uwagę zasługuje Senoi – anioł, który wdraża ich w nowe środowisko, Kelly – tajemnicza osoba z jakiegoś powodu nosząca na głowie karton, „emo” nastolatek Eryk i Kotek Psychotek, który dla fabuły ma może znikome znaczenie, ale momentalnie budzi sympatię i nie wiedzieć czemu, na długo zostaje w pamięci. Raz czy dwa wpadną też starzy znajomi z Česarego, a niektórzy z nich na koniec wprowadzą spore zamieszanie.

Dodam od razu, że pojawiają się tu elementy yaoi, jednakże ten wątek na pewno nie jest dominujący i na dobrą sprawę stanowi jedynie dodatek. Mogłoby go nie być, nie zrobiłoby to specjalnej różnicy. Ale jest i wzbogaca relacje między postaciami, czyniąc je o wiele bardziej skomplikowanymi, a przez to bardziej interesującymi. Osoby neutralnie nastawione, niespecjalnie zainteresowane śledzeniem rozwoju relacji męsko­‑męskich, mogą więc śmiało ten wyróżnik zignorować i sięgnąć po komiks; z kolei jeśli ktoś chciałby przeczytać Materię Dziwactwa tylko z jego powodu, szczerze odradzam – po co się niepotrzebnie zawieść i zniechęcać? Możliwe natomiast, że antyfani gatunku będą w stanie przymknąć na to oko – te trzy czy cztery strony zawsze można pominąć.

Tym, co bardzo sobie cenię w twórczości Hitohai, jest fakt, że jej komiksy zazwyczaj nie służą wyłącznie rozrywce. Zawierają drugie dno, starają się przekazać coś więcej. Co ważne, nigdy nie robią tego w nachalny sposób. Bohaterowie nie wygłaszają wzniosłych monologów i nie dokonują heroicznych czynów. Mimo to podczas czytania w naturalny sposób rodzą się pytania, a pewne refleksje nasuwają się same. Gdy spojrzeć dokładniej, Materia Dziwactwa okazuje się opowieścią o ludziach i ich potrzebach. O pragnieniach i różnych sposobach dążenia do ich spełnienia. O tym, że nie ma w nich nic złego, bo są przecież nieodłączną częścią każdego z nas. A także o tym, że każdy człowiek ma w sobie taką gorszą, egoistyczną część, której nie powinno się wykorzeniać, bo byłoby to sprzeczne z naturą. Należy ją przede wszystkim zrozumieć, później zaakceptować i nauczyć się nad nią panować. W ten sposób można osiągnąć równowagę wewnętrzną, bez której szczęśliwe życie jest niemal niemożliwe. Próba zwalczenia części siebie nieuchronnie prowadzi do klęski.

Jedyną poważną wadą komiksu jest zakończenie, a właściwie jego brak. Akcja urywa się w dosyć dramatycznym momencie, a czytelnik zostaje uraczony jedynie krótkim podsumowaniem i niewielkim dopiskiem „to be continued”. I rzeczywiście, ciąg dalszy nastąpił, ale w nietypowy sposób i nie zdziwiłabym się, gdyby znalazły się osoby szczerze zirytowane takim obrotem sprawy. Otóż zamknięcie wątków Materii Dziwactwa nastąpiło w trzecim tomie Česarego. Tak więc, jeśli ktoś chce poznać całą historię, musi liczyć się z koniecznością przeczytania wszystkich trzech tomów wyżej wymienionego komiksu (bo czytanie tylko ostatniego zupełnie mijałoby się z celem, trudno byłoby się połapać nawet w samym wątku Mikaela i Gabriela). Mnie takie rozwiązanie przypadło do gustu, zwłaszcza że te historie bardzo ładnie się przeplatają i uzupełniają. Miałam jednak spory dylemat, w jaki sposób ocenić fabułę – biorąc pod uwagę całą historię, czy tylko tę zawartą omawianym tomiku? Ostatecznie wybrałam to drugie i stąd ocena za fabułę jest obniżona o jedno oczko. Swoją drogą, niezły chwyt marketingowy. Ale celny, bo komu przypadła do gustu Materia, ten Česarym raczej się nie rozczaruje. W zasadzie, recenzowany tytuł jest dobrą próbką dla kogoś, kto chciałby spróbować Česarego – pozwala przyzwyczaić się do stylu prowadzenia historii i kreski autorki, a jednocześnie jest bardziej uporządkowany i łatwiejszy w odbiorze (tym razem mamy do czynienia z tradycyjnym kadrowaniem).

No właśnie, kreska. Fani dziewcząt o regularnych, łagodnych kształtach i wielkich, lśniących oczętach nie mają tu czego szukać, podobnie jak fanki bishounenów w tradycyjnym tego słowa znaczeniu. Postacie są rysowane wyrazistą, wręcz kanciastą kreską. Występuje dużo cieniowania i szarości, tego typu zabiegi pojawiają się też często w charakterze tła, którego w innej formie uświadczymy niewiele (co ciekawe, wcale nie wpływa to negatywnie na odbiór całości, a wręcz wpisuje się w konwencję). Dużą zaletą jest bardzo dobrze oddana mimika twarzy (bolączka wielu mang) i niezwykły dynamizm rysunków – aż chciałoby się zobaczyć, jak wyglądałby komiks akcji rysowany przez Hitohai. Nie można też odmówić autorce staranności – świadczą o tym zwłaszcza wspomniane wcześniej zabawy cieniowaniem, których zrobienie z pewnością wymagało wysiłku. Zdaję sobie sprawę z tego, że taki styl rysowania może zniechęcać i albo się go kocha, albo nienawidzi (niżej podpisana zdecydowanie należy do tej pierwszej grupy), ale warto spróbować się przełamać, bo całość jest tego warta.

Trudno określić, komu Materia Dziwactwa na pewno się spodoba. Z daleka z pewnością powinni się trzymać zagorzali przeciwnicy yaoi i osoby spragnione akcji albo skomplikowanej fabuły – to zdecydowanie nie ten gatunek. Natomiast fani obyczajówek z elementami dramatu i ci, dla których ważne są wiarygodne psychologiczne postaci, powinni być usatysfakcjonowani, podobnie jak osoby lubiące historie, które chcą przekazać coś więcej. Komiks dobrze się też sprawdza jako komedia, bo mimo wyraźnego przesłania, całość jest lekka w odbiorze i na pewno sama w sobie nie przytłacza ani nie dołuje. Wszystkich niezdecydowanych serdecznie zachęcam do lektury – warto zaryzykować, w końcu to tylko jeden tomik.

Yumi, 8 maja 2011

Technikalia

Rodzaj
Wydawca (oryginalny): Studio JG
Autor: Katarzyna Wasylak

Wydania

Tom Tytuł Wydawca Rok
1 Tom 1 Studio JG 2.2009