Manga
Oceny
Ocena recenzenta
5/10postaci: 6/10 | kreska: 6/10 |
fabuła: 5/10 |
Ocena redakcji
brakOcena czytelników
Top 10
Otaku no Musume-san
- Otaku's Daughter
- おたくの娘さん
Czy ofermowaty otaku może sprawdzić się jako samotnie wychowujący dziewięcioletnią dziewczynkę ojciec? Przyjemna komedia obyczajowa, połączona z mniej przyjemnym dramatem.
Recenzja / Opis
Kouta Morisaki, lat dwadzieścia sześć, zatwardziały otaku. Niedawno przeprowadził się do pensjonatu, w którym pokoje wynajmują ludzie o podobnych zainteresowaniach. Jego jedynym źródłem utrzymania jest rysowanie doujinshi i pomaganie sąsiadowi – znanemu mangace w charakterze asystenta. Pewnego dnia do jego drzwi puka dziewięcioletnia dziewczynka, twierdząc, że jest jego córką i przez problemy finansowe matki nie ma gdzie się podziać. Kouta jest w szoku. Przypomina sobie jedyną dziewczynę, z którą przez krótki czas chodził w liceum, zanim ta nagle zniknęła. Ostatecznie uznaje, że nie ma wyjścia i przygarnia dziewięcioletnią Kanau pod swój dach. Mały pokój zapchany figurkami i innymi gadżetami nie jest dostosowany do mieszkania we dwoje, ale to tylko początek wyzwań, przed jakimi staje bohater, tym bardziej, że jego córka wcale nie jest zachwycona, że jej ojciec to otaku.
Mangi i anime, w których główni bohaterowie to otaku, zawsze mnie przyciągały, zwłaszcza komedie, w przypadku których można było pośmiać się ze swoich upodobań i spojrzeć na siebie w krzywym zwierciadle. Otaku no Musume‑san jak najbardziej można do nich zaliczyć, znajdziemy tu nawet odrobinę czarnego humoru, choć pewnie większości czytelników trudno będzie się wczuć w faceta dobijającego trzydziestki, zmuszonego samotnie wychowywać dziecko. Manga należy do seinenów i przeznaczona jest dla bardziej dojrzałego widza, przy czym nie chodzi tutaj o treści dla dorosłych, a ogólną atmosferę, która dla młodszych odbiorców będzie mało atrakcyjna.
Autor dokładnie zaplanował, o czym będzie jego manga i rzeczywiście wszystkie wątki zostały w pełni zrealizowane, zaś dwa główne tematy, czyli problemy dorosłego otaku anime oraz zmagania z samotnym wychowaniem dziecka, przeplatały się bardzo zgrabnie. Ten drugi wątek spodobał mi się od samego początku, choć końcowe tomy zepsuły odbiór całości, ale o tym później. Na początku problemy samotnego ojca potraktowane zostały w sposób komediowy, jednak z kolejnymi rozdziałami dało się odczuć, że autor chce wprowadzić trochę poważniejszą nutę, chociaż przez większość mangi „poważniejszą” nie oznaczało, że przesadzoną i wymuszoną. Zostałam pozytywnie zaskoczona sytuacjami, przed którymi mangaka postawił nie tylko Koutę, ale również małą Kanau, bo przyczyny problemów na płaszczyźnie ojciec‑córka leżą nie tylko po stronie mężczyzny, ale również dziecka. Oboje muszą nauczyć się czegoś o sobie, oboje mają problemy z akceptacją siebie i oboje doświadczają przemiany na lepsze. Kouta jako otaku musi zrozumieć, że nie może stawiać swoich pasji wyżej od dziecka, przyzwyczaić się do obowiązków, jakie niesie opiekowanie się córką. Kanau zaś stopniowo zaczyna akceptować zainteresowania ojca i staje się bardziej wyrozumiałą córką, godząc się z faktem, że jej tato nie jest tatą idealnym. Wielkim plusem mangi pozostaje sama postać Kanau, która jako dziewięcioletnia dziewczynka nie wydaje się przesłodzona. Dzieci jako bohaterowie mang często kojarzą się z wysokim, dla wielu czytelników niestrawnym, poziomem słodkości, a Kanau zachowuje się bardzo autentycznie – potrafi być wścibska, reagować jak księżniczka i oczekiwać od dorosłych niestworzonych rzeczy, a jednocześnie okazuje się inteligentna i potrafi wesprzeć ojca w trudnej sytuacji.
Z drugiego głównego wątku, codziennych problemów otaku, jestem mniej zadowolona, bo jako komedia mógł wypaść zdecydowanie lepiej, zwłaszcza że odniesienia do innych mang i anime pozwalały na wprowadzenie elementów parodii. Wprawdzie pojawiają się wzmianki o Mahou Shoujo Lyrical Nanoha, Fate/stay night, czy starszym Urusei Yatsura, ale są to nic niewnoszące nawiązania. W drugiej części serii ten wątek zostaje rozbudowany po tym, jak bohaterowie wybierają się na Comiket (wielka impreza połączona z targami doujinshi, odbywająca się dwa razy w roku). Kouta staje przed pytaniem, czy nadal rysować amatorskie komiksy, czy zostać profesjonalnym mangaką, zaś jedna z jego sąsiadek, Haruka, też ma swoje problemy jako rysowniczka. Jednocześnie czytelnik musi wykazać się odrobiną wyrozumiałości, bo w mandze jest pełno perwersyjnych figurek i gadżetów, a jeden z lokatorów apartamentu, Chihiro, jest pełnoprawnym „loliconem”, który biega za małymi dziewczynkami jak szalony, przynajmniej dopóki nie zażyje odpowiedniej ilości cukru. Ujęć na bieliznę Kanau wyliczyłam dwa na wszystkie jedenaście tomów, choć trzeba przyznać, że były zupełnie zbędne.
Moim zdaniem manga nie miała na celu wzbudzić kontrowersji, jednak znalazło się tu kilka elementów, które mogą wywołać mieszane uczucia u niektórych osób – wcześniej wspomniany Chihiro i jego zainteresowania, nagłe zamążpójście dziewczyny w wieku szkolnym za dużo starszego mężczyznę, matki zostawiające swoje dzieci czy ogólny obraz kobiet, które są tutaj mocno demonizowane. Łatwo dorzucić do tego wydarzenia z końca mangi, które zdecydowanie obniżyły ocenę całości, bo takiego poplątania i intryg nie spodziewałby się nikt czytający potencjalnie lekką komedię. Wydaje mi się, że autor z czystą przyjemnością robi z matki Kanau potwora, zaś inne kobiety obsadza w rolach krzywdzicielek głównego bohatera, podczas gdy Koutę czyni najbardziej pechowym mężczyzną na całym świecie, dobijając go na różne sposoby i nie patrząc na to, czy jest to wyważone, czy przesadzone. Cały spisek okazuje się tak sztuczny i przekombinowany, że czytelnik zastanawia się, czy na pewno wciąż czyta tę samą obyczajową mangę.
Ostatecznie manga pozostawia mieszane uczucia. Z jednej strony to okruchy życia, przybliżające relacje ojciec‑córka, z drugiej historia o otaku, z trzeciej zwariowana komedia, a z czwartej dramat psychologiczny. Byłoby to strawne, gdyby autor potrafił balansować między komediowymi wstawkami a poważnymi wątkami. Pomijając końcowe rozdziały, problem nie polega na tym, że po zabawnych wydarzeniach nagle zostaje wepchany dramat, bardziej chodzi o brak konsekwencji w treści i świecie przedstawionym. Kiedy już myślimy, że dany temat przyporządkowany jest do wątków komediowych, w pewnym momencie robi się z tego znaczący problem. Czytelnik nie wie, co ma traktować na serio, tym bardziej, że autor przeskakuje pomiędzy nastrojami, a nawet wstawia dziwne elementy, które trudno przyporządkować do świata przedstawionego.
Kreska nie zachwyca, choć po takiego typu serii nie spodziewałam się dzieła sztuki. Postaci często rysowane są karykaturalnie, wliczając w to Chihiro, który ze swoimi spiczastymi uszami i nosem wygląda jak goblin. Boli brak konsekwencji w rysunku – Kouta czasami ma urok nastolatka, by w następnym kadrze wyglądać tak jak powinien, czyli na mężczyznę dobiegającego trzydziestki. Płeć piękna nie przedstawia się seksownie (nawet jeśli dana bohaterka na taką jest kreowana), a bardzo zwyczajnie, co jednak nie idzie w parze z realistyczną kreską. Tła zostały narysowane porządnie, może nie przesadnie naturalistycznie, ale przez dobrze dopasowane rastry nie sprawiają wrażenia sztucznych.
Otaku no Musume‑san czytało się zadziwiająco szybko i przyjemnie. Sprawdziło się jako lekka komedia obyczajowa, temat relacji rodzinnych też wyszedł całkiem fajnie. Autor jednak pod koniec zdecydowanie przesadził, dodając wyolbrzymioną intrygę, a brak spójności świata przedstawionego sprawił, że czytelnik mógł poczuć się oszukany. Manga dość średnia w swoim gatunku, jeśli więc ktoś szuka dobrej komedii obyczajowej o otaku, polecam Genshikena, zaś o samotnie wychowującym dziecko ojcu też jakaś lepsza manga się znajdzie, chociażby Usagi Drop.
Technikalia
Rodzaj | |
---|---|
Wydawca (oryginalny): | Kadokawa Shoten |
Autor: | Stu-Hiro |