Manga
Tokage Ouji
- Lizard Prince
Księżniczka i książę zaklęty w… nie, nie w żabę. A księżniczka też nie z tych, co to mdleją i wyszywają. Sympatyczna bajkowa manga w sam raz na wakacyjne popołudnie.
Recenzja / Opis
Życie jaszczurki nie należy do najłatwiejszych – jest się raczej małym, łatwo można paść ofiarą drapieżników, samemu trzeba troszczyć się o jedzenie, a w ludziach zazwyczaj wzbudza się obrzydzenie. A jeśli dodatkowo niezwykle rozpuszczony i wyjątkowo leniwy książę ma nas za swojego sługę do wszystkiego, to już chyba gorzej być nie może. A przecież to dopiero początek mangi.
Canary, pierwsza księżniczka królestwa Linalia, zgadza się, by wziąć udział w omiai (spotkaniu przed aranżowanym małżeństwem) z Heathem, drugim księciem sąsiedniej Gazanii, który znany jest z tego, że czas spędza na piciu, oddawaniu się hazardowi i flirtowaniu z kobietami (a ma dopiero siedemnaście lat). Zarówno jednemu, jak i drugiemu nie uśmiecha się wzięcie udziału w spotkaniu. Canary chce iść tylko po to, aby palnąć księciu moralizujące kazanie, a Heath… Heath w ogóle nie ma zamiaru iść. Zamiast tego daje swojemu słudze (bardzo inteligentnej i bardzo zapracowanej gadającej jaszczurce) eliksir, który ma go zamienić w kopię księcia, i wysyła go na omiai z rozkazem, aby zachowywał się na tyle okropnie, by popsuć plany małżeństwa. Jak to zwykle w bajkach bywa, jaszczurka i Canary zakochują się w sobie, a w końcu, po pokonaniu kilku problemów, prawdziwe uczucie księżniczki zdejmuje klątwę. Jaszczurka okazuje się zaginionym starszym bratem Heatha, pierwszym księciem, Sienną. Happy end? Nie do końca. Sienna był jaszczurką przez piętnaście lat, co trochę zmodyfikowało klątwę, i teraz z miękkim „POM!” i w kłębach dymu powraca do swojej gadziej postaci za każdym razem, gdy pomyśli po jaszczurkowemu. A niestety nie jest to jedyny problem pary zakochanych.
Manga nie posiada ciągłej fabuły. Każdy rozdział opisuje coś innego, można powiedzieć: co rozdział, to nowy kłopot i przygoda. Jednak przy okazji tych przygód umacnia się więź i uczucie pomiędzy Canary a Sienną, najczęściej bowiem kłopoty wynikają z obiekcji rodziny co do ich małżeństwa. Takie „odcinkowe” rozwiązanie ma swoje plusy i minusy. Do zalet należy zaliczyć to, iż wątek miłosny nie jest w sposób nachalny na pierwszym planie, co jest jednoznaczne z obniżeniem poziomu znużenia czytelnika. Zresztą ów wątek jest przedstawiony całkiem przyjemnie, nie ma tu bowiem dramatycznych wybuchów namiętności i gwałtownych wyznań co dwie strony, wręcz przeciwnie – Canary i Sienna w miarę spokojnie i konsekwentnie utwierdzają się w swoim uczuciu. Niestety, taka odcinkowa fabuła oznacza również, iż nie jesteśmy w stanie w pełni poznać i polubić (lub nie) bohaterów drugoplanowych czy epizodycznych. Poza tym nie wszystkie pomysły są trafione – niektóre rozdziały są zabawne i ciekawe, przy innych (ale tych było, na szczęście, o wiele mniej) po prostu przerzucałam strony, byle do przodu, do następnego rozdziału. Denerwujące może być też to, że w każdym rozdziale autorka zamieszcza krótką powtórkę wydarzeń z samego początku i ogólne wyjaśnienie sytuacji. Początkowo jest to zrozumiałe, ale potem zaczyna męczyć. Wydaje się oczywiste, że skoro czytam ostatni rozdział drugiego tomu, to wiem, o co chodzi i co się stało, nikt przecież nie zaczyna lektury mangi od końca. Z drugiej strony mangaczce chodziło może o zachowanie konwencji – każda bajka zaczyna się przecież od tego samego, dobrze znanego „Dawno, dawno temu…”
Postaci w tej krótkiej, bo dwutomowej przecież mandze, jest dość dużo, jako że w każdym rozdziale pojawiają się nowe. Na szczęście większość jest epizodyczna, toteż nie powodują one większego zamieszania. Skupię się więc tylko na dwójce głównych bohaterów. Księżniczkę Canary, chociaż jest tym typem bohaterki, która jednym ciosem pięści potrafi wysłać w powietrze (na który to typ jestem uczulona, bo już dawno zaczął mnie śmiertelnie nudzić), naprawdę bardzo szybko polubiłam, jako że w jej przypadku wyjątkowa siła i kondycja fizyczna łączą się nie, jak to zwykle bywa, z głupotą i ogólną niezdarnością, a ze zdeterminowaniem i mocnym charakterem. Z kolei książę Sienna w ludzkiej postaci jest trochę denerwujący. Można dojść do wniosku, że to on jest „kobietą” w związku, jako że cechuje go lekka nadwrażliwość, nieśmiałość i ogólna płaczliwość, chociaż w chwilach, gdy nie panikuje, jest bardzo miły. Paradoksalnie, jako jaszczurka jest o wiele bardziej męski, odważny i zdecydowany, co w połączeniu z jego wyglądem daje naprawdę przesympatyczny efekt. Ogólnie para bohaterów świetnie się uzupełnia i rozumie, i wzbudza pozytywne uczucia w czytelniku.
Oprawa graficzna jest moim zdaniem najmocniejszą stroną Tokage Ouji. Kreska jest śliczna, szczegółowa i dopracowana. Postaci mają naprawdę przemiłe twarze, których urok, według mnie, tkwi głównie w oczach, narysowanych w taki sposób, że wydają się pełne światła. Mangaczka bardzo dużą wagę przykładała do strojów, które nie dość, że są narysowane bardzo starannie, to jeszcze różnorodne – Canary i Sienna są ubrani za każdym razem w coś innego, a suknie księżniczki są urocze. Bardzo dobrze prezentują się też rysunki budynków i tła, zwłaszcza wnętrza – na szczególną uwagę zasługuje rysunek sufitu świątyni w ostatnim rozdziale. Z tym wszystkim kontrastuje postać jaszczurki – jest ona bowiem narysowana dość schematycznie. Szczerze mówiąc, przez większość czasu nie wygląda ona nawet na jaszczurkę, przypomina raczej wielkiego robala z czterema cienkimi odnóżami i wiecznie załamanym wyrazem pyszczka. Jednak pomimo tego, a może właśnie z tego powodu, jest najsympatyczniejszą i najzabawniejszą postacią w tej mandze. Sposób, w jaki jest narysowana, oddaje trudy jej jaszczurczego życia – nie ma żadnych zawijasów, ornamentów czy malowniczego światłocienia, tylko minimalizm, bo nie ma czasu ani siły na nic innego.
Manga zawiera też dwie bonusowe historie. W pierwszym tomie jest to Low temperature burn, pierwsza praca Asuki Izumi, opowiadająca o dziewczynie, której temperatura ciała jest za wysoka oraz o chłopaku, który ma podobny problem, tylko odwrotny. W tomie drugim – Insensible Bunny, czyli historia dziewczyny, która z winy ojca‑lekkoducha przez jakiś czas musi mieszkać z opiekującą się świątynią rodziną Usaki. Pragnąca nade wszystko normalnego życia Kasuga ze zdumieniem i przerażeniem spostrzega, że… jej gospodarze mają królicze uszy. Ponadto w każdym tomie znajduje się posłowie od mangaczki, zawierające kilka słów wyjaśnienia oraz, co ważniejsze, kolejne prześliczne rysunki.
Tokage Ouji jest według mnie warta przeczytania. Może nie zadowoli czytelników wybrednych i znudzonych, którzy oczekują czegoś nowego i oryginalnego, jednak jest to naprawdę milutka bajkowa historia, którą czyta się lekko i tym przyjemniej, że na pierwszy rzut oka widać, jak wiele starań włożyła w nią autorka i jak bardzo dopracowane i przyjemne dla oka są rysunki. I gdyby przypadkiem manga ta zostałaby wydana w Polsce, bez wahania pobiegłabym do sklepu.
Technikalia
Rodzaj | |
---|---|
Wydawca (oryginalny): | Hakusensha |
Autor: | Izumi Asuka |