Tanuki-Manga

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Forum Kotatsu

Manga

Okładka

Oceny

Ocena recenzenta

2/10
postaci: 4/10 kreska: 7/10
fabuła: 1/10

Ocena redakcji

brak

Ocena czytelników

3/10
Głosów: 22
Średnia: 3,05
σ=2,36

Wylosuj ponownieTop 10

Kindan no Koi o Shiyou

Rodzaj: Komiks (Japonia)
Wydanie oryginalne: 2000
Liczba tomów: 1
Tytuły alternatywne:
  • Let's Make Forbidden Love
  • 禁断の恋をしよう
Gatunki: Romans
Widownia: Josei; Postaci: Zwierzęta; Rating: Seks; Miejsce: Japonia; Czas: Współczesność

Przykład tego, jak czasami autorki mang josei starają się urozmaicić i dodać nieco pikanterii do historii przez siebie tworzonych. I dowód na to, że nie zawsze jest to zabieg udany.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl

Recenzja / Opis

Jeśli jest się młodą, ładną kobietą, samotne chodzenie po ulicy po zmroku bywa ryzykowne. Każdy o tym wie. Mimo wszystko zawsze znajdzie się ktoś, kto jednak albo nie wie, albo nie przywiązuje wagi do ostrzeżeń, albo o tym zapomina – bo inaczej nie byłoby wszak o czym czytać. Zazwyczaj bowiem z takiej niewiedzy lub zapominalstwa wynikają dość nieprzyjemne sytuacje, których następstwa nie są już tak niemiłe, jako że zawsze znajdzie się dzielny i przystojny rycerz, ratujący damę w opałach.

Tak też było w przypadku Hisako – któregoś wieczora, wracając z pracy, jest napastowana przez podchmielonego mężczyznę. Jednak zamiast bez zbędnych ceregieli kopnąć faceta gdzieniegdzie i uciec (w końcu nie był to zabijający wzrokiem członek yakuzy, tylko zarumieniony od alkoholu urzędnik w garniturku), Hisako zachowuje się tak grzecznie, lękliwie i niepewnie, że nic dziwnego, iż napastnik mógł sobie pomyśleć: „Mówi nie, ale myśli tak”. Na szczęście nagle pojawia się wielki czarny pies, rzuca się na napastnika i odstrasza go – dama w opałach jest więc bezpieczna. Niestety, odrzucony konkurent… ahem, urzędnik okazuje się człowiekiem zawziętym i mściwym – zdradziecko nasyła na włóczącego się psa policjanta. Hisako, aby uratować swego wybawcę, zabiera go do domu. W mieszkaniu czarny pies zostaje poddany zabiegowi, który na przyszłość ma wykluczyć ewentualne podejrzenia o bezpańskość – jego nowa właścicielka zawiesza mu na szyi wisiorek z żółtym kwarcem, czyli cytrynem. Pewnie równie dobrze sprawdziłaby się zwyczajna obroża z imieniem, ale oryginalność nigdy nie wychodzi z mody. Zachwyty nad tym, jak to pies pięknie w tej ozdobie wygląda, zostają jednak przerwane – okazuje się, że mężczyźni prześladują Hisako nie tylko na ulicy, ale też w mieszkaniu. Przed drzwiami stoi bowiem z naręczem kwiatów kolejny konkurent, tytułujący z emfazą swą ukochaną: „słodka Hisako!”. Jego natarczywe zaloty najwyraźniej krępują biedną oblubienicę, która znowu nie jest w stanie wykazać się odpowiednim do sytuacji zdecydowaniem. Na szczęście i tym razem w sukurs przychodzi jej rycerz w lśniącej zbroi – to znaczy w tym przypadku wysoki, niezwykle przystojny, ciemnowłosy bishounen o zabójczo zniewalającym spojrzeniu złotych oczu… Noszący na szyi ma ten sam wisiorek, który Hisako podarowała czarnemu psu. Okazuje się, że pies, którego przygarnęła bohaterka, to tak naprawdę wilk o imieniu Yato, który dzięki mocy księżyca może przemieniać się w człowieka. Wykorzystując więc tę możliwość, Yato z pasją chwyta dziewicę w objęcia i – koniec końców – oboje lądują (kanonicznie) w łóżku. Nie żeby owa „dziewica” się jakoś szczególnie opierała – zauroczyły i wzięły ją w niewolę złote oczy „rycerza”, cóż więc mogła ona biedna na to poradzić?

Główni bohaterowie Kindan no Koi wo Shiyou do szczególnie oryginalnych nie należą. Hisako to kolejna (tylko nieco starsza od tych zazwyczaj spotykanych w mangach shoujo) aż za bardzo zwyczajna przedstawicielka płci żeńskiej, ładna, miła, uczynna, ale trochę gapowata i, jak sama to przyznaje, nie za bardzo mądra i sprytna. Jej nieustanne rozterki miłosne wcale nie poprawiają sytuacji, są po prostu irytujące. Yato jest kolejną odbitką dobrze znanego szablonu – ma wszystko, co każdy porządny mroczny przystojniak posiadać powinien: wzrost, zabójczą urodę, czarne włosy, umięśnioną klatkę piersiową, zniewalające spojrzenie i zaborczy charakter. Natomiast w wilczej postaci, o dziwo, potrafi być całkiem zabawny (wyjąwszy te momenty, kiedy zachowuje się w sposób obrzydliwy, ale o tym powiem nieco później), co jest pewnym urozmaiceniem. Jedyną osobą, którą udało mi się naprawdę polubić, jest właściciel antykwariatu, w którym pracuje Hisako. Jest to postać zdecydowanie humorystyczna – uroczy gej z milutkim uśmieszkiem na twarzy, sprytnie uwodzący wszystkich mężczyzn, których Hisako odrzuciła. Niestety, pojawia się on dość rzadko.

Jeśli chodzi o fabułę, to po skończeniu mangi szukałam jej jeszcze dość długo. Nie znalazłam. Kindan no Koi wo Shiyou składa się z czterech rozdziałów, które co prawda dotyczą tych samych osób, ale są raczej niezwiązane ze sobą fabularnie. Zazwyczaj każdy z nich opiera się na schemacie: są Hisako i Yato, żyją sobie szczęśliwie, pojawia się przeszkoda, zaczynają się problemy, obowiązkowo ma miejsce moment dramatyczny w wykonaniu skłóconych lub rozdzielonych (chwilowo) kochanków, po którym następuje nie mniej dramatyczne wyznanie uczuć, poprzedzone różnorakimi wewnętrznymi monologami. Aha, a gdzieś tam w międzyczasie przewija się scena łóżkowa. W przypadku tego tytułu taka fabuła ani nie wnosi nic konkretnego, ani nie pokazuje rozwoju związku dwojga bohaterów. Nic. Zero efektu. Wyjąwszy drgającą z irytacji brew czytelnika, kiedy bezradna „dama w opałach” po raz kolejny ratowana jest przez mężnego „rycerza” (w pierwszym rozdziale trzy razy, potem odechciało mi się już liczyć). Wracając jeszcze do sprawy seksu w wydaniu Yato i Hisako – najpierw wzbudzał on we mnie lekką niechęć, która potem przerodziła się w odrazę. Yato jest wilkiem. Nie wilkołakiem. Wilkiem. Nieważne, w jakiej postaci, czy ma cztery łapy i futro, czy długie nogi i lśniące, opadające niesfornie na czoło kosmyki – to jest wilk. Pal licho, kiedy dobiera się do Hisako w ludzkiej formie, o jego prawdziwej naturze można jeszcze wtedy zapomnieć (chociaż tak właściwie to się nie da, bo im mniejszy księżyc, tym krócej Yato może być człowiekiem, więc nigdy nie wiadomo, kiedy osiągnie swój limit). Znacznie gorzej jest, gdy robi różne słowne aluzje (powstrzymam się od cytatów) albo próbuje coś przedsięwziąć, będąc w postaci zwierzęcej. Nie wiem, może według autorki miało to dodać mandze pewnej pikanterii, smaku zakazanego owocu. Dla mnie to jest zoofilia. Do czterech rozdziałów dotyczących głównej historii mangaczka dodała jeszcze one­‑shot zatytułowany Vanpaia ni Onegai (A Request to the Vampire). Opowiada on o przypadkowym spotkaniu dziewczyny wyglądającej jak anorektyczka i wampira. Będąca pod wrażeniem tego, jak zachwycająco wygląda kobieta w chwili, gdy jest z niej wysysana krew, Ryouko (świadoma, że sama wygląda nieapetycznie) wymusza na wampirze obietnicę, że gdy polepszy się jakość jej krwi, wyssie on ją aż do momentu śmierci, by choć raz mogła być piękna. W historii tej widać zalążki pomysłu na późniejszą mangę Tomu Oumi, Midnight Secretary, opowiadającą o wampirze­‑biznesmenie i jego sekretarce.

Kreska mangaczki jest całkiem dobra, zdecydowanie kobieca, chociaż mnie nie do końca przypadła do gustu. Pomimo tego obiektywnie muszę przyznać, że – choć raczej nie wzbudzi w nikim nagłego zachwytu – jest niczego sobie; starannie przedstawione są zarówno postaci, jak i tła. Każdemu zdarzają się jednak potknięcia – nie uciekła przed nimi także i Tomu Oumi. Na szczęście nie są one duże: oprócz czasami nieco krzywo narysowanej twarzy Yato, największym przewinieniem była postać właściciela antykwariatu – początkowo nie mogłam określić jego płci (tym bardziej, że jest gejem, więc jego stosunek do płci męskiej powiększał moją niepewność), bo niby był płaski w okolicach biustu, ale miał też taką jakąś kobiecą twarz, plus długie włosy. Czytałam mangę po angielsku, a słówko „owner” nic konkretnego mi nie mówiło, więc co jakiś czas zmieniałam zdanie, aż w końcu do głowy przyszła mi absurdalna myśl, że może to jest obojnak. Ostatecznie wszystko się wyjaśniło, ale co się nakombinowałam i namęczyłam, to moje.

Kindan no Koi wo Shiyou nie jest mangą, która może zachwycić. Gdyby wyrzucić element zoofilii, nadal pozostaje niezbyt dobrym romansem, bez interesującej, konkretnej fabuły, za to z nieciekawymi postaciami. Nawet nie wiem, czy warto komuś ją polecać. Hm, jeśli ktoś jest mniej wrażliwy ode mnie, ma nie aż tak bardzo rozbudowaną wyobraźnię, związku wilka i kobiety nie odczyta jako zoofilii, a na dodatek ma ochotę przeczytać romans jakby żywcem wyjęty z harlequina, to proszę bardzo.

Easnadh, 18 września 2008

Technikalia

Rodzaj
Wydawca (oryginalny): Shogakukan
Autor: Tomu Oomi