Tanuki-Manga

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Forum Kotatsu

Manga

Okładka

Oceny

Ocena recenzenta

4/10
postaci: 3/10 kreska: 5/10
fabuła: 4/10

Ocena redakcji

4/10
Głosów: 2 Zobacz jak ocenili
Średnia: 3,50

Ocena czytelników

5/10
Głosów: 34
Średnia: 4,79
σ=2,29

Wylosuj ponownieTop 10

Kannaduki no Miko

Rodzaj: Komiks (Japonia)
Wydanie oryginalne: 2004
Liczba tomów: 2
Tytuły alternatywne:
  • 神無月の巫女
Gatunki: Dramat, Romans

Mechy walczące o miłość, sprawiedliwość i yuri, podane w sosie z japońskich legend. Niezbyt udana manga.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl

Recenzja / Opis

Himeko Kurusugawa jest niezbyt rozgarniętą przeciętną nastolatką w wieku gimnazjalno­‑licealnym, z całym bagażem doświadczeń i problemów związanych z tym wiekiem. Z małymi może wyjątkami. Po pierwsze – nie każda dziewczyna w jej wieku nosi na piersi znaczek w kształcie słońca, na pierwszy rzut oka wyglądający jak tatuaż, który nie wiadomo skąd się wziął. Po drugie, Himeko na przerwach wymyka się do szkolnego ogrodu, by tam, w zacisznym zakątku, spędzać czas z Chikane Himemiyą, szkolną gwiazdą, spadkobierczynią ponad tysiącletniego rodu, właścicielką ogromnej rezydencji, budzącą zachwyt wszystkich wokół. Sama Himeko nie ma pojęcia, czemu dziedziczka fortuny, pochodząca z zupełnie innej klasy społecznej, wybrała sobie właśnie ją na przyjaciółkę. W końcu cała szkoła huczy od plotek na temat domniemanego związku Chikane z Soumą Oogamim, męskim odpowiednikiem naszej szkolnej idolki (z tym, że Oogami, jako wychowany w świątyni sierota, o rodzinnej fortunie może co najwyżej pomarzyć). Jakby zaś tego było mało, chłopak usycha z miłości, owszem, ale nie do Chikane, tylko do Himeko. I mielibyśmy typowy trójkącik romantyczny, z tym tylko, że…

Na dzień swych szesnastych urodzin obie bohaterki zaplanowały przyjęcie tylko dla siebie. Niestety, Ciemne Moce uznały za stosowne objawić się nad wioską Chikane i Himeko dokładnie tego dnia. Przybrały one formę wielkiego mecha, który, nie mając nic lepszego do roboty, przedefilował przez wioskę, zmierzając prosto ku internatowi, w którym mieszkała Himeko. Ta, zamiast uciekać, pognała dokładnie tam, w końcu zostawiła w pokoju prezent, który przygotowała dla koleżanki… W krytycznej chwili okazało się, że mecha pilotował sam Oogami. Jak to możliwe? No cóż, Ciemne Moce zwykle wybierają na swój cel i na swoje sługi głównych bohaterów, nieprawdaż? Tu nie mogło być wyjątku, Oogami okazuje się bowiem wcieleniem jednej z głów węża Orochi, który niegdyś został pokonany przez bogów szinto przy pomocy miecza Ame no Murakamo, nad którym pieczę powierzono dwóm kapłankom w świątyni na księżycu (hmm… ciekawe, czy Usagi i spółka miały z tym coś wspólnego?). Okazuje się, że nasz demoniczny wąż ma ochotę wrócić i zniszczyć świat, tym razem definitywnie. W tym celu musi pokonać te, które miały pilnować broni, zdolnej go zniszczyć. A teraz zgadnijcie, kto jest reinkarnacją kapłanek? Odpowiedź prosimy wysyłać na numer audiotele 0­‑700…

Oczywiście dwie nawet bardzo fanserwiśne panienki nie będą w stanie stawić czoła mechom, w które wyposażeni są słudzy Orochi (jak widać, idą z duchem czasu). Jednak dzięki miłości do Himeko Oogami przeciwstawia się swojej Mrocznej Naturze i staje się wojowniczką o miło…, znaczy się, postanawia wykorzystać swojego mecha w obronie tej, którą kocha. I wszystko byłoby cacy, gdyby nie to, że Chikane żywi do Himeko uczucie zdecydowanie głębsze niż przyjaźń i raczej nie platoniczne, zaś rozwijający się związek jej ukochanej z Oogamim działa na nią jak płachta na byka. O tym, że musi się to źle skończyć, nie trzeba chyba nawet pisać, nieprawdaż? Aha, przez cały czas na Himeko polują kolejni słudzy Orochi, każdy wyposażony w mecha. Ale gdzież tam złym, plugawym, a nawet kociouchym Ciemnym Mocom do wyposażonego w gundamopodobnego robota Soumy, mężnie walczącego o miłość i sprawiedliwość?

Niestety mangowa wersja Kapłanek przeklętych dni rozczarowuje. Całość zamyka się w dwóch tomach, zaś akcja gna na złamanie karku. To, co w anime rozwijało się dość naturalnie (choćby relacje między głównymi bohaterami) tu przybiera formę karykaturalną. Chikane od początku zachowuje się jak psychopatka i słudzy Orochi nie muszą się nawet specjalnie starać (jak w anime), by jej obsesja na punkcie Himeko pogłębiała się błyskawicznie. Oogami krzyczy nawet, gdy wyznaje słonecznej kapłance miłość – czyżby problemy z kontrolowaniem własnych emocji? A Himeko? Pozbawiona charakteru laleczka, którą wyrywają sobie z rąk dwie silniejsze osobowości. Jeśli dodamy, że przeciwko bogu ducha winnej dziewczynie knuje jeszcze oberpokojówka rezydencji rodu Himemiya, zaś dla sług Orochi jest ona celem numer jeden do ewaporacji, to nic dziwnego, że chwilami zachowuje się, jakby wszystko już było jej głęboko obojętne. Na dodatek bardzo sprawnie rozwinęła u siebie mechanizm zaprzeczania faktom („Nie, ona przecież by tego mi nie zrobiła…”). Nawet bardziej romantyczne sceny z jej udziałem wypadają nieprzekonująco.

Fabularnie lecąc po łebkach, manga oferuje znacznie więcej fanserwisu niż oszczędne (sic!) pod tym względem anime. Króluje Chikane, która czuje się w obowiązku co jakiś czas błysnąć nagością. Mamy tu także scenki w gorących źródłach, a nawet znacznie śmielej niż w anime pokazaną scenę miłosną (hmm…) z udziałem obu bohaterek. Marnie niestety wypadają walki mechów, zasadniczo mogłoby ich nie być, a manga by nie ucierpiała, może natomiast zyskałaby fabuła. Projekty maszyn są oklepane, zaś same walki krótkie i niezbyt efektowne. W anime nie były one również najmocniejszym punktem programu, ale jednak prezentowały się ciut lepiej. To samo tyczy się rysunku, sprawiającego wrażenie, jakby powstawiał w pośpiechu. Jedynie większe, dwustronicowe kadry ratują wrażenia wizualne. Do tego na początku każdego z dwóch tomików znajdziemy kilka kolorowych stron.

Jeśli komuś podobało się anime (wydane u nas przez Anime Gate), to manga ma wszelkie szanse, aby go rozczarować, wygląda bowiem jak groteskowa, niemal parodystyczna momentami wersja animowanej adaptacji. Jeśli komuś anime nie przypadło do gustu, to od mangi tym bardziej powinien trzymać się z daleka, chyba że szuka potwierdzenia dla swoich sądów na temat Kannaduki no Miko. W sumie jest to fanserwiśne yuri, nastawione na męskiego, nastoletniego odbiorcę i pod tym może względem ciekawe, gdyż w mangach shounen wątki yuri jako oś fabuły nie pojawiają się zbyt często. Poza tym jednym faktem trudno mi wskazać jakiś inny argument przemawiający za sięganiem po papierową wersję Kapłanek przeklętych dni. Odpuszczenie jej sobie nie będzie wielką stratą, nawet dla fanów yuri.

Grisznak, 19 marca 2009

Technikalia

Rodzaj
Wydawca (oryginalny): Kadokawa Shoten
Autor: Kaishaku