Tanuki-Manga

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Komikslandia

Manga

Okładka

Oceny

Ocena recenzenta

6/10
postaci: 6/10 kreska: 7/10
fabuła: 6/10

Ocena redakcji

brak

Ocena czytelników

6/10
Głosów: 1
Średnia: 6
σ=0

Wylosuj ponownieTop 10

Getter Robo

Rodzaj: Komiks (Japonia)
Wydanie oryginalne: 1974-1975
Liczba tomów: 2
Tytuły alternatywne:
  • ゲッターロボ
Widownia: Shounen; Postaci: Anioły/demony, Przestępcy; Rating: Przemoc; Miejsce: Japonia; Czas: Współczesność; Inne: Mechy

Trzech szaleńców w wielkim robocie walczy z dinozaurami. Czego chcieć więcej?

Dodaj do: Wykop Wykop.pl
Ogryzek dodany przez: 616

Recenzja / Opis

Są takie tytuły, które stają się kamieniami milowymi w swej klasie. Nie są one pierwszymi dziełami ze swojego gatunku, ale pomagają go zrewolucjonizować albo nawet ukształtować – elementy w nich wprowadzone na zawsze wkomponowują się bowiem w jego ramy. Dla gatunku super robot takim kamieniem milowym jest Getter Robo, najsłynniejsze dzieło Kena Ishikawy, asystenta, współpracownika i bliskiego przyjaciela Go Nagaiego. To właśnie Nagai podpowiedział mu, by tytułowy robot powstawał z połączenia trzech samolotów, co zostało potem powielone przez nieskończone rzesze mechów, aż stało się jednym z najbardziej rozpoznawalnych motywów w mechowych anime i serialach (wystarczy wspomnieć Super Sentai oraz ich zachodni odpowiednik – Power Rangers). Ten niepozorny tytuł stał się wkrótce jednym z najpopularniejszych w historii mangi i anime – do dziś dzień fani otaczają go uwielbieniem i regularnie powstają nowe adaptacje. Ishikawa tworzył kolejne części tej epickiej sagi aż do śmierci w 2006 roku, z każdą rozbudowując swój świat ku wielkiej uciesze rzesz fanów. Seria była też źródłem inspiracji dla całych rzesz innych mang i anime o wielkich robotach, wliczając w to takie hity jak Tengen Toppa Gurren Lagann, który czerpie garściami z wprowadzonych przez Ishikawę motywów. A wszystko zaczęło się od dwutomowej mangi o trzech pilotach, pewnym szalonym geniuszu i dinozaurach.

Profesor Satome odkrywa, że ludzkości zagraża podziemne imperium inteligentnych dinozaurów, które przetrwały zagładę swojej rasy i teraz planują odzyskać Ziemię. Do walki z nimi buduje robota zasilanego jego najnowszym odkryciem – energią Getta, tą samą, która doprowadziła do wyginięcia dinozaurów miliony lat temu. Trzech młodzieńców – Ryoma Nagare, Hayato Jin i Musashi Tomoe – zostaje wybranych, by pilotować trzy moduły, które mogą łączyć się w trzy różne maszyny – latającego Getter­‑1, mogącego podróżować pod ziemią Getter­‑2 i podwodnego Getter­‑3.

Wbrew pierwszemu wrażeniu, jakie może sprawiać powyższy opis, Getter Robo nie jest nudną i schematyczną mangą o dzielnych pilotach, będących ucieleśnieniem wszelkich cnót, walczących o pokój, sprawiedliwość i inne równie dumnie brzmiące słowa. Chociaż opiera się na schemacie kolejnych ataków robotów wroga, potrafi kilkakrotnie zaskoczyć i posiada szereg zalet, które równoważą schematyczną konstrukcje fabuły.

Podstawowym atutem mangi są bohaterowie, których trudno nazwać wspomnianym uosobieniem cnót – o tym, jaki jest Ryoma najlepiej świadczy zapewne scena, w której atakuje go pies wartowniczy, a on bez mrugnięcia okiem urywa mu głowę, z kolei Hayato poznajemy, gdy z nudów planuje zamach na premiera Japonii. Z tej trójki tylko Musashi jest bliski stereotypowi pilota wielkiego robota – wygłasza zgodnie wyśmiewane przez towarzyszy przemowy o sile odwagi oraz przyjaźni i jest święcie przekonany, że determinacja wystarczy, by mógł pilotować Gettera, nawet jeśli daleko mu do wymaganych norm fizycznych. Postać ta została przeniesiona z animowanej, ugrzecznionej wersji Getter Robo – Ishikawa tak polubił tego bohatera, że zaadoptował go do mangi i pozwolił pilotować jeden z modułów Gettera, którym wcześniej kierował sam profesor Satome. Musashi w mandze jest jednak elementem czysto komediowym, który ma za zadanie rozluźniać nastrój, gdy ten zrobi się za ciężki. A o to nietrudno, biorąc pod uwagę, że złoczyńcy w tym tytule nie patyczkują się – ich plany zazwyczaj obfitują w całkiem sporą liczbę ofiar wśród postronnych ludzi, a manga nie boi się pokazywać przy każdej okazji, że wojna, nawet z tak fantastycznym przeciwnikiem, to prawdziwe piekło. Nie unika też scen brutalnych albo wręcz przerażających – standardowa historyjka, gdzie wróg buduje maszynę do kontroli pogody, nabiera grozy, gdy widzimy, ilu ludzi, wliczając w to dzieci, zostało zabitych przez jego żołnierzy, by stanęła ona w zaplanowym miejscu.

Bardzo mi się spodobało, że tytuł dodaje też odcienie szarości do konfliktu – kilkakrotnie bohaterowie stają przed trudnymi wyborami, a niektóre ich czyny, popełniane przecież z myślą o ratowaniu świata, są pokazywane jako niemoralne. Świetnym pomysłem było też wprowadzenie drugiego wroga – imperium demonów Oni, które walczą zarówno ludźmi, jak i z dinozaurami. Ich okrucieństwo i bezwzględność pozwalają pokazać w nieco bardziej sympatycznym świetle dinozaury oraz ich przywódcę – imperator Gore zaczyna jako najbardziej stereotypowy „zły władca złego imperium”® pod słońcem, ale pod koniec historii okazuje się postacią zdesperowaną i do pewnego stopnia żałosną, a nawet bohaterowie nie mogą mu odmówić poczucia honoru i widzą w nim ostatecznie godnego przeciwnika.

W roli postaci drugoplanowych mamy profesorów Satome i Shikishimę oraz córkę tego pierwszego, Michiru. Shikishima, który zajmuje się zaopatrywaniem bohaterów w nowe uzbrojenie, to postać, którą trudno zapomnieć – jest na to zbyt szalony. Miłość do broni palnej i zakręcone pomysły wyróżniają go nawet na tle innych bohaterów, a jakby tego było mało, zdarzają się przypadki złoczyńców przerażonych jego zachowaniem. Satome też ma trochę z szalonego geniusza, ale jest bardziej opanowany i pragmatyczny, chwilami nawet bezwzględny, przez co ładnie zgrywa się z trójką popaprańców zasiadających za sterami jego dzieła. Michiru jest raczej typowym przykładem ładnej dziewczyny, w której mogą podkochiwać się czytelnicy i główny bohater, ale przez to strasznie mi nie pasuje w tej mandze. Problem z nią nie wynika z tego, jaka jest ona sama, ale jak jej obecność wpływa na innych bohaterów – mogę jeszcze wytrzymać adorującego ją Musashiego, ale kiedy w romans zostaje wrzucony Ryoma, robi się nieprzyjemnie, bo nagle widzę jak facet, który parę stron temu mordował ludzi, zachowuje się jak zwyczajny nastolatek udający, że nie jest zazdrosny o dziewczynę – brak w tym konsekwencji w prowadzeniu postaci. Michiru nie robi niestety nic, by to zrekompensować i tylko finał mangi ją jakoś ratuje. Przewija się też tu i ówdzie młodszy brat dziewczyny, ale nie warto o nim wiele pisać, bo to zwyczajna kserokopia dzieciaków szlajających się za bohaterami każdej mangi z lat siedemdziesiątych – nieciekawy i nudny smarkacz, który musiał być wszędzie jako postać, z którą mają się utożsamiać młodzi czytelnicy, a tymczasem autorzy starali się ograniczać jego rolę do minimum, bo wszystkim działał na nerwy.

Strona graficzna tej mangi to dość trudny temat. Na początku swojej kariery Ishikawa rysował w sposób naśladujący styl Go Nagaiego z tego okresu, co oznacza, że kreska jest prosta, a bohaterowie – niepozbawieni przerysowań. Jest to jeden z powodów, dla których Go Nagai jest często mylnie cytowany jako twórca Getter Robo. Warto jednak wspomnieć, że Ishikawa wracał często do dawnych projektów i odświeżał je, nawet jeżeli zmienił styl od czasu, kiedy narysował je po raz pierwszy – wiele stron w późniejszych wydaniach jest poprawionych albo często narysowanych całkowicie od nowa, przez co wyglądają kompletnie inaczej. Wersja, którą czytałem, była uzupełniona o takie właśnie strony, dlatego zdecydowałem się podwyższyć ocenę za rysunki – poprawione strony są bowiem o wiele ładniejsze i można na nich zawiesić na chwilę oko.

Getter Robo to dzisiaj stara i nieco zapomniana manga, która wciąż trzyma się dziarsko i może dostarczyć sporo rozrywki czytelnikom. Dobrze wiedzieć, że dziadek wielkich robotów z walki z bezwzględnym czasem wychodzi może nie nietknięty, ale wciąż zwycięski.

616, 26 sierpnia 2011

Technikalia

Rodzaj
Wydawca (oryginalny): Shogakukan
Autor: Gou Nagai, Ken Ishikawa