Tanuki-Manga

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Studio JG

Kuroshitsuji

Tom 13
Wydawca: Waneko (www)
Rok wydania: 2013
ISBN: 978-83-6376979-6
Liczba stron: 190
Okładka
Dodaj do: Wykop Wykop.pl

Recenzja

Tomik trzynasty rozpoczyna druga zwrotka przetłumaczonego na język polski wiersza Babci Gąski (ang. Mother Goose) odpowiadająca na pytanie, „z czego składają się dziewczynki”. Elizabeth całe swoje krótkie życie robiła wszystko, by składać się przede wszystkim ze słodyczy oraz wszystkiego co piękne, pikanterię skrzętnie ukrywając, gdyż pewna mała oferma powiedziała kiedyś, że nie chciałaby silnej żony. Może należałoby Cielowi wybaczyć tę niedelikatność, w końcu było to dawno temu i był jeszcze dzieckiem… No, w każdym razie mniejszym niż teraz. Niemniej jednak wyszło na jaw, iż to przez niego Elizabeth ukrywała przed całym światem (i czytelnikiem), że kiedy trzeba, potrafi przestać irytować… znaczy, stać się silną, niezależną (poza jednym uzależnieniem) młodą kobietą, a nie rozpieszczonym, nieznającym świata i słodkim do próchnicy stworzeniem, tyle tylko, że ładnie rysowanym. Pierwsze kilkanaście stron tomiku to krótkie, ale zgrabnie skomponowane wspomnienia Lizzy z dawnych czasów, pokazujące ją od strony, której się nie spodziewałam. Nie chodzi tu wcale o siłę fizyczną i umiejętność fechtunku, bo to było wiadomo już wcześniej, ale przede wszystkim o sposób podejścia do pewnych spraw. Oczywiście sama postać wiele się nie zmienia, to nadal słodkie dziewczątko, potrafiące wybuchnąć płaczem, ale dzięki tym paru scenom można zobaczyć ją w nowym świetle i inaczej oceniać wszystkie jej zachowania. Dlaczego rozpisuję się o jednej postaci, która po tym wstępie znika na resztę tomu? Otóż nigdy Elizabeth szczególnie nie lubiłam, ale dzięki temu, co pokazano tutaj, zmieniłam zdanie. Co prawda jej ślepe oddanie narzeczonemu, ocierające się o fanatyzm, nigdy mnie nie przekona, niemniej jednak stawianie czoła przeciwnościom w imię tego, co dla nas ważne oraz przede wszystkim pokazanie niezłomnej woli jest tym, co zwykle lubię i cenię w postaciach.

Fragment z Elizabeth jest raczej smutny i odbiega od tego, co dostajemy w kolejnych rozdziałach. Na pokładzie „Campanii” nadal panuje chaos nie do ogarnięcia. Większość ludzi została już ewakuowana albo ewakuację kończy, tak więc na statku zostają tylko osoby najbardziej zamieszane w sprawę, w tym oczywiście Ciel i Sebastian. Jest też dość wesoło, a głównym elementem komediowym okazuje się pewien stary znajomy głównej dwójki – wicehrabia Druitt, który porusza serca większości postaci w sposób raczej negatywny. Szybko jednak musi ustąpić miejsca innej, również znanej nam postaci, która w końcu raczyła się pojawić ponownie. Z wielkim „bum” fabularnym. Nie powiem jednak, żeby to „bum” było nie do przewidzenia, wręcz przeciwnie, głowę dam, że spora część czytelników już od dawna na to czekała. Wraz z tym objawieniem rozpoczyna się dłuższy i najbardziej dynamiczny fragment tomu, w którym wszyscy walczą ze wszystkimi, a w międzyczasie ujawnione zostaje, jak i dlaczego doszło do rzezi z nieumarłymi oraz kto pociągał tak naprawdę za sznurki. To niestety jeszcze nie koniec, walka w sposób naturalny prowadzi do retrospekcji. Tak, ponownie na temat przeszłości Ciela i Sebastiana. Tym razem jednak informacji dostajemy o wiele więcej, jest to praktycznie cała historia zawarcia paktu oraz okresu, gdy hrabia i kamerdyner dopiero przyzwyczajali się do siebie. Ot, ciekawostka zawierająca parę zabawnych scen (i jeden przekopiowany rysunek – owszem, specjalnie, ale to i tak rzuca się w oczy, nawet fałdki na ubraniach są takie same), ale ostatecznie niewyjaśniająca absolutnie niczego w sprawie zabójstwa rodziców Ciela. Na tym kończy się ten tom, nie zamykając wątku zombi, zawieszając za to akcję w pełnym napięcia momencie.

Ten tomik prezentuje się dość ciekawie. Na okładce widzimy Elizabeth w symbolicznej bieli, ze szpadą w ręce, co zapewne ma łączyć się podobnie, jak w słowach wierszyka. Na skrzydełku ponownie mamy luźne rozważania Yany Toboso, za to na końcu wraca nieobecny od dłuższego czasu dodatek „Pod schodami Kuroshitsuji” (tym razem aż sześć stron). Dowiemy się z niego o wrażeniach autorki związanych z piątą rocznicą ukazywania się mangi, a także o tym, jak wyglądały jej początki jako mangaczki i jakie inne historie przez ten czas stworzyła. W tłumaczeniu nie zauważyłam żadnych istotnych błędów, a ta jedna gładziarka adwentowa na stronie 11 jest już winą autorki. Pozostało za to całkiem sporo niewyczyszczonych onomatopei, szczególnie intensywnie występujących w środkowej – najbardziej dynamicznej – części tomu, prawdopodobnie niemożliwych do usunięcia bez widocznej ingerencji w rysunek.

Melmothia, 25 października 2013
Recenzja mangi

Tomiki

Tom Tytuł Wydawca Rok
1 Tom 1 Waneko 10.2011
2 Tom 2 Waneko 12.2011
3 Tom 3 Waneko 2.2012
4 Tom 4 Waneko 4.2012
5 Tom 5 Waneko 6.2012
6 Tom 6 Waneko 8.2012
7 Tom 7 Waneko 10.2012
8 Tom 8 Waneko 12.2012
9 Tom 9 Waneko 2.2013
10 Tom 10 Waneko 4.2013
11 Tom 11 Waneko 6.2013
12 Tom 12 Waneko 8.2013
13 Tom 13 Waneko 10.2013
14 Tom 14 Waneko 12.2013
15 Tom 15 Waneko 2.2014
16 Tom 16 Waneko 4.2014
17 Tom 17 Waneko 6.2014
18 Tom 18 Waneko 8.2014
19 Tom 19 Waneko 10.2014
20 Tom 20 Waneko 4.2015
21 Tom 21 Waneko 9.2015
22 Tom 22 Waneko 2.2016
23 Tom 23 Waneko 8.2016
24 Tom 24 Waneko 4.2017
25 Tom 25 Waneko 9.2017
26 Tom 26 Waneko 4.2018
27 Tom 27 Waneko 11.2018
28 Tom 28 Waneko 7.2019
29 Tom 29 Waneko 5.2020
30 Tom 30 Waneko 2.2021
31 Tom 31 Waneko 3.2022
32 Tom 32 Waneko 1.2023