Manga
Anya Kouro
- 暗夜光路
Krótka i urocza historyjka o zgubionej książce i spotkaniu, które z tego wynikło. Oneshot mający do zaoferowania więcej, niż mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka.
Recenzja / Opis
Yae Akimoto to sympatyczna, otwarta dziewczyna, na co dzień promieniująca wręcz radością i to na znaczne odległości. Wieczna optymistka, słowem – jeden z podstawowych modeli głównej bohaterki shoujo (ten, który znaleźć można między kompletną ciapą a charakterną buntowniczką). Yae, jak na nastolatkę przystało, ma oczywiście chłopaka, do którego ukradkiem wzdycha. Jest nim starszy o rok kolega imieniem Ayase z nieodłącznym atrybutem w postaci książki. Tak, dobrze się domyślacie – to typ spokojnego, nierzucającego się w oczy i oczytanego, choć bynajmniej nie nieśmiałego ucznia, przesiadującego w szkolnej bibliotece. A że biblioteka ta znajduje się naprzeciwko sali gimnastycznej, w której nasza bohaterka ma treningi klubu siatkarskiego, Ayase w prosty sposób zwrócił na siebie jej uwagę. Yae nie podejmuje jednak żadnych kroków, by zbliżyć się do obiektu westchnień, ciesząc się codzienną kilkunastominutową podróżą metrem razem z nim i związaną z tym możliwością bezkarnej obserwacji chłopaka, co jest tym łatwiejsze, że zazwyczaj zatopiony jest on w lekturze.
Pewnego dnia sytuacja ta ulega zmianie, której przyczyną staje się niezapięty plecak Ayase, a dokładniej – wypadająca z niego książka. Chłopak nie zauważa, co się stało, w przeciwieństwie do uważnie śledzącej każdy jego krok Yae. Rzecz jasna, dziewczyna natychmiast dogania starszego kolegę i oddaje mu zgubę, tym samym po raz pierwszy nawiązując kontakt. Ku jej zdziwieniu Ayase stwierdza, że książki już nie chce i Akimoto może ją sobie zatrzymać, po czym odchodzi, zostawiając zaskoczoną (bo przecież ona wie, że on tej książki nie skończył czytać) dziewczynę. Od tamtej pory Yae codziennie po drodze do domu stara się nawiązać rozmowę z Ayase, co do zadań łatwych nie należy – z jakiegoś powodu stara się on bowiem trzymać główną bohaterkę na dystans i zazwyczaj kończy się na tym, że wygłasza ona monologi do samej siebie. Najczęściej na temat książki Ayase, którą postanowiła przeczytać, choć do tej pory czas wolny spędzała w sposób zgoła inny niż oddając się lekturze.
Brzmi zwyczajnie i banalnie? Może i tak, ale ta króciutka miniaturka potrafi zaskoczyć i to w najmniej spodziewanym momencie. Główna bohaterka jest, jaka jest, a o ile wieczny optymizm w niektórych tytułach może drażnić, tutaj jest on jak najbardziej na miejscu. Stanowi ona przeciwwagę dla zamkniętego w sobie i poważnego Ayase, który dla odmiany ma całkiem konkretny powód do zachowywania się w ten sposób. W zasadzie jest to powód, który uzasadniałby dużo gorsze rzeczy niż odtrącanie odrobinę natrętnej koleżanki i nie do końca naturalny spokój, czy raczej zupełny brak emocji. Właśnie w tym miejscu Anya Kouro mnie urzekło – główny bohater ma w sobie „to coś” i mimo swoich problemów nie dramatyzuje, nie stara się dziecinnym zachowaniem manifestować tragedii, która go dotknęła, ale sprawia wrażenie, jakby ze stanem rzeczy się pogodził, co moim zdaniem świadczy o dojrzałości i jest godne podziwu. Niesamowita jest właśnie bezpretensjonalność i prostota przedstawionej historii, z której bez większych problemów można by zrobić łzawy dramat. A to wszystko ładnie ukazane i zamknięte na niecałych czterdziestu stronach mangi (choć powiem szczerze, że nie obraziłabym się, gdyby pociągnąć historię Yae i Ayasego dalej, by pokazać, jak ta dwójka poradzi sobie w konfrontacji z codziennym życiem). Dodajmy do tego jeszcze, że opowieść o tytule Czerwona Gwiazda, przedstawiona w zgubionej książce, ma dla fabuły znaczenie kluczowe i bardzo ładnie się z nią przeplata.
Tak, Takagi Shigeyoshi zdecydowanie potrafi tworzyć oneshoty i chyba będę musiała dokładniej przyjrzeć się twórczości tej pani. Tym bardziej, że jest na co popatrzeć, chociaż strona graficzna nie zachwyca szczegółowością i, jak na shoujo przystało, skupia się wyłącznie na postaciach narysowanych w bardzo ładny i staranny sposób (błędów w ich proporcjach nie zauważyłam w ogóle). Autorka posługuje się kreską, która przywodzi mi na myśl połączenie stylu Bisco Hatori (kultowy Ouran High School Host Club) z Natsume Ono (m.in. wydane w Polsce nakładem wydawnictwa Hanami Ristorante Paradiso) – jak dziwnie by to nie brzmiało, efekt jest naprawdę ładny i zwłaszcza panie mają na czym zawiesić oko, bo Ayasemu z pewnością nie można odmówić urody. Z kolei tła występują w ilości znikomej, tym bardziej, że niemal wszystkie sceny dzieją się w tym samym miejscu – wagonie metra. Rastry Takagi Shigeyoshi stosuje dość oszczędnie, co przy wspomnianym braku tła na wielu stronach skutkuje zdecydowaną dominacją bieli na większości z nich. Gdyby pod tym względem dopracować kadry, kreska zapewne zasłużyłaby na wyższą ocenę, ale niezależnie od tego, na Anya Kouro patrzy się z przyjemnością.
Tworzenie oneshotów jest sztuką i banalną, i wyjątkowo trudną. Łatwą dlatego, że nikt nie będzie wymagał od takiej formy głębi postaci ani skomplikowanej fabuły, w związku z czym ocenia się ją dużo łagodniej, a rozczarowanie czytelnika raczej nie wchodzi w grę. Trudną, ponieważ tak krótka historyjka małe ma szanse zapaść na dłużej w pamięć czy też wyróżnić się spośród wielu jej podobnych. Anya Kouro udało się jedno i drugie, a to za sprawą prostoty i naturalności, którymi w nienachalny sposób przekazano coś więcej. Poza tym jest to naprawdę udany romans! Polecam wszystkim – warto poświęcić kilka minut na zapoznanie się z tym tytułem, choć przede wszystkim powinien on spodobać się miłośniczkom shoujo.
Technikalia
Rodzaj | |
---|---|
Wydawca (oryginalny): | Hakusensha |
Autor: | Shigeyoshi Takagi (Chise Ogawa) |