Manga
12 Ji no Kane ga Naru
- 12 O'Clock Bell Rings
- 12時の鐘が鳴る
Zbliżcie się drogie dzieci. Opowiem Wam pewną historię o dziewczynce, balu i pantofelku. Czemu spoglądacie na mnie z taką niechęcią? Ach, znacie? Zapewniam Was, nie w tej odsłonie…
Recenzja / Opis
Każdy z nas zna historię Kopciuszka. Jest to jedna z najstarszych baśni, obecna nie tylko w kulturze europejskiej, ale znana praktycznie na każdym kontynencie. W Polsce kojarzona jest pewnie przede wszystkim z opracowaniem braci Grimm czy też disneyowskim filmem animowanym, podczas gdy istnieje kilkaset wersji historii o dziewczynce, która zgubiła pantofelek, a najstarsza (a przynajmniej najwcześniej zapisana) z nich pochodzi z… Chin. Nic dziwnego, że Kopciuszek zainspirował także twórców mangi i to nie raz.
Dawno, dawno temu żyła sobie dziewczynka o dobrym serduszku. Nie miała łatwego życia, gdyż straciła matkę, a w zamian zyskała okrutną macochę i dwie wredne przybrane siostry, którym nieustannie musiała usługiwać. Aż pewnego dnia jej los się odmienił: z pomocą przyszła dobra wróżka, dzięki której Kopciuszek mogła udać się na bal, gdzie z wzajemnością zakochała się w księciu. Po drodze była jeszcze cała ta sprawa z ucieczką o północy i zgubionym pantofelkiem, ale ostatecznie wszyscy żyli długo i szczęśliwie. Znamy? Znamy. Jak do tego klasycznego wzorca ma się 12 O’Clock Bell Rings? Na pierwszy rzut oka jest to całkiem wierna adaptacja, jednak nawet mało uważny czytelnik zastanowi się, czy aby na pewno wszystko jest, jak być powinno, gdy zamiast wróżki na drodze naszej bohaterki staje… czarownica. Nie wspominając o zakończeniu, które pochodzi już z zupełnie innej bajki. Te dwa elementy nie stanowią jednak o wyjątkowości tej króciutkiej miniaturki. A w każdym razie nie tylko one; prosta nawet po modyfikacjach historia została bowiem doprawiona licznymi szczegółami, które świadczą o dokładnym przemyśleniu całej konstrukcji przed rozpoczęciem rysowania. Żeby je dostrzec, trzeba czytać uważnie i spojrzeć na to, co rzeczywiście zostało w 12 O’Clock Bell Rings zawarte a nie to, co już o Kopciuszku wiemy.
Zacznijmy więc od nowa… Dawno temu żyła sobie dziewczynka, która prawdopodobnie służyła jakiejś zamożniejszej rodzinie. Pewnego dnia podczas załatwiania sprawunków w mieście usłyszała o balu, który miał odbyć się tylko po to, by książę znalazł kandydatkę na żonę. Kopciuszek oczywiście zamarzyła o wzięciu udziału w tym balu, ale dla kogoś takiego jak ona to przecież niemożliwe… Do czasu, gdy w drodze do domu spotyka czarownicę oferującą swą pomoc. Nasza bohaterka zachowuje się względem wiedźmy bardzo nieufnie („Na pewno jesteś jedną z tych, co stosują jakieś sztuczki, by wyłudzić od ludzi pieniądze. A nawet jeśli jesteś czarownicą i możesz spełnić moje marzenie… co będziesz z tego miała?”), a nawet nieuprzejmie, by ostatecznie przystać na propozycję. Co z tego wynika, nie zdradzę, byłoby to nieetyczne. Ale polecam sprawdzić, bo historia może miło (no zależy dla kogo miło…) zaskoczyć.
Z powyższego opisu jasno chyba wynika, że głównej bohaterce 12 O’Clock Bell Rings daleko do klasycznego Kopciuszka. Czasem odnosiłam nawet wrażenie, że autor trochę tę znaną baśń wyśmiewa w sposób całkiem oryginalny, czego doskonałym przykładem jest fragment, w którym okazuje się, że pantofelek na Kopciuszka pasować nie może, bo przecież po przetańczeniu całego wieczora, stopy z reguły są opuchnięte. Poza tym nie polecałabym akurat tej miniaturki dzieciom, bo wbrew pozorom jest to historia wcale mroczna i zaliczana wręcz do horroru. I znowu będę musiała powołać się na tego legendarnego Uważnego Czytelnika, który już od pierwszych stron zorientuje się, z czym ma do czynienia. Tak naprawdę głównym atutem tego oneshota jest klimat mrocznej baśni budowany przez niekoniecznie rzucające się w oczy elementy, takie jak wymieniłam powyżej, ale przede wszystkim zawarte w szacie graficznej. Warto zwrócić uwagę na wystrój zamku, który od początku sugeruje, co się święci. Trudno nie zauważyć nietypowego wyglądu karocy, którą Kopciuszek dociera na bal, a także strojów „sióstr” głównej bohaterki – ubrania to zresztą osobny temat, wszystkie zostały narysowane w sposób dokładny, z polotem i moim zdaniem są wprost śliczne. Tłom także nie mam absolutnie nic do zarzucenia – szczegółowe, różnorodne i wpisujące się w konwencję. Wysoka ocena kreski wynika może nie tyle z jej szczegółowości, ale w dużej mierze z tego, że na każdym kroku doskonale podkreśla, czy raczej buduje, klimat opowieści. Nawet dymki są odpowiednio stylizowane. Sposób ukazania wydarzeń także nie pozostaje bez znaczenia – nie do końca wiem, jak to ująć, ale niektóre kadry wydają się doskonale „wyreżyserowane” i rozplanowane. Krótko mówiąc, każdy element tej ledwie dwudziestodwustronicowej miniaturki wydaje się przemyślany i ma swój udział w budowaniu specyficznego klimatu.
Komu mogę 12 O’Clock Bell Rings polecić? Cóż, biorąc po uwagę długość, jest to rzecz, która wielkiego poświęcenia czasu nie wymaga, ale z drugiej strony: jeśli już czytać to uważnie, bo szkoda żeby pewne szczegóły umknęły. Próbować może każdy, choć podejrzewam, że wiele osób po przeczytaniu wzruszy ramionami i pójdzie dalej, szybko o tym tytule zapominając. Nie ukrywam, że mnie 12 O’Clock Bell Rings zachwyciło, ale zdaję sobie sprawę, że moje odczucia podzielać będą przede wszystkim amatorzy baśniowych klimatów i wariacji na ich temat. Bo, powtórzę raz jeszcze: klimatem ten tytuł stoi. Tak czy inaczej wszystkich czytelników zapraszam serdecznie do bliższego zapoznania się z tą miniaturką – warto dać się oczarować.
Recenzje alternatywne
-
Bloody Fang - 11 stycznia 2015 Ocena: 8/10
O Kopciuszku w nieco mroczniejszym ujęciu, czyli kto zostanie ukarany? więcej >>>
Technikalia
Rodzaj | |
---|---|
Wydawca (oryginalny): | Kodansha |
Autor: | Seishi Kishimoto |