Tanuki-Manga

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Forum Kotatsu

Manga

Okładka

Oceny

Ocena recenzenta

7/10
postaci: 7/10 kreska: 9/10
fabuła: 7/10

Ocena redakcji

brak

Ocena czytelników

8/10
Głosów: 12
Średnia: 8
σ=1,08

Wylosuj ponownieTop 10

Seizon – Life

Rodzaj: Komiks (Japonia)
Wydanie oryginalne: 1999
Liczba tomów: 3
Tytuły alternatywne:
  • 生存~LifE~
Widownia: Seinen; Postaci: Pracownicy biurowi; Miejsce: Japonia; Czas: Współczesność; Inne: Realizm

Znane wątki w ciekawym wydaniu, czyli jak zbudować kryminał, który nie znudzi czytelnika nieprzepadającego za tym gatunkiem.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl

Recenzja / Opis

Takeda, szef firmy budowlanej, cierpi na raka – lekarze nie dają mu więcej niż sześć miesięcy, najwyżej rok życia. Choroba dopełnia tragedii, jaka go w życiu spotkała – jego żona, Naomi, także zmarła na raka, a o jedynej córce, Sawako, słuch zaginął kilkanaście lat temu, kiedy to wyszła z domu i nigdy nie wróciła. W takich okolicznościach Takeda dowiaduje się o odnalezieniu ciała córki. To przepełnia czarę goryczy. Nie mając już w życiu nic do stracenia, Takeda rezygnuje z pracy i poprzysięga, że odnajdzie mordercę Sawako. Choć w ten sposób chce zrehabilitować się za te wszystkie lata, kiedy nie potrafił znaleźć czasu dla córki. Problem polega na tym, że nie wiadomo, od czego zacząć – wydaje się, że nie ma żadnych śladów, dzięki którym można by było prześledzić ostatnie dni życia Sawako. Na dodatek za pół roku sprawa morderstwa ulegnie przedawnieniu – to akurat tyle czasu, ile życia przed Takedą. Zaczyna się poszukiwanie śladów i wskazówek – gra się rozpoczęła, a czas upływa bezlitośnie.

Ktoś się zapyta – o jakiej on, u licha, grze pisze? Owszem, może powyższy opis gry nie przypomina, ale im dłużej przyglądać się strukturze Seizon – Life, tym wyraźniej jej kształty się zarysowują. Mamy do czynienia z dwoma obozami graczy, w mandze przedstawionymi jako protagoniści – na czele z Takedą i detektywem Muraiem, oraz antagoniści – morderca oraz tzw. „warunki środowiskowe”, okoliczności, które przypadkowo utrudniają wykrycie, a potem aresztowanie sprawcy. Schemat gry jest dość typowy, acz nie tylko dla gatunku kryminalno­‑detektywistycznego. A więc przede wszystkim mamy zakreślone ramy, w tym przypadku – czas, po którym zbrodnia ulegnie przedawnieniu, oraz raka, bezlitośnie trawiącego Takedę (ale ponieważ nie na chorobie manga się skupia, częściej o tym raku mowa, niż faktycznie przedstawione są cierpienia chorego). Reszta jest już prosta. Protagoniści za wszelką cenę próbują usunąć przeszkody, jakie na drodze do celu stawiają im przeciwnicy.

Za fabułę odpowiada Nobuyuki Fukumoto – autor m.in. takich tytułów jak Akagi czy Kaiji, a więc człowiek świetnie znający się na budowaniu klimatu i zwodzeniu czytelnika, charakteryzujący się zamiłowaniem do tematów związanych z hazardem i pojedynkami psychologicznymi. Ma to widoczne odbicie w Seizon – Life. Śledztwo Takedy nieraz utknie w martwym punkcie, z którego, zdawałoby się, nie ma wyjścia, by jednak po chwili zaskoczyć jakąś rewelacją, która odmieni bieg wydarzeń. Akcja początkowo biegnie leniwie, stopniowo nabierając tempa, a liczne zagadki powoli znajdują rozwiązanie. Podobnie jak w dziełach typowych dla niezbyt szanowanego gatunku detektywistycznego, autor sugeruje czytelnikowi rozwiązanie zagadki śmierci Sawako poprzez drobne aluzje. Oczywiście okazuje się potem, że czytelnicze domysły były fałszywe – ot, taka zabawa w kotka i myszkę. I to w zasadzie jest największy minus mangi – zbyt duże podobieństwo do klasycznych kryminałów. Szukanie sprawcy, ślepe zaułki, dziwne zbiegi okoliczności, fałszywe podejrzenia, standardowe „zaskoczenie” przy odkryciu mordercy – zresztą to ostatnie, poza sposobem prowadzenia „rozgrywki”, najbardziej przywodzi na myśl kryminalne gnioty. I nie jest to dla czytelnika miłe skojarzenie.

Dlaczego więc całość oceniam raczej pozytywnie? Fukumoto wykorzystuje to, w czym jest najlepszy – analizę psychiki bohaterów oraz pojedynki psychologiczne, które skutecznie tłumią negatywne odczucia gromadzące się w czytelniku. Ale stłumić ich do końca nie zdołały – bo choć wad nie ma zbyt wiele, to ich istnienia ignorować nie sposób. I tak właśnie autor został więźniem konwencji, którą wybrał. Może gdyby rozsadził ramy struktury kryminalnej gry, manga byłaby lepsza, a tak, na osłodę, pozostają jeszcze finałowe pojedynki między głównym podejrzanym a Takedą i Muraiem. Fukumoto posiada niewątpliwy dar (a może to tylko lata praktyki?) uchwycenia skotłowanych myśli graczy, myśli zmieniających się zgodnie z aktualnym nurtem nastrojów i emocji. A to wszystko ukazane zostaje w sposób bardzo sugestywny i ekspresyjny – jeśli same zewnętrzne oznaki są niewystarczające, autor zapoznaje czytelnika z myślami bohaterów. Dzięki temu łatwiej poczuć klimat oraz zanalizować przebieg pojedynku, patrząc z punktu widzenia obu graczy (ich stanu ducha, planów, itp.). Nie znaczy to jednak, że postaci zostały bezbłędnie ukazane.

Motywy poszukującego mordercy córki Takedy są dość dziwne. Przez piętnaście lat od zaginięcia Sawako nie podejmował jakichś specjalnych prób jej odnalezienia – potrzebował do tego bodźca w postaci jej ciała i własnej choroby. Poza tym jest to facet sympatyczny, żywy. Może nawet za bardzo „żywy” – przesadnie łatwo uzewnętrznia emocje, czego najdobitniejszym przykładem jest częstotliwość, z jaką płacze, czy wzniosłe uczucia, jakie ogarniają go, gdy wspomina Sawako. Nie jest to jednak poważna wada, a może nawet wadą nie jest wcale – wiem, co człowiek potrafi czuć, wspominając bliskiego, aczkolwiek coś w zachowaniu Takedy sprawia, że momentami wydaje się ono nienaturalne.

Murai gra tutaj typowego dobrego detektywa, dla którego odnalezienie sprawcy jest sprawą honorową (uzasadnione tym, że już raz podejrzani w sprawie, którą prowadził, umknęli wymiarowi sprawiedliwości z powodu przedawnienia). Taki facet po prostu musi być sympatyczny. I jest taki? Jest. Chodząca oaza spokoju, cierpliwości i determinacji. Wiem, że taka gra, taka konwencja, ale irytujące było, że zawsze w decydującym momencie czy to Murai, czy Takeda, czy nawet sam główny podejrzany, ni to przypadkiem, ni to dzięki intuicji trafiają na nowy ślad lub wpadają na pomysł, który popycha akcję (grę) do przodu. Jest to przewidywalne i czytelnikowi pozostaje oczekiwać wielkiego finału, który ma nadejść, bo nic innego zdarzyć się po prostu nie może. I pewnie dlatego Fukumoto w niektórych aspektach amputował detektywom podstawowe umiejętności. Chodzi przede wszystkim o dwie liczby, które Sawako napisała przed śmiercią. Co policjanci zrobili z tymi liczbami? No właśnie, nic, poza wyrażeniem zaciekawienia w rodzaju „Co też one mogą oznaczać?”. Wprawdzie akcja mangi umieszczona została w roku 1999, kiedy dostęp do informacji nie był aż taki łatwy, jak dziś, ale ja za pomocą najpopularniejszej obecnie wyszukiwarki internetowej w ciągu zaledwie kilku minut odnalazłem ich znaczenie. Oczywiście ja miałem ułatwione zadanie, bo wiedziałem już, czego szukam, ale czy policja nie dysponuje żadnymi systemami wyszukiwania danych? Naprawdę, banalność znaczenia tych liczb potrafi człowieka załamać – przecież to miała być największa niewiadoma w całej układance! No cóż…

W tym miejscu chciałbym przedstawić twórcę rysunku w Seizon – Life, którym jest inny mangaka – Kaiji Kawaguchi. Jego współpraca z Fukumoto nie ograniczyła się do tego jednego tytułu. Zresztą w tym czasie obaj byli już doświadczeni i dość znani na rynku. Z punktu widzenia Fukumoto ta współpraca nie dziwi – rysunek Kawaguchiego jest naprawdę dobry (co o kresce Fukumoto trudno powiedzieć). Postaci zostały oddane bardzo szczegółowo, z wielką dbałością o proporcje (co ważne – widać to zarówno przy ujęciach z bliska, jak i z daleka) i wszelkie detale twarzy – takie jak zmarszczki czy zarost. Rysownik z łatwością operuje światłocieniem, a bogactwo mimiki rysunkowych bohaterów robi wrażenie. Szata graficzna jest zdecydowanie największym atutem mangi, sprawiającym, że jest ona lepsza, niż wskazywałyby na to aspekty fabularne. Drobne zastrzeżenie mam tylko do nadmiernie wykorzystywanych efektów graficznych, mających na celu spotęgowanie emocji towarzyszących danej scenie (np. „światło” bijące zza postaci czy jakiegoś przedmiotu). Niekiedy można to zrozumieć, czasem wygląda to efektownie, ale efekt ten dość szybko ulega dewaluacji, a nawet bywa trochę irytujący, jakby autor pokazywał czytelnikowi – „to jest ważne”, „tutaj bohater dostał zastrzyk adrenaliny”, „zwróć uwagę na to, co powiedział”. Ja, jako czytelnik, mam swój rozum i sam potrafię ocenić, co jest ważne, a co nie, w którym momencie bohater przeżywa naprawdę silne emocje, kiedy triumfuje, kiedy rozpacza. Nie potrzebuję do tego amplifikatorów tego rodzaju. Mimo wszystko rysunek jest ozdobą Seizon – Life i w zasadzie bez większych wyrzutów sumienia mógłbym mu wystawić najwyższą ocenę.

Kiedy zasiadałem do lektury, nie wiedziałem, czego oczekiwać. Jednak niebawem przekonałem się, że wzór zaczerpnięty został z kryminałów. Obaj autorzy bardzo się starali, by wyróżnić swoje dzieło spośród innych z tego gatunku. Owszem, przyznam, że im się to udało, bo dałem się wciągnąć w tę grę pomimo jej przewidywalności, ale ostatecznie i tak nie potrafię mangi ocenić inaczej niż tylko jako wyróżniającą się ze swojego gatunku. Dlatego tym, którzy nie znoszą wszelkich dzieł kryminalno­‑detektywistycznych, nawet jeśli wzbogacone są całkiem dobrą analizą psychologiczną i bardzo dobrym rysunkiem, odradzałbym lekturę. Myślę, że najbardziej zadowoleni z Seizon – Life będą amatorzy „napiętej atmosfery”, którzy lubią lektury z intensywnym klimatem i cieszą się z dobrze rozegranej partii, nawet jeśli w tę grę grali nie raz.

SixTonBudgie, 20 sierpnia 2009

Technikalia

Rodzaj
Wydawca (oryginalny): Kodansha
Autor: Kaiji Kawaguchi, Nobuyuki Fukumoto