Unbreakable Machine-Doll
Recenzja
Polubiliście Charlie Bellew? Tę tsundere od smoka? W takim razie mam dla Was dwie dobre wiadomości, bowiem w siódmym tomie pojawia się jej młodsza siostra, niemal bliźniaczo podobna, jeszcze bardziej wrażliwa, ale mniej pyskata, za to pałająca wstrętem do mężczyzn. Jednak w przeciwieństwie do starszej siostry jest raczej fajtłapowata, do tego stopnia, że nawet nie umie się porządnie zabić. Jak Raishin mógłby jej, ku niezadowoleniu Yayi, nie pomóc? Znaczy, nie w zabiciu się, ale w porzuceniu myśli samobójczych! Druga dobra wiadomość jest taka, że Charlie znika, a jednocześnie wplątuje się w intrygę, którą oczywiście Raishin będzie musiał rozwikłać. A to dobrze dlatego, że młodsza Bellew jest bardziej sympatyczna, a jej interakcje z głównym bohaterem są całkiem komiczne. Im mniej bojowych tsundere, tym lepiej.
Zgodnie z utartym już schematem, w myśl którego każda nowa postać żeńska dokłada Raishinowi więcej roboty (przecież ktoś musi niewiasty wybawiać z opresji), również pojawienie się Henriette, tak bowiem nazywa się siostrunia, wprowadza kolejny wątek fabularny, który tym razem ma szansę być ciekawszy niż dotychczasowe perypetie bohaterów. Wciąż głównymi złymi wydają się być osoby związane z władzami Magicznej Akademii™, ale sztampę nadrabiają przynajmniej zachowania bohaterów i warstwa humorystyczna. Do zniesienia. Zauważyłem poprawę w warsztacie rysowniczym autora w stosunku do poziomu z pierwszej części. Przede wszystkim teraz wkłada więcej serca w tła, również postaci nieco zyskały na wyrazie.
Studio JG stopniowo przyzwyczaiło czytelnika do mniejszych czy większych potknięć, takich jak „ze sierocińca” (niestety nie powiem, na której to było stronie, gdyż pojawianie się numeracji w większości mang wydawnictwa zależy od odpowiedniego układu ciał niebieskich), czy też kadry ucięte przy krawędzi strony razem z fragmentami literek w dymku. Z kolei jedna z ilustracji, zajmująca strony X i Y jest słabo czytelna, gdyż jej środek niemal w całości zniknął w grzbiecie. Zaprawdę zastanawiam się nad sensem istnienia spisu treści w sytuacji, w której nie ma on żadnego punktu odniesienia. Własnoręcznego numerowania kartek nie polecam, gdyż może to negatywnie wpłynąć na i tak niską wartość komiksu na rynku wtórnym. Na pocieszenie standardowo cztery kolorowe strony na początku (w tym jedna to wspomniany spis treści), dodatkowa poboczna historyjka na końcu, a także nieodzowne komentarze autorów książkowego pierwowzoru i samego rysownika. Do tego yonkoma i dwustronna ilustracja na samym końcu, a to wszystko opakowane w obwolutę.
Tomiki
Tom | Tytuł | Wydawca | Rok |
---|---|---|---|
1 | Tom 1 | Studio JG | 10.2014 |
2 | Tom 2 | Studio JG | 1.2015 |
3 | Tom 3 | Studio JG | 3.2015 |
4 | Tom 4 | Studio JG | 6.2015 |
5 | Tom 5 | Studio JG | 10.2015 |
6 | Tom 6 | Studio JG | 12.2015 |
7 | Tom 7 | Studio JG | 2.2016 |
8 | Tom 8 | Studio JG | 6.2016 |
9 | Tom 9 | Studio JG | 10.2017 |