Atak Tytanów
Recenzja
Czekałem na to osiem tomów – w końcu fabuła mangi wyprzedziła anime, czyniąc dalszą lekturę zdecydowanie ciekawszą. Ba, już teraz poznajemy kilka intrygujących informacji, które rzucają nowe światło na układ sił politycznych w Ataku tytanów. Zresztą, nawet pomijając wkraczanie na nieznany obszar, ten tom wydaje mi się najlepszy z dotychczasowych. Jest w nim dużo akcji, ale wszelkie mordobicie wynika w nim ze starannie wypracowanych planów i strategii. Bohaterowie tutaj myślą, długo i wnikliwie, a kto tego nie robi, ten zwykle ginie wyjątkowo szybko.
Zgodnie z tradycją robienia tomów tematycznych, tym razem Isayama zajmuje się sylwetką i próbami schwytania tytana kobiecego, którym okazuje się (ocenzurowano – red.)! Kiedy postacie tłumaczą swoje rozumowanie, przekonamy się, że można się tego było domyślić dawno temu, co dobrze świadczy o ogólnym rozplanowaniu fabuły. Z jej szczegółowym rozplanowaniem jest już nieco gorzej – sama pułapka na tytankę jest pozbawiona sensu, co Eren udowadnia dosłownie chwilę później. Nie zamierzam jednak narzekać, ogółem fabuła jest rozsądna, a kolejne (i liczne) zwroty akcji mają uzasadnienie, przy okazji naprawdę trzymając w napięciu. Tom kończy się ujawnieniem potężnego sekretu (tego samego, którym kończy się anime), rodzącego dziesiątki pytań. Nie chce mi się wierzyć, że można z nich wybrnąć w spójny sposób, ale zobaczymy…
Przy okazji, w ostatnich rozdziałach ku mojemu zdziwieniu zaczęły się pojawiać strony, które można uznać za ładne. Oryginalności i ciekawych konceptów graficznych ciągle tu niewiele, ale obrazy wnętrz i sceneria miejska stały się szczegółowe, tak że można zacząć wierzyć, że to realne miejsca. Żal, że w innych chwilach wiara ta upada, gdy bohaterowie szwendają się po prostopadłościennych pomieszczeniach bez umeblowania. Anatomia momentami jest znośna, momentami koszmarna, ale momenty znośności robią się coraz częstsze. Podsumowując – idzie w dobrą stronę.
A – zmyślone zapowiedzi następnych tomów są świetne, doskonale, że J.P. Fantastica je zamieszcza. W dodatku są genialnie przetłumaczone, ta zamieszczona w aktualnym tomie w wersji polskiej jest chyba śmieszniejsza od oryginału!