Tanuki-Manga

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Zapraszamy na Discord!

Manga

Okładka

Oceny

Ocena recenzenta

2/10
postaci: 3/10 kreska: 4/10
fabuła: 1/10

Ocena redakcji

brak

Ocena czytelników

brak

Wylosuj ponownieTop 10

Digimon D-Cyber

Chiński komiks bazujący na popularności japońskich digimonów. Omijać z daleka, szerokim łukiem.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl

Recenzja / Opis

Wraz z upływem czasu popularność digimonów wzrastała. W różnych częściach świata proces ten przebiegał powolnie bądź dość szybko, co owocowało powstaniem masy produktów stworzonych bezpośrednio, na rynek danego kraju. To zjawisko nie ominęło Chin. Tak oto tamagotchi z digimonami trafiły na chiński rynek, a wraz z nimi zrodził się pomysł stworzenia komiksu z „cyfrowymi stworkami” w roli głównej. Oczywiście Digimon D­‑Cyber nie jest pierwszą manhuą opowiadającą o przygodach komputerowych potworków. Kilka lat wcześniej w Chinach powstały cztery komiksy będące adaptacjami serii anime. Niestety, ze względu na dość specyficzną kreskę, zmiany w fabule oraz całą masę błędów, nie odniosły one praktycznie żadnego sukcesu. Dla wielu ludzi pomysł stworzenia zupełnie nowego komiksu, opierającego się na konkretnej edycji tamagotchi, niósł nadzieję na coś zupełnie nowego i zaskakującego. Niestety te nadzieje zostały zawiedzione.

Ponury, deszczowy dzień. Niespodziewanie trójka chłopców – Hikaru, Masuken i Teru oraz dziewczynka, Kiyoshi, zostaje porwana przez tajemniczą istotę, przedstawiającą się jako MetalPhantomon. Stwór pragnie przejąć kontrolę nad ich „czystymi sercami” oraz nad przedmiotami zwanymi D­‑Cyber Digivice, a wszystko to w celu objęcia władzy nad miejscem znanym jako Cyfrowy Świat. Po pewnym czasie Hikaru budzi się w nieznanym miejscu i od razu zaczyna szukać swoich przyjaciół. Nagle staje twarzą w twarz z Dorimonem. Jest to żywa wersja jego digimona, która wyłoniła się z D­‑Cyber Digivice. Stworek jest zły na swojego partnera, który do tej pory źle się nim opiekował. Mimo to Hikaru usilnie próbuje odnaleźć swoich przyjaciół. Okazuje się jednak, że Teru został poddany praniu mózgu i stał się sługą MetalPhantomona. Jednak to dopiero początek problemów. Podobny los spotkał Masukena, a w wyniku intrygi MetalPhantomona, DORUmon, w którego ewoluował Dorimon, traci swą duszę, przez co grozi mu śmierć. Jakby tego było mało, chłopcy muszą stawić czoła testom i próbom, które koniec końców poprowadzą ich do ostatecznej walki o losy Cyfrowego Świata. A wszystko to zostaje upchnięte w dwóch tomach komiksu.

Na pierwszy rzut oka fabuła wydaje się prosta i nieskomplikowana, przez co można przypuszczać, że nie powinna zawierać żadnych błędów i niedomówień. Jednak wrażenie to jest całkowicie mylne. Jak mówi stare przysłowie, „im dalej w las, tym więcej drzew”. W tym przypadku owymi drzewami jest cała masa pytań, która zalewają czytelnika podczas brnięcia przez kolejne rozdziały. Już na samym początku można zapytać: Skąd znają się bohaterowie? Gdzie i jak zdobyli swoje D­‑Cyber Digivice? Jednak to dopiero początek. Okazuje się bowiem, że Teru i Masuken posiadają sporą wiedzę na temat niektórych spraw związanych z funkcjonowaniem digimonów. Skąd ją mają? Tego również nie raczono wyjaśnić. A to tylko przykłady, momentów, w których można zadać sobie podobne pytania, jest wiele. Śmiało można stwierdzić, że autor komiksu zakładał, iż czytelnik, przypadkowy bądź nie, dysponuje jakąś dodatkową wiedzą, która daje mu możliwość zrozumienia faktów przedstawionych bez konieczności przedstawiania mu konkretnych informacji. Pomijając tutaj niedomówienia i dziury w fabule, kolejną rzeczą, którą można dostrzec, jest schematyczność. Każdy rozdział można sprowadzić do podobnego szablonu: podróż – napotkanie przeszkody – walka– szczęśliwe zakończenie. I tak do samego końca. Akcja komiksu leci na łeb na szyję, byle by tylko zakończyć dany rozdział/tomik, nie pozostawiając miejsca na jakieś wyjaśnienia bądź dodatkowe wydarzenia. Nawet jej zwroty, mniej lub bardziej udane, niczego tu nie zmieniają. Zakończenie? Równie nieprzemyślane i irytujące.

Uważny czytelnik zauważył zapewnie, że na samym początku recenzji wymieniłem cztery imiona. Zapewne każdy, kto nie miał w dłoniach owego komiksu, uzna, że ilość imion odpowiada ilości głównych bohaterów. Mamy tutaj jednak kolejną „niespodziankę”, bowiem Kiyoshi pojawia się tylko na początku, a później widzimy ją w kilku ostatnich rozdziałach. Pozostajemy więc z trójką chłopców. Hikaru Ryuuji kreowany jest na typowego lidera zespołu. Chłopak w gorącej wodzie kąpany, porywczy, martwiący się o swoich przyjaciół, niezważający na niedogodności, przepełniony odwagą i masą podobnych zalet. Należy również wspomnieć, że gdy się zdenerwuje, to niczym siłacz potrafi podnosić ogromne kamienie, głazy czy powalone drzewa i skakać na niesamowite wysokości. Masuken Kana, drugi z „trójki muszkieterów”, jest idealnym przykładem opanowanego chłopaka, który może pochwalić się obszerną wiedzą na temat digimonów, jak również inteligencją oraz zdolnościami taktycznymi. Natomiast Teru Raku przedstawiany jest jako spokojny i bojaźliwy chłopak, który w krytycznych momentach potrafi wziąć się w garść. W miarę rozwoju fabuły możemy dostrzec niewielką przemianę bohaterów. Standardowo, pod wpływem różnych czynników stają się oni doskonałymi i wspaniałymi herosami, którzy są w stanie poświęcić wszystko, aby osiągnąć swój cel. Wszystko to zwieńczone jest brakiem jakiejkolwiek informacji, które wskazałyby na motywy działania bądź upodobania poszczególnych członków zespołu. Nawet ich wiek i status społeczny nie są znane.

Tyle o ludziach, teraz trochę o tytułowych digimonach. Partnerem Hikaru jest DORUmon. Stworek ten ma dość wybuchowy charakter, łatwo denerwuje się na swojego właściciela, a w walce jest silnym i szybkim wojownikiem. Digimonem należącym do Teru jest Agumon. Charakterem odpowiada swojemu partnerowi, przez co tworzą idealną wręcz parę. Ostatnim z trójki towarzyszy jest Ryuudamon. Generalnie nie miał on zbyt wielu okazji, by się popisać, ale traktuje swojego pana z szacunkiem i bezgranicznym zaufaniem, niczym prawdziwy samuraj. MetalPhantomon, będący głównym wrogiem bohaterów, nie odbiega od standardowych schematów złych postaci. Oprócz tego na scenie pojawiają się Holy Knights – trójka szlachetnych digimonów, obrońców Cyfrowego Świata, oraz MameTyramon, będący pomocnikiem jednego z nich. O ile postaci Omegamona, Dukemona oraz MameTyramona wnoszą cokolwiek do fabuły komiksu i posuwają ją do przodu, o tyle Magnamon, ostatni z rycerzy, jest zbędnym dodatkiem, którego mogłoby nie być. Projekty digimonów może nie są zbyt ambitne, jednak w przypadku części z nich można śmiało stwierdzić, że choć w pewnym stopniu zostały przemyślane. Mają indywidualny charakter i postępują według własnych upodobań.

Kreska w Digimon D­‑Cyber jest nierówna. Projekty postaci, w tym rysunki wyższych form digimonów są dość dopracowane, podobnie jak ataki wykonywane przez owe stworki. Niestety w połączeniu z masą zbędnych linii, kresek, wybuchów i innych dodatków, które możemy ujrzeć w trakcie walk, daje to dość tragiczny efekt. Dlaczego? Często z powodu nadmiaru szczegółów trudno odróżnić, co jest niebem, ziemią, a co skutkiem ataku. Obrazki zlewają się ze sobą, przez co trzeba przyjrzeć się dokładnie, aby zauważyć, co jest czym. Tła miejscami wykonane są szczegółowo, a miejscami nie, przez co mamy wrażenie, że krajobraz Cyfrowego Świata praktycznie się nie zmienia, niezależnie od tego, czy bohaterowie znajdują się na polanie, w górach, czy nad jeziorem. W momentach, które miały być śmieszne, możemy zauważyć deformację kreski i nieco karykaturalne projekty postaci. Jest to jedyny plus owych scen, bowiem autor nie popisał się poczuciem humoru.

Digimon D­‑Cyber jest komiksem o zmarnowanym potencjale. Wszystko to za sprawą fabuły, pełnej dziur i niedomówień, oraz akcji biegnącej do przodu bez chwili wytchnienia. Pomijam tutaj projekty postaci, które wypadły średnio, podobnie jak grafika, bowiem to one sprawiają, że tytuł ten ma w ogóle jakieś zalety. Gdyby autor trochę przemyślał wszystkie związki przyczynowo­‑skutkowe i rozplanował wydarzenia na trzy do czterech tomów, mogłoby być o wiele lepiej. Znalazłoby się miejsce na wyjaśnienia i jakieś sensowne rozwiązanie historii, bez potrzeby brnięcia w masę schematów. Nie polecam tej manhuy nikomu. Szanuję czas nawet najbardziej znudzonych i niewymagających czytelników, dlatego uważam, że spokojnie znajdą tytuł, który pod względem wykonania będzie o niebo lepszy. Jedynymi osobami, które mogłyby sięgnąć po ową publikację (chociaż mogą ją sobie spokojnie darować), są fani digimonów. Bynajmniej nie chodzi tutaj o czytanie czy o zagłębianie się w owej historii, tylko o obejrzenie niezłych projektów części stworków.

Chudi X, 27 października 2009

Technikalia

Rodzaj
Wydawca (oryginalny): Rightman Publishing
Autor: Yu Yuen-wong

Odnośniki

Tytuł strony Rodzaj Języki
Podyskutuj o Digimon na forum Kotatsu Nieoficjalny pl