Uśmiech Kanoko
Recenzja
Kanoko Naedoko to niepozorna okularnica uczęszczająca do trzeciej klasy gimnazjum. Żyjąca na uboczu dziewczyna czeka na idealny moment, by zostać królową popularności i pewnego dnia… Zaraz, zaraz, wróć. Zupełnie nie tak. Nasza bohaterka alienuje się na własne życzenie, by jako samozwańczy obserwator analizować zachowanie swoich rówieśników i czerpać radość z ich małych/wielkich dramatów. Tak się jednak składa, że los zawsze pcha naszą bohaterkę w centrum wydarzeń, czytelnik zaś szybko dochodzi do wniosku, że Kanoko wcale nie jest tak obojętna na cudzy los, jak mogłoby się wydawać. Niewątpliwie ta wyszczekana osóbka o bezkompromisowym charakterze to prawdziwy ewenement w gronie istot znanych szerzej jako główne bohaterki mang shoujo.
Towarzyszy jej mniej lub bardziej charakterne grono postaci pobocznych, z których szczególne miejsce należy się Haru Tsubakiemu. Chłopak zawsze kręci się w pobliżu naszej heroiny, uprzykrza jej życie, zawsze gotowy zaserwować jakąś kąśliwą uwagę i pomóc w realizacji jej niecnych planów. Historia ta pod płaszczykiem (bardzo udanej) komedii przemyca urocze i ciepłe okruchy życia. Mimo obecności poważniejszych wątków, całość pozostawia po sobie wrażenie lekkiego, odprężającego czytadła. W sam raz do spędzenia miłej godzinki na wyjeździe pod gruszą. Lub, jak było w moim przypadku, jabłonią.
Jak wygląda polskie wydanie? Pierwsze wrażenie jest wyjątkowo… różowe i bardziej wrażliwi przeciwnicy romansów mogą poczuć potrzebę ucieczki. Mam jednak nadzieję, że dopisek Wszystkie grzeczne dzieci czytają „Kanoko”! zatrzyma ich w porę i wzbudzi dostateczną ciekawość. Naprawdę warto.
Tłumaczenie jest bardzo dobre. Dialogi sprawiają wrażenie naturalnych i czyta się je bardzo przyjemnie. Na szczególne wyróżnienie zasługują wstawki i dopiski typu „autorka była naćpana”, które naprawdę trafiły mi do serca. Spodobało mi się również użyte w jednym z rozdziałów określenie „faza Nibylandii”, które, jak rozumiem, stanowi autorską nazwę tłumaczki na termin „syndrom ósmej klasy”. Bardzo pomysłowo.
Młodzieżowość przekazu objęła również onomatopeje, ale chociaż w tekście sprawdza się to znakomicie, w przypadku wyrazów dźwiękonaśladowczych naprawdę działało mi na nerwy. „Mamrotu mamrotu” można było spokojnie zastąpić „mamrotaniem”, a o „ignoru” w ogóle nie wiem, co powiedzieć. Co stało się z dobrym starym „ignorem”? No ale nie mam kontaktu z językiem pokolenia gimnazjum, może tak się teraz mówi?
Zastanowiła mnie też decyzja dotycząca imion. Wszystkie długie samogłoski zastąpiono krótkimi odpowiednikami, dodając jednocześnie przypis wyjaśniający, jak to wyglądało w oryginale. Nie lepiej było darować sobie wyjaśnienia i po prostu zdecydować się na jedną formę? Cóż, kwestia zapewne dyskusyjna, ale odebrałam to jako niepotrzebne gmatwanie. W tekst wkradło się kilka literówek. „Place lizać”, czy „ludzkie reakcje!w”. I tyle, więcej win nie dostrzegłam.
Uśmiech Kanoko to bardzo przyjemna odskocznia od standardów, do jakich przyzwyczaiły nas romanse shoujo. Szczerze polecam tę mangę każdemu i z niecierpliwością czekam na kolejny tom, co w przypadku polskich wydań nie przytrafiło mi się od lat.
Tomiki
Tom | Tytuł | Wydawca | Rok |
---|---|---|---|
1 | Tom 1 | Studio JG | 7.2015 |
2 | Tom 2 | Studio JG | 11.2015 |
3 | Tom 3 | Studio JG | 2.2016 |