Manga
Kimiiro Focus
- Focus on Your Color
- キミイロフォーカス
Jeden z niewielu przykładów na to, że można stworzyć mangę ecchi, która podnosi nagość do rangi sztuki.
Recenzja / Opis
Za mangami ecchi nie przepadam. Może inaczej – jestem do nich uprzedzony i wcale nie uważam, że moje poglądy na ten temat są zbyt powierzchowne. Schematyczna fabuła, wtórne gagi, mało interesujący motyw przewodni – właśnie scharakteryzowałem niemal wszystkie pozycje z tego nurtu. To dział mangi wyeksploatowany niemal do cna przez żądny taniej rozrywki rynek, jak teren po odkrywkowym wydobyciu węgla brunatnego – monotonny i nieciekawy. Pamiętam, jak kilka lat temu zachwycałem się wydaną w Polsce serią Love Hina autorstwa Kena Akamatsu. I dalej się tą mangą zachwycam, ale już z zupełnie innego powodu – w moim odczuciu jest najlepszym przykładem na to, jak powinna wyglądać klasyczna komedia ecchi i jak daleko można w ecchi się posunąć. Obecnie granica tego nurtu niebezpiecznie przesunęła się w kierunku erotyki, a niekiedy nawet lekkiego porno, co jest dla mnie zupełnie niezrozumiałe – czytelnicy żądni stymulacji seksualnej nic w tym nie znajdą, reszta zaś może nie wytrzymać coraz to odważniejszych fanaberii pojawiających się w rysunkach. Im bliżej hentai, tym fabuła i charaktery postaci liczą się coraz mniej, bo dla pokazania negliżu nie potrzeba głębszych uzasadnień. Ostatnio jednak natknąłem się na mangę, która podważyła mój pogląd na ten temat dojrzałym i artystycznym podejściem. Właśnie – artystycznym, bo właśnie tak mogę ująć w jednym słowie przepastną różnicę między Kimiiro Focus a całą resztą mang ecchi.
O charakterze mangi świadczy już sam jej początek – trzy kadry na pierwszej stronie, z których pierwszy przedstawia drewnianą architekturę typową dla Japonii, drugi i trzeci zaś odpowiednio odziane w strój kąpielowy pupę i piersi. Te dobrze wyeksponowane atrybuty kobiecości należą do Sumire Ootake – koleżanki z dzieciństwa głównego bohatera i jego sąsiadki. Miły początek, nie powiem. Oczywiście najwyżej dla czytelnika, gdyż Ooji Hanazono – wspomniany przed chwilą główny bohater – miał tego pecha, że dziewczyna wepchnęła mu się w kadr, gdy robił zdjęcie wodospadu. No tak, sama weszła, on tylko fotografował przyrodę i jeszcze dostał za to po głowie! Ach, te kobiety.
Mimo tego zajścia Sumire to dobra koleżanka – już na samym początku stara się przekonać przyjaciela, że kariera reportera wojennego nie jest dla niego. Czy to był zbieg okoliczności, czy też nie, rozmowę podchwyciła Ran – przewodnicząca koła fotograficznego. Jeżeli ktoś uważał, że Sumire to piękność, to niech lepiej odetchnie kilka razy przed konfrontacją z tą ślicznotką o urodzie i kształtach Afrodyty. Dziewczyna jest całkowicie odmiennego zdania i z chęcią obejrzy fotografie Oojiego, który do klubu fotograficznego zapisał się już wcześniej (zgadnijcie, z jakiego powodu). Jak się później okazuje fotografie przyrody zbytnio przewodniczącej nie przekonują. Jej uwagę przykuwa za to kilka, powiedzmy przypadkowych, ujęć Sumire. Niewiadomo czym zachwycona Ran poleca głównemu bohaterowi wykonanie jeszcze kilku zdjęć przyjaciółki, a zważywszy na dość porywczy temperament tejże, zadanie należy do tych o awykonalnym stopniu trudności. Tym bardziej, że to nie mogą być zdjęcia z ukrycia, a normalna pozowana sesja. By uszczęśliwić przewodniczącą Ooji będzie musiał użyć czegoś więcej niż daru przekonywania.
I tu właśnie ujawnia się pierwsza rzecz, za którą doceniłem Kimiiro Focus. W większości mang ecchi główni bohaterowie to fajtłapy, życiowi nieudacznicy, pechowcy i dalsze siedem nieszczęść – Ooji taki nie jest. Owszem, może wygląda niepozornie i za bardzo się od swoich schematycznych odpowiedników nie różni, ale w odróżnieniu od nich ma pasję inną niż damska bielizna (najlepiej na właścicielkach). Fotografowanie to jeszcze nic, wystarczy jednak spojrzeć na to, jak robi zdjęcia. Ten człowiek przystawiając do oka wizjer przechodzi niemalże dosłowną transformację w profesjonalistę, który do całkowitej współpracy jest w stanie skłonić każdą modelkę i nie spocznie, dopóki nie zrobi takiego zdjęcia, jakie sobie wymarzył. Podświadomie wie, co zrobić, by wywołać na twarzy fotografowanej dziewczyny pożądaną ekspresję, umie zagrać na cudzych emocjach jakby był pokerzystą przy stole pełnym pieniędzy. A poza tym zamienia się w bishounena, a piękni mężczyźni to raczej nieczęsty widok w mangach ecchi. Kogoś dziwi jeszcze, że z takim podejściem Ooji szybko staje się profesjonalnym fotografem, co nadaje fabule dodatkowy pęd?
Właśnie, fabuła. Z całą pewnością można powiedzieć, że jest schematyczna – każdy rozdział (a te są długie, sześćdziesiąt stron na jeden) to historia jednego zdjęcia. Sęk w tym, że nie ma tu mowy o monotonii. Kilkakrotnie na początku kolejnej historii myślałem sobie, że skoro modelką jest znowu ta sama dziewczyna, to nic mnie już nie zaskoczy. Myliłem się za każdym razem. Zmianie ulegają scenerie, tematyka zdjęć, sytuacje, w jakich są wykonane. A że im głębiej w las, tym więcej drzew, całość zyskuje na pikanterii. W późniejszych rozdziałach otrzymujemy coraz to nowe, nazwijmy to, fetysze. Ot, od chociażby tak niewinnych jak kostiumy kąpielowe przez szczery strach aż po masochizm. Czy ja się oby dobrze czuję? Doskonale i zapewniam, że wszystko, o czym tu piszę, mieści się zarówno w granicach sztuki jak i dobrego smaku. Tutaj nie chodzi tylko o erotykę w różnej formie, ale także o emocje i ich ekspresję ukazane przez autora, któremu nie kończą się pomysły zarówno na nowe bohaterki, jak i na coraz to bardziej intrygujące historie.
Dokładnie, bohaterki – kilka słów wypada o nich napisać, w końcu to haremówka. Niestety skupię się tylko na tych już wspomnianych, gdyż kolejne dziewczyny przyłączają się do klubu w późniejszych rozdziałach i ich charakterystyka byłaby niepełna bez streszczania fabuły. Zacznę więc od Sumire, którą krótko można opisać jako dojrzałą tsundere. Co mam na myśli? Z pewnością niejeden raz w ecchi mieliście do czynienia z żeńskimi postaciami, które niedojrzałość psychiczną i wrażliwość skrywały za zasłoną brutalności i znęcania się nad głównym bohaterem? Z tych wszystkich cech Sumire pozostała najwyżej ta druga. Ootake wygląda i zachowuje się jak uczennica liceum, jest jednak porywcza i nie lubi słuchać o swoich uczuciach z ust innych. Ponadto ma skłonność do ciskania różnymi przedmiotami w inne osoby i bywa zazdrosna o Oojiego, ale jednocześnie boi się sama wyjść ze strefy „tylko przyjaciółki z dzieciństwa”. Z kolei Ran to chłodna i wyrafinowana arystokratka (lub „tylko” dziecko z bogatej rodziny). Wie, że faceci pożerają ją wzrokiem i doskonale umie to wykorzystać, zwłaszcza do manipulacji głównym bohaterem. Ponadto jest przekonana, że dla sztuki należy zrobić wszystko (chociaż kolejne ekscesy w wykonaniu Hanazono nawet ją przyprawiają o zwątpienie). Nie jest jednak zła – takie podejście sprawia, że umie skutecznie zmotywować Oojiego i wykrzesać z niego coraz to nowe pokłady talentu.
Tak więc teraz to, co w mandze ecchi najważniejsze, czyli rysunki, bo w końcu czytelnik musi mieć na co popatrzeć. I ma. Tutaj muszę przyznać, że Chiaki Taro wykonał świetną robotę rysując bohaterki. Na pochwałę zasługują zwłaszcza kadry zajmujące duże powierzchnie – prawdziwy kunszt, świetnie odwzorowane proporcje i naturalne, ale zróżnicowane pozy. A to wszystko bez jakichkolwiek deformacji innych niż podyktowane przez perspektywę. Rysunki widziane z pozycji aparatu fotograficznego są takie, jakie być powinny – erotyczne i pociągające. To nie jest zwykłe ukazanie kobiecego ciała dla uciechy czytelnika, a sztuka odwzorowania piękna, a często też odkrycia go. Gorzej sprawa ma się z innymi rysunkami: tutaj widać wyraźnie, że autorowi brakuje doświadczenia w mniej artystycznych ujęciach, które zajmują większość mangi, ale ogólnie na każde trzeba poświęcić mniej uwagi. Często zdarzają się mało naturalne kadry przedstawiające rozmówców czy mniej staranne tła, co mocno psuje ogólne wrażenie. Mimo to kreska jest bardzo szczegółowa i na rysunki Chiakiego Taro miło się patrzy, zwłaszcza na twarze i ich mimikę.
Co tu dużo kryć, większość mangi to jeden wielki, ale doskonale podany i nienachalny fanserwis, doskonale wkomponowany w fabułę i pojawiający się wtedy, kiedy trzeba. Mimo to chwilami miałem wrażenie, że autor, wprowadzając niektóre bohaterki, koniecznie chciał podkreślić gatunek, do jakiego należy jego praca. Często też posiłkował się przy tym sytuacyjnym humorem, dzięki któremu mniej wrażliwi na piękno czytelnicy nie znudzą się zawartością sztuki w sztuce.
Na koniec zaznaczę jeszcze, że manga wciąż się ukazuje, ale czas oddzielający pojawienie się kolejnych rozdziałów jest wystarczający, by nadrobić wszystkie poprzednie. Zwłaszcza że czyta się szybko, chociaż niektóre rysunki przykuwają wzrok na dłuższą chwilę, a część historii można czytać kilka razy. Zdecydowanie pozycja obowiązkowa dla amatorów ecchi, a także każdego, kto ma awersję do tego typu mang.
Technikalia
Rodzaj | |
---|---|
Wydawca (oryginalny): | Akita Shoten |
Autor: | Tarou Chiaki |