Tanuki-Manga

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Zapraszamy na Discord!

Manga

Okładka

Oceny

Ocena recenzenta

5/10
postaci: 5/10 kreska: 6/10
fabuła: 5/10

Ocena redakcji

5/10
Głosów: 2 Zobacz jak ocenili
Średnia: 5,00

Ocena czytelników

6/10
Głosów: 16
Średnia: 5,81
σ=1,88

Wylosuj ponownieTop 10

Kuchibiru ni Amai Doku

Rodzaj: Komiks (Japonia)
Wydanie oryginalne: 2005
Liczba tomów: 1
Tytuły alternatywne:
  • 唇に甘い毒
Tytuły powiązane:
Gatunki: Komedia, Romans
Widownia: Josei; Postaci: Artyści; Miejsce: Japonia; Czas: Współczesność; Inne: Realizm, Shounen-ai/yaoi, Trójkąt romantyczny

Kolejny romans artystyczny potwierdzający aforyzm Boya­‑Żeleńskiego: Bo w tym cały jest ambaras, żeby dwoje chciało naraz.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl
Ogryzek dodany przez: Ali99

Recenzja / Opis

Jin i Yuu tworzą popularny zespół CROSS, ale po wielu latach wspólnych występów do Yuu dociera, że te piękne chwile mogą się kiedyś skończyć. Na samą myśl, że Jin mógłby go opuścić, mężczyzna wpada w panikę. Aby zapobiec bliżej nieokreślonemu końcowi ich współpracy i co gorsza, przyjaźni, postanawia uwieść kolegę i tym samym sprawić, że już zawsze będą razem. Jako że bohater nie grzeszy inteligencją i taktem, od razu informuje Jina o swoich zamiarach, na co ten życzy mu powodzenia i postanawia pobawić się z Yuu w kotka i myszkę. Mimo iż panowie znają się od podszewki, do naszego „genialnego” stratega szybko dociera, że rozkochanie w sobie Jina wcale nie będzie łatwe, zwłaszcza kiedy na horyzoncie pojawi się ten trzeci.

Fabuła Kuchibiru ni Amai Doku wygląda dokładnie tak, jak wskazuje na to powyższy opis – żadnych niespodzianek, innowacyjnych rozwiązań czy nagłych zwrotów akcji. Jest lekko, przyjemnie, puchato i różowo, tak że nie trzeba być tytanem intelektu, by odgadnąć, jak się to wszystko skończy. Na szczęście Mieko Koide zmieściła się w jednym tomie, nie rozciągając zanadto i tak niezbyt skomplikowanej i w sumie mdłej opowieści. Od początku wiadomo, że możemy liczyć na polany lukrem happy end, a ten trzeci, w postaci sławnego amerykańskiego iluzjonisty, jest jedynie niewielkim urozmaiceniem i obowiązkową przeszkodą mającą sprawdzić siłę uczuć panów. Cóż, moje odczucia względem tej mangi są ambiwalentne – z jednej strony miło spędziłam pół godzinki, acz jestem pewna, że za tydzień nie będę jej pamiętała, z drugiej strony nie mogę oprzeć się wrażeniu, że w zasadzie strasznie nijaka ta lektura. Fabuła, postacie, humor – wszystko na pół gwizdka, absolutnie żadnej dominanty. Ten komiks można porównać do wody mineralnej (żeby się jakiś złośliwy nie doczepił – takiej przeciętnej z supermarketu, co to mineralna jest tylko z nazwy): dobrze ugasi pragnienie, ale o jakichkolwiek wysublimowanych doznaniach smakowych nie ma mowy.

Dla tych, którzy jeszcze się nie obudzili – oczywiście że Kuchibiru ni Amai Doku to shounen­‑ai. Panowie zachowują się jak stare dobre małżeństwo, chociaż przed całym światem (przed sobą również) udają, że są jedynie przyjaciółmi. W przypadku niezbyt bystrego Yuu ma to jeszcze jakiś sens, gdyż należy on do tego typu bohaterów, którzy nawet waleni po głowie czymś ciężkim nie są w stanie wyciągnąć właściwych wniosków. Nieco inaczej ma się sprawa Jina, który sam przyznaje, że jest zakochany w koledze z zespołu od dawna, ale niepewny jego uczuć, cały czas trzyma bezpieczny dystans i czeka, aż dostanie jednoznaczny ich dowód. A wystarczyłoby usiąść i porozmawiać szczerze, no ale wtedy nie byłoby mangi, prawda? Najsłabiej prezentuje się motyw „tego trzeciego”, a konkretnie jego mały szantaż względem Jina – wymyślony przez iluzjonistę plan jest zbyt efekciarski i przekombinowany, a jego skutki łatwe do przewidzenia. W ogóle panowie mają problem z wyrażaniem własnych myśli i niejednokrotnie zachowują się jak niestabilne emocjonalnie nastolatki. Cóż można jeszcze powiedzieć o bohaterach? Są śliczni, idealni, dopasowani do odpowiednich szablonów – miło na nich popatrzeć, ale nie wzbudzają większych emocji. Natomiast szalenie przypadł mi do gustu brak typowego dla yaoi/shounen­‑ai podziału na uke i seme, znaczy – jakieś sygnały co do tego, kto jaką będzie pełnił rolę są, ale mangaczka nie narzuca brutalnie jedynej słusznej wersji. Zresztą zarówno po zachowaniu, jak i wyglądzie trudno na sto procent stwierdzić, kto faktycznie rządzi w tym związku i w sumie dobrze, dzięki temu panowie wydają się jeszcze lepiej dopasowani i sympatyczni.

Kreska jest równie przeciętna, co cała reszta. Nie powiem, bohaterowie to wymuskani i zwiewni bishouneni, na których aż miło popatrzeć, pod warunkiem, że ktoś lubi androginiczność. Mnie ona nie przeszkadza, w wyjątkowych przypadkach wzbudza nawet zachwyt, chociaż generalnie jestem zwolenniczką męskich mężczyzn. Ot, typowy cukierek dla oka, z delikatnym konturem, szczupłymi i wyidealizowanymi do granic możliwości projektami postaci, a także sporą ilością bieli, tłami od sztancy i „tymi co zawsze” rastrami. Mały plusik stawiam artystce za przykładanie się do rysunków twarzy – dzięki temu panowie mają całkiem wyraziste buźki i nie przypominają ofiar chirurgii plastycznej. No i oczy, które wyjątkowo przypadły mi do gustu – nie za duże, trochę kocie i estetyczne mimo niewielkich nakładów pracy. Generalnie da się odróżnić prace pani Koide w morzu innych komiksów, a to już coś.

Kuchibiru ni Amai Doku to czytadło, jakich wiele. Taka pisanka – ładna z wierzchu i pusta w środku. Można się na nią pogapić, poprawić sobie humor ślicznym „wzorkiem”, ale niestety głębszych przemyśleń nie wzbudzi. Absolutnie fantastyczna rzecz, kiedy wraca się po ciężkim dniu w pracy i marzy o słodziutkim odmóżdżaczu, najlepiej z kontynuacją, którą będzie można sobie przeczytać kolejnego, jeszcze bardziej męczącego dnia. Wszystkie te warunki manga Mieko Koidy spełnia i chwała jej za to, acz umówmy się, to nie Duma i uprzedzenie, a coś między harlequinem a książką Danielle Steel.

moshi_moshi, 15 września 2012

Technikalia

Rodzaj
Wydawca (oryginalny): Shinshokan Publishing
Autor: Mieko Koide