Tanuki-Manga

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Otaku.pl

Manga

Okładka

Oceny

Ocena recenzenta

8/10
postaci: 7/10 kreska: 7/10
fabuła: 8/10

Ocena redakcji

brak

Ocena czytelników

8/10
Głosów: 15
Średnia: 8,13
σ=0,88

Wylosuj ponownieTop 10

Kare no Niwa ni Saku Hana

Rodzaj: Komiks (Japonia)
Wydanie oryginalne: 2005
Liczba tomów: 1
Tytuły alternatywne:
  • Flower That Blooms in His Garden
  • 彼の庭に咲く花
Tytuły powiązane:
Widownia: Josei; Postaci: Duchy, Nauczyciele, Uczniowie/studenci; Rating: Nagość, Seks; Miejsce: Japonia; Czas: Współczesność; Inne: Realizm, Shounen-ai/yaoi

Prawdziwa miłość trwa wiecznie… Bzdura! Kiedy wydaje ci się, że właśnie wygrałeś los na loterii, wszystko tracisz. Kiedy straciłeś już wszystko, możesz tylko zyskać…

Dodaj do: Wykop Wykop.pl
Ogryzek dodany przez: moshi_moshi

Recenzja / Opis

Kare no Niwa ni Saku Hana to zbiór opowieści o miłości – trudnej, kalekiej, chorej i smutnej. Dwie pierwsze historie (tytułowa oraz Frost) skupiają się na życiu studentów pewnego męskiego dormitorium i stanowią kontynuację historii zawartych w mandze Moony – Oukaryou Trilogy. Trzy kolejne to niezwiązane ze sobą oneshoty, także poruszające problem różnych, zazwyczaj ciemnych odcieni miłości.

W tytułowej historii student trzeciego roku, Takayuki Kubo, zakochuje się od pierwszego wejrzenia w enigmatycznym i zdystansowanym członku klubu łuczniczego, Chihiro Nanjou, cierpiącym na leukemię. Kolejna i jednocześnie najmroczniejsza opowieść w całym cyklu, Frost, dotyczy romansu Juna Suwy z jednym z wykładowców, który z nieznanych przyczyn zaczyna popadać w obłęd. Trzecia i jednocześnie najbardziej „optymistyczna” skupia się na perypetiach dziennikarza Akihito i jego sąsiada, Ryouichiego, który wyraźnie stara się zwrócić uwagę starszego mężczyzny. Czwarty rozdział został poświęcony Shinobu i jego niecodziennym, ale i bardzo poważnym problemom z chłopakiem. Ostatnia część opowiada o dziwnej umowie między Shunem a młodym chłopakiem imieniem Yuki, umowie, za którą obaj poręczyli własnym życiem.

Oto Kano Miyamoto, jaką uwielbiam; nieco tajemnicza, nastrojowa i bardzo melancholijna. Owszem, Kare no Niwa ni Saku Hana nie należy do mang łatwych i przyjemnych, z cukierkowym zakończeniem i słodkimi wyznaniami jedynej wiecznej miłości. Bohaterami powodują różne uczucia, nie zawsze czyste i niewinne; zwyczajna żądza, chęć zaspokojenia fizycznych potrzeb, która nieświadomie rani drugą osobę, jest tu na porządku dziennym. Mimo to, tak jak w innych dziełach autorki, jakoś wybaczamy bohaterom, którzy pokazują także swoje dobre strony, a powody ich niezbyt moralnego zachowania bywają szalenie skomplikowane. Wszystkie zaprezentowane związki wymykają się utartym schematom i często porażają realizmem, głównie dzięki psychologicznej wiarygodności postaci i umiejętnie nakreślonym relacjom między panami. Mimo dużego stężenia małych i wielkich dramatów, Kano Miyamoto nie pozwala zapomnieć czytelnikowi, że życie toczy się dalej, a my toczymy się wraz z nim. Nawet najbardziej przykre wspomnienia kiedyś zblakną, przysłonięte przez nowe, często pozytywne, dlatego każdej historii towarzyszy nuta optymizmu, taka zapowiedź lepszego, jaśniejszego jutra.

Po raz kolejny autorka zgrabnie miesza gatunki, sprawnie przechodząc od czystej wody dramatu poprzez opowieść grozy do doprawionych humorem okruchów życia. Największe wrażenie zrobiły na mnie dwie pierwsze historie i jednocześnie właściwe części cyklu, rozpoczynającego się od mangi Moony – Oukaryou Trilogy. Opowieść o spotkaniu Takayukiego z eterycznym kolegą z roku, Chihiro, chwyciła mnie za serce bezpretensjonalnością i melancholijnym klimatem. Chihiro doskonale zdaje sobie sprawę z faktu, że nie zostało mu zbyt wiele czasu, ale chociaż jest wyciszony i zdystansowany, otwiera się przed Takayukim i pozwala rozwinąć się uczuciu. Obaj mężczyźni wydają się żyć chwilą, piękną, ale niezwykle ulotną. Chylę czoła przed autorką, której udało się uniknąć taniego melodramatu, chociaż sama historia aż się prosi o filmowe, „łzawo­‑deszczowe” zakończenie. Tymczasem, jak pisałam wcześniej, życie toczy się dalej, a bohaterom pozostają piękne, chociaż smutne wspomnienia tego, co było kiedyś i nadzieja na kolejne uczucie.

Druga historia, Frost, jest zbliżona klimatem do genialnego Nemureru Tsuki i chociaż czytelnik szybko zaczyna domyślać się prawdy, do końca towarzyszy mu uczucie niepokoju. Jun wplątuje się w romans z wykładowcą, ponieważ w tym momencie jest mu to na rękę. Po pierwsze, przynosi korzyści związane z uczęszczaniem na zajęcia i pisaniem kolejnych prac zaliczeniowych, po drugie, zaspokaja fizyczne potrzeby chłopaka. Trudno powiedzieć, na ile poważnie traktuje ten związek Jun, który jest głównym bohaterem cyklu, ale pozostaje też jedną z najbardziej enigmatycznych i trudnych do rozgryzienia postaci. Widać, iż dziwne zachowanie kochanka zaczyna go w pewnym momencie intrygować, otaczająca drugiego mężczyznę aura tajemnicy przyciąga, przez co ich romans staje się intensywniejszy, a towarzyszące mu uczucia nabierają głębi. Jun za wszelką cenę stara się rozwiązać zagadkę, jako wskazówkę traktując zadany przez wykładowcę do analizy poemat Edgara Allana Poego Kruk. Prawda zaważy na związku i przyszłości tej dwójki. Cóż mogę napisać o tej historii? Jest naprawdę wspaniale zakomponowana, pani Miyamoto stopniowo odsłania wszystkie karty, w mistrzowski sposób budując napięcie. Jak zwykle służą jej do tego codzienne wydarzenia, z pozoru nieistotne drobiazgi i zwyczajne przedmioty, które dopiero w zestawieniu z niepokojącym zachowaniem nauczyciela nabierają nowego znaczenia, jednocześnie sugerując działanie sił nadnaturalnych. Zresztą to niejedyna historia w tomie, w której zastosowano wyżej wspomniane zabiegi, choć tylko we Frost stanowią one oś fabuły.

Ale opowieści Kano Miyamoto nie byłyby tak dobre bez odpowiedniej obsady. Na pierwszy rzut oka mamy do czynienia ze zwyczajnymi mężczyznami, którzy prowadzą typowe studenckie (nawet jeśli studentami nie są) życie. Tymczasem już sam fakt, że ich orientacja seksualna jest inna, sprawia, iż nie do końca potrafią wpasować się w otaczające ich społeczeństwo. Bohaterów, którzy w żadnym momencie nie spotkali się z problemami spowodowanymi swoimi upodobaniami, mogę policzyć na palcach jednej ręki. Część z nich dopiero odkrywa, że interesuje się tą samą płcią, część od dawna prowadzi taki tryb życia, a jeszcze inni traktują to jak odskocznię od heteroseksualnych związków. Każdy z panów ma inny, zazwyczaj bogaty bagaż doświadczeń i to właśnie one wpływają na jego zachowanie i podejście do świata. Najciekawiej prezentuje się Jun Suwa, który na pierwszym roku studiów został pozbawiony złudzeń co do „prawdziwej wielkiej miłości” i obecnie prowadzi raczej swobodny tryb życia. Mimo to jakoś nim nie pogardzam, wręcz przeciwnie, wzbudza moją sympatię optymistycznym (nawet jeśli jest to optymizm udawany) podejściem do świata i otwartością. To jakby przewodnik, który wprowadza nowicjuszy w świat homoseksualizmu, nie oceniając nikogo, ale też czerpiąc pewne „korzyści” ze swojej koleżeńskiej postawy. To szalenie interesująca postać, której chwilami mamy ochotę dać w mordę, tylko po to, aby za chwilę współczuć mu kolejnego zawodu miłosnego i życzyć wreszcie szczęścia.

Jak napisałam w poprzednim akapicie, wszyscy panowie w jakiś sposób zostali doświadczeni przez los i ma to wpływ na ich obecną postawę. Łączy ich wyobcowanie, samotność, często wręcz chorobliwa, które to uczucia utrudniają im kontakt z otoczeniem. Czasem taka postawa jest świadomym wyborem, reakcją obronną, czasem wynika z niezależnych czynników. Autorka tworzy postacie szalenie ludzkie i realistyczne, a nie wydumane ideały lub urocze, acz skrajnie baśniowe „nieideały”. Jej bohaterowie to mężczyźni z krwi i kości, zagubieni życiowi nieudacznicy, którzy ciągle próbują coś zmienić na lepsze. Bywają egoistyczni, irytujący czy wręcz głupi, ale popełniane przez nich błędy i płynące z nich doświadczenie nigdy nie idą na marne, będąc srogą, ale i potrzebną lekcją. Kano Miyamoto opisuje kolejne pary, pokazując tę drugą, mniej przyjemną stronę miłości, mającej przecież równie dużo wad, co zalet. Nie topi jednak wszystkiego w morzu łez, zawsze pozostawia bohaterom promyk nadziei. Z pozoru przesadzone małe i duże tragedie są tak naprawdę niesamowicie życiowe i tylko skondensowanie ich w jednym tomie może sprawiać wrażenie nadmiaru dramatyzmu. Cóż, choroba, szaleństwo czy zdrada nie należą do tematów łatwych i przyjemnych, a opisując takie sytuacje należy bardzo uważać, by nie przekroczyć granicy, za którą to, co ma wzruszać i zmuszać do refleksji, śmieszy lub zniesmacza. Na szczęście mangaczka już dawno opanowała sztukę opowiadania o „niecodziennej codzienności”, czego przykładem są subtelnie zarysowane relacje między bohaterami. I chociaż przyznaję, że lubię od czasu do czasu poczytać o wyidealizowanych związkach, nierzadko z klasycznym podziałem na stronę dominującą i zdominowaną, żaden z tego typu komiksów nie zapadł mi w pamięć tak skutecznie, jak dzieła pani Miyamoto.

Kare no Niwa ni Saku Hana to manga pochodząca z 2005 roku. Cóż, styl autorki nie zmienił się od tego czasu jakoś znacząco. Charakterystyczne projekty postaci, chociaż jeszcze nieco szkicowe i nie tak dopracowane, jak w późniejszych dziełach, są łatwo rozpoznawalne. Widać także, iż artystka zawsze podchodziła do kwestii tła bardzo profesjonalnie. Co prawda w porównaniu z jej nowszymi mangami jest tu nieco więcej bieli, ale nie brakuje też klasycznych krajobrazów czy chociażby zarysów mebli i pomieszczeń. Kano Miyamoto stara się, aby jej postacie nie były zawieszone w próżni wypełnionej pierwszym z brzegu rastrem, często szczegółowo oddając to, co znajduje się za nimi. Istotną kwestią są sceny łóżkowe, których nie brakuje. W porównaniu ze wspominanym już Nemureru Tsuki jest ich znacznie więcej i zdecydowanie są bardziej intensywne. Można dostrzec fragmenty męskiej anatomii, ale widać, iż autorka celowo pozostawia wyobraźni czytelników pole do popisu. Erotyka, nawet śmiała – jak najbardziej, pornografia – zdecydowanie nie. Owszem, wiadomo że bohaterowie uprawiają seks, namiętny i pełen pasji, ale granica między dobrym smakiem a wulgarnością nie zostaje przekroczona. Nawet jeśli bohaterowie ograniczają się do aktu fizycznego, gdyż nie łączy ich głębsze uczucie, autorka ceni ich prywatność i nie odziera z należnej intymności. Jednocześnie chciałabym podkreślić, że nawet jeśli ilość „scen” jest spora w porównaniu z jej innymi mangami, nadal mamy do czynienia z Kano Miyamoto, dla której jest to tylko dodatek do fabuły, a nie pretekst do napisania komiksu.

Razem z Moony – Oukaryou Trilogy, Kare no Niwa ni Saku Hana tworzy niezwykle udany i klimatyczny duet, który należy do jednych z lepszych prac w dotychczasowym dorobku mangaczki. Jak widać, nawet codzienne życie może być interesującym pretekstem do stworzenia ciekawej mangi. Jest to komiks, który powinien usatysfakcjonować wszystkich fanów autorki, a także wielbicieli nastrojowego dramatu (lecz nie melodramatu). Kano Miyamoto z nieukrywaną sympatią opisuje losy swoich bohaterów, nie pastwiąc się nad nimi przesadnie i nie rzucając im kłód pod nogi na każdym kroku. Jestem oczarowana, z jaką łatwością autorka żongluje gatunkami i łączy je w sensowną całość, doskonale wiedząc, w którym momencie czytelnikowi należy się chwila oddechu i kropla optymizmu. Ciekawi, chociaż niezbyt przebojowi bohaterowie i ich niebanalne, ale życiowe historie zdecydowanie zasługują na chwilę uwagi. Ot, kolejne oblicza miłości, tym razem niełatwej i wymagającej wielu poświęceń, które nie zawsze zostają nagrodzone.

moshi_moshi, 1 stycznia 2012

Technikalia

Rodzaj
Wydawca (oryginalny): Magazine Magazine
Autor: Kano Miyamoto