Fairy Tail
Recenzja
Ocalenie Rady przez członków Fairy Tail nie przyniosło gildii spodziewanego prestiżu i nie poprawiło jej opinii w oczach ważnych osobistości tego świata. Wprost przeciwnie. Nadzorujący używanie zaklęć w królestwie Fiore decydenci uznali, że sukces niepokornych magów trzeba umniejszyć, by nie burzyć obowiązującego porządku i nie podkopywać własnego autorytetu. Ponieważ Natsu i spółka w walce z siłami zła stosowali sprawdzone, mało eleganckie metody, najlepszym pretekstem do usadzenia krnąbrnych młodziaków wydaje się oskarżenie ich o spowodowane zniszczenia. Oczywiście im bardziej znana osobistość postawiona zostanie przed sądem, tym bardziej spektakularny efekt. Dlatego też Rada stawia zarzuty Erzie, której imię nieobce jest nie tylko magom, ale i szarym obywatelom.
Nie zdradzając rozstrzygnięcia rozprawy, wspomnę o kolejnym wątku poruszonym w czwartym tomie mangi. Tym razem Happy wykrada zlecenie z ulokowanej na piętrze tablicy ogłoszeń, zawierającej nadzwyczaj trudne zlecenia, do których dostęp jest zabroniony bez upoważnienia mistrza. Natsu i jego wierny koci towarzysz są co prawda wystarczająco silni, by sprostać wielu przeciwnościom losu, ale zadania zamieszczone na zakazanym piętrze wymagają również doświadczenia, wiedzy i przenikliwości. Zdając sobie sprawę z braku wspomnianych przymiotów, proszą o pomoc Lucy, choć bardziej z potrzeby towarzystwa, niż z obawy przed porażką. W ślad za nimi wyrusza Gray, mający powstrzymać niesubordynowanych kompanów, zanim ci dotrą do celu.
Dzieje przeklętej wyspy należą do ciekawszych i lepiej napisanych historii w mandze Hiro Mashimy. Za każdym razem, gdy tematyka zahacza o przeszłość którejś z ważniejszych postaci, autorowi udaje się pokazać z lepszej strony, niż gdy snuje piętrowe, często klasycznie naciągane intrygi. Gray jest pierwszym z bohaterów, o którego dziejach czytelnik dowiaduje się więcej i choć to dopiero początek dłuższego, powracającego co jakiś czas motywu, to już wstępne fragmenty układanki wystarczają, by zainteresować się losami jednej z ważniejszych postaci w mandze. Poza tym, powiedzmy sobie szczerze, chyba każdego intrygowało już od początku, skąd u rywala Natsu skłonność do nieuświadomionego paradowania w samych gaciach i zawstydzania tym zarówno towarzyszy, jak i przeciwników.
Ponieważ to dopiero czwarta części serii, wciąż widać, że rysunek Mashimy ewoluuje i powoli dostraja się do wizji, którą mangaka układał w głowie. Wyprawa na upstrzoną starożytnymi ruinami wyspę i regularne pokazywanie magii lodu daje okazję do zademonstrowania nowych stylów i urozmaicenia otoczenia znanego z pierwszych trzech tomów. Projektom postaci brakuje jeszcze dopracowania (robiący brzuszki Natsu na stronie 40 wygląda komicznie), ale i tak rysunek jest jak na ten gatunek komiksowy momentami przebogaty.
Wersja polska niewiele, jeśli w ogóle, ustępuje japońskiej. Zainwestowanie dwudziestu złotych z pewnością się opłaca, tym bardziej, że nie zrezygnowano z multum materiałów dodatkowych. Oprócz krótkiej historyjki Happy na misji można zapoznać się z odrzuconą stroną tytułową, stylizowanym plakatem zachęcającym do zakupu magicznych „samochodów”, szkicem projektowym pierwszych koncepcji mangi, mapą królestwa Fiore, posłowiem autora, słowem od tłumaczki, rozkładówką i dla zainteresowanych – dokumentacją pancerzy Erzy i duchów Lucy ze statystykami rodem z gier. Brakuje tylko przyprawy do grilla, płyty CD z antywirusem i przegryzki dla psa. Cóż, nie można mieć wszystkiego…