Fairy Tail
Recenzja
Jeśli niektórym czytelnikom wydawało się, że po podróży do świata Exceedów autorowi Fairy Tail powoli kończą się pomysły na krótkoterminowe wątki, znajdą potwierdzenie swoich przypuszczeń w posłowiu do dwudziestego czwartego tomu mangi. Po uporządkowaniu spraw w Edolas i osadzeniu na tronie bardziej rozsądnego monarchy magowie wracają do domu, by zażyć zasłużonego odpoczynku. Wylegiwanie się do góry brzuchem na dłuższą metę nie leży w naturze członów gildii, tak więc szybko wynajdują sobie nowe zajęcie. Mistrz Makarov ogłasza coroczny egzamin na magów klasy S, elitarnego grona mogącego przyjmować dowolne zlecenia i cieszącego się powszechnym szacunkiem. Ośmiu wybranych kandydatów wraz z pomocnikami stanie do zmagań, po których nowym tytułem będzie mógł się pochwalić tylko jeden uczestnik bądź uczestniczka.
Fairy Tail jak na serię shounen aż do tego momentu sprawnie unikał jakichkolwiek wątków turniejowych, modnych przed laty, ale z czasem coraz rzadszych i mniej oczywistych. Mashima przyznaje bez ogródek, że pomysł podsunął mu redaktor i choć pewien ogólny zamysł istniał już wcześniej, wątek szybko rozrósł się do o wiele większych rozmiarów, niż początkowo planowano. Zainteresowani czytelnicy mogą zresztą pod obwolutą podziwiać nabazgrane i pokreślone notatki sprytnie reklamujące dalszy ciąg, bo choć autor ukazuje w nich rozmaite ciekawe możliwości, bez ogródek stwierdza, że efekt końcowy może być zgoła odmienny. Przypomina to trochę odgadywanie fabuły anime po scenach z openingu i jest skuteczną, aczkolwiek rzadko stosowaną metodą autoreklamy.
Egzamin odbywa się na świętej dla gildii wyspie, gdzie spoczywają szczątki pierwszego mistrza Fairy Tail. Test składa się z kilku konkurencji, a pierwszy tom obejmujący ten wątek skupia się przede wszystkim na przygotowaniach poszczególnych kandydatów, którzy do pomocy mogą wybrać sobie dowolnego kompana niebędącego członkiem klasy S. Spośród wielu par uwagę czytelnika zapewne zwróci Cana wraz z Lucy, gdyż ta pierwsza zapowiada, że będzie to jej ostatnia próba po pięciu porażkach. Jeśli sprawdzian ponownie zakończy się niepowodzeniem, zamierza opuścić gildię, a tajemnica kryjąca się za tą decyzją jest faktycznie intrygująca.
Tom dwudziesty czwarty to przede wszystkim wolniejsze tempo akcji i mniej scen walk, choć i tych oczywiście nie mogło zabraknąć. Nie brakuje również wzruszających momentów – część z nich jest mocno naciągana, ale doskonale wpisują się w klimat serii i filozofię gildii stawiającej lojalność wobec kompanów na pierwszym miejscu. Chwilka oddechu przydała się nie tylko zmęczonym magom, ale i czytelnikom, pozwalając odświeżyć zainteresowanie i umilając oczekiwanie na dalszy ciąg ważnych wydarzeń, zasugerowanych już w niniejszym tomie.
Fani materiałów bonusowych nie muszą wyłącznie zaglądać pod okładkę. Do zwyczajowej galerii prac i pogadanek dołącza rozdział bonusowy powstały we współpracy ze znanym producentem napojów gazowanych. Autor zarzeka się, że projekt bardzo mu się podobał. Za pieniądze, jakie zapewne otrzymał, nie wypadałoby mu mówić niczego innego, choćby był przymuszany do najbardziej niewdzięcznej pracy… Sama w sobie historia nie jest zła, ale zwieńczająca ją puenta wywołuje raczej zażenowanie niż zamierzony efekt.