Usagi Yojimbo
Recenzja
Po dwóch tomach, które można określić mianem wstępu, Droga wędrowca została stworzona według schematu, który później wielokrotnie pojawi się w serii Usagi Yojimbo. Mianowicie, otrzymujemy kilka (pięć‑sześć) rozdziałów niezwiązanych ze sobą lub tylko luźno powiązanych fabularnie, konsekwentnie natomiast poruszających wątki przewijające się przez cały cykl. Co ciekawe, w miarę rozwoju cyklu rozdziały stają się coraz dłuższe, aż ostatecznie Ostrze bogów czy Most łez zawierają już tylko jedną, bardzo rozbudowaną opowieść.
Droga wędrowca rozpoczyna się obszernym wstępem Roberta Aspirina, zmarłego trzy lata temu amerykańskiego autora science‑fiction. Wstęp ów, podobnie jak pojawiające się w kolejnych tomikach, zawiera obowiązkowe zachwyty nad twórczością Stana Sakai i zdecydowanie ciekawsze od nich rozważania na temat tego, dlaczego postaci z komiksów tak często są zwierzętami. Konkluzja jest następująca – po pierwsze, autorzy idą w ślady poprzedników, wzorując się na takich postaciach, jak np. Kaczor Donald, a po drugie – jeżeli postać została dobrze skonstruowana, zapominamy, że to antropomorficzne zwierzę. Na ile dotyczy to Miyamoto Usagiego, każdy czytelnik musi sam ocenić.
W pierwszym rozdziale tomiku, zatytułowanym Wieża, mamy okazję bliżej poznać wszędobylskie w świecie Usagiego tokage, czyli jaszczurki przypominające nieco miniaturowe dinozaury, stanowiące „lokalny” odpowiednik gryzoni i mniejszych zwierząt domowych. W Wieży widać jeszcze ślady pierwotnego stylu Stana Sakai, szczególnie w mimice postaci, ale to już ostatnie jego przebłyski. W Powrocie ślepego, świńskiego miecznika autor ponownie nawiązuje do postaci Zatoichiego, popularnego w japońskiej kulturze masowej niewidomego masażysty, a zarazem znakomitego szermierza. W roli tej Stan Sakai obsadził świnię – co wbrew pozorom okazało się bardzo trafnym wyborem. Najważniejszy chyba jednak jest rozdział czwarty, Ostrze bogów. Pojawia się w nim – na razie jedynie na kilka stron – Jei, samozwańczy emisariusz bogów przemierzający Japonię z misją wytępienia zła (czyli praktycznie wszystkich jej dorosłych mieszkańców). Z czasem stanie się jedną z ważniejszych postaci drugoplanowych, poniekąd zajmując rolę głównego antagonisty w miejsce odległego pana Hikiji.
W Drodze wędrowca pierwszy raz pojawiają się postacie z cyklu Wojownicze Żółwie Ninja. Jak wynika z notatki w recenzowanym tomiku, w 1986 r. Stan Sakai wziął udział w projekcie „Żółwia zupa”, w którym różni artyści tworzyli opowieści z bohaterami Żółwi Ninja. Powstała w ten sposób krótka humorystyczna historia Zupa z żółwia i królik w potrawce. Być może początkowo ten crossover traktowany był jako zabawa, ale wbrew temu, co napisał sam autor, z czasem przerodziło się to w poważniejszą współpracę. Drogi Usagiego i żółwi ninja jeszcze wielokrotnie się skrzyżowały; ostatni raz w Cieniach śmierci, gdzie występują w długim, liczącym 64 strony rozdziale.
Nie jest to jedyne nawiązanie do amerykańskiego komiksu, jakie pojawia się w recenzowanym tomie – na jednym z kadrów na str. 100 uważny czytelnik wypatrzyć może sylwetkę Groo z serii Groo the Wanderer Sergio Aragonesa. Jest to drugie (po Roninie) i jak na razie ostatnie spotkanie z tą postacią.