Kokoro Connect
Recenzja
Żarty się skończyły. Do tej pory stosunkowo niewinne, choć naruszające prywatność pomysły, jakimi znudzony Powój męczył bohaterów, ustępują miejsca o wiele poważniejszemu problemowi. Podczas spotkania z Taichim w parku, Iori ulega groźnemu wypadkowi, przez który ląduje w szpitalu. Paranormalny manipulator staje przed trojgiem pozostałych nastolatków i oznajmia, że dziewczynie zostało ledwie pół godziny życia i lekarze nic już nie są w stanie zrobić, bo jej organizm zwyczajnie się poddaje. Powój proponuje makabryczne rozwiązanie – ochotnik może wykorzystać zdolność zamieniania się ciałami i zająć miejsce Iori, gdy ciało odmówi posłuszeństwa, ratując w ten sposób jej duszę, ale skazując ją na egzystencję w innej powłoce przez wiele kolejnych lat. Czy znajdzie się ktoś na tyle zdeterminowany, by skorzystać z upiornej oferty?
Trzeci tom Kokoro Connect zamyka pierwszy wątek historii i rozpoczyna kolejny, ale czyni to w dość zaskakujący sposób. O ile rozpoczęcie kolejnego rozdziału opowieści, w którym główną rolę odgrywa widniejąca na okładce Yui, jest oczywiste i naturalne, tak już zwieńczenie Nieoczekiwanej zamiany miejsc wydało mi się nieco przyśpieszone i pozbawione chwili na refleksję. Pomijając ten mankament, trudno zarzucić mandze większe uchybienia. Akcja toczy się szybko i wciąga tym bardziej, że pojawiające się zagrożenie jest realne. Bohaterowie wciąż spędzają czas na rozmowach, poruszając ambitne jak na nastolatków tematy, ale przedstawiają je w sposób wiarygodny, głównie dzięki naturalnie brzmiącym dialogom.
Skoro już o tekstach mowa, polskie tłumaczenie stoi na wysokim poziomie, choć niektóre zwroty stylizowane na język młodzieżowy wydały się mi już nieco przedawnione, co nie powinno dziwić, zważywszy, jak szybko się on zmienia. Ewidentnych błędów językowych nie dostrzegłem mimo usilnych starań. Irytowało jedynie znane już z poprzednich tomów stosowanie przy imionach japońskich honoryfikatorów oraz prosta literówka „zaczyną”, strasząca z tyłu obwoluty.
Tomik wydano w typowym dla serii stylu, zachowując wszystkie jego zalety i niedociągnięcia. Obwoluta została zrobiona z przyjemnego w dotyku, mocnego i odpornego na zabrudzenia papieru, co sprawdzono empirycznie przez wylaną przypadkiem z kubka czarną herbatę. Wizerunek Yui jest co prawda nieco przesłodzony, a pomarańczowa kolorystyka mocno razi oczy, ale pretensje można mieć najwyżej do rysownika, nie do wydawcy. Ponownie zabrakło pełnej numeracji stron (jest na stronie 40, 80 i 132 i konia z rzędem temu, kto mi wyjaśni dlaczego) oraz szerszych marginesów wewnętrznych. Brak oznakowania nie jest aż tak istotny, zawsze są przecież zakładki, a gdy się dobrze zastanowić, to spis treści mało kto czyta. Jednakże już konieczność zmagania się z mangą, by dostrzec ukryty przy grzbiecie tekst, bywa sporą niewygodą. Nie jest to charakterystyczne dla całego woluminu, ale jedynie kilkunastu stron, na których rozmieszczenie dymków lub kadrów daje się we znaki. Nawet dwa dodatkowe milimetry zrobiłyby sporą różnicę.
Na końcu mangi znajduje się bonusowy rysunek Inaby i zwyczajowe podziękowania od autorki, poza tym dodatków, w tym reklam, brak.
Tomiki
Tom | Tytuł | Wydawca | Rok |
---|---|---|---|
1 | Tom 1 | Studio JG | 10.2013 |
2 | Tom 2 | Studio JG | 12.2013 |
3 | Tom 3 | Studio JG | 4.2014 |
4 | Tom 4 | Studio JG | 9.2014 |
5 | Tom 5 | Studio JG | 11.2014 |