Wilcze dzieci
Recenzja
Ponownie, tzn. tak jak przy okazji recenzji wydania DVD, zacznę od stwierdzenia, że fabuły Wilczych dzieci nie ma chyba większej potrzeby omawiać. Warto natomiast odnotować, że pierwszy z trzech tomów mangowej adaptacji scenariusza Mamoru Hosody obejmuje wydarzenia od początku filmu, czyli zapoznania się Hany z wilkołakiem, aż do wyjazdu na prowincję i jej pierwszych zmagań z trudną pracą na roli. Narratorką, rzecz jasna, jest Yuki. Jeśli chodzi o ciąg wydarzeń, wersja papierowa jest bardzo wierna oryginałowi, wręcz literalna, jeśli można tak powiedzieć o historii opowiadanej głównie za pomocą rysunku. Oczywiście to samo dotyczy dialogów. Przy tym jednak kilka scen w filmie pozbawionych komentarza doczekało się go, co pozwoliło je lepiej zrozumieć lub nawet pogłębić. Szczególnie urocze według mnie były te, które z obrazków z codziennego życia awansowały na migawkowe studium zakochiwania się dziewczyny w chłopaku.
Skoro fabuła nas nie zaskoczy, co z rysunkiem? Filmowe projekty stworzone przez Yoshiyukiego Sadamoto ujęła w mangowe kadry pani Yu, mangaczka niemająca zbyt wielkiego dorobku. Mimo to uważam, że z zadaniem poradziła sobie dobrze – to wciąż są znani z filmu Hana, Yuki i Ame, choć autorka nadała im subtelne cechy własnego stylu. Jest on bardzo delikatny, oparty na cienkiej kresce z czarnymi i szarymi (tych drugich jest cała gama) wypełnieniami, praktycznie bez rastrów. Ponadto więcej w nim uproszczeń twarzy i sylwetek oraz tych słodkich dziwnych minek, które bardzo lubię w mangach. Także w scenach pozbawionych tego elementu emocje są ładnie oddane. Choć sporo kadrów, szczególnie ze zbliżeniami twarzy, nie ma wypełnionego tła lub jest ono tylko zamarkowane, nie będę absolutnie na to narzekać, bo równie wiele, jeśli nie więcej, ma je całkiem przyzwoite. Widać to zwłaszcza w ostatnim, czwartym rozdziale, gdy akcja przenosi się na wieś i jest do narysowania nie tylko mnóstwo zieleni, ale i stary, rozsypujący się dom. Kreska zresztą wydaje się tu nabierać pewności siebie, jest wyraźniejsza i bardziej zdecydowana. Podsumowując, wystarczy przekartkować mangę, by stwierdzić, że wizualnej nudy nie można jej zarzucić.
Również polskie wydanie zostało dopracowane. Tłumaczenie jest bardzo dobre, przede wszystkim naturalne (łącznie z zastosowaniem jednego „wkurzyłam ich” oraz odpowiednim użyciem form pan/pani), przełożono też wszystkie onomatopeje (po prostu idealne jest „Pyk!” przy wyskakujących uszach dzieci oraz „brykanie” Yuki) i napisy w tle; pojawiło się kilka przydatnych przypisów od tłumaczki. Przy wyrazach dźwiękonaśladowczych z uznaniem odnotowuję wielką różnorodność krojów czcionki, która dodatkowo ożywia kadry. Żadnych rzucających się w oczy błędów językowych nie dostrzegłam.
Tomik wydany jest w poręcznym większym formacie, dobrze sklejony i przycięty, na gładkim białym papierze, który przebija miejscami przy pustych tłach, ale bardzo delikatnie. Ilustracje na obu stronach okładki są monochromatycznym odpowiednikiem obwoluty, której wielką zaletą oprócz czytelności i urody jest moim zdaniem fakt, że nie zostają na niej ślady palców. Otwiera go sześć kolorowych stron: prześliczna rozkładówka z tytułem pierwszego rozdziału oraz scena biegu w zimowym lesie z drugiego tomu, mimo akwarelowej delikatności bardzo dynamiczna. Dopiero potem następuje spis treści, mniej więcej tak samo przydatny jak to zwykle w mangach, choć tomik jest stosunkowo obficie numerowany. Całość wieńczy kilka dodatków, od posłowia Mamoru Hosody, przez gratulacje Igury Sugimoto (autorki mangowej adaptacji Summer Wars), do podziękowań i zwyczajowego polecania się czytelnikom przez panią Yu oraz kilku bonusowych szkiców postaci jej autorstwa. Po stopce redakcyjnej ostatnia kartka zawiera dwie reklamy innych tytułów Waneko (powątpiewałabym w sens umieszczania drugiej z nich, gdybym sama nie była przykładem bardzo eklektycznego gustu).
Podsumowując, mimo że wcześniej obejrzałam film, zakupu absolutnie nie żałuję: historia niby ta sama, a jednak ciut inaczej opowiedziana; to „ciut” sprawiło, że się nie nudziłam i jestem usatysfakcjonowana lekturą. W dodatku to jedna z bardzo nielicznych na polskim rynku mang, które można wykorzystać, by spróbować kogoś nimi zarazić: zaledwie trzytomowa, czytelna i prosta, a przy tym piękna i poruszająca opowieść jest do tego idealna.
Tomiki
Tom | Tytuł | Wydawca | Rok |
---|---|---|---|
1 | Tom 1 | Waneko | 8.2015 |
2 | Tom 2 | Waneko | 10.2015 |
3 | Tom 3 | Waneko | 12.2015 |