Gwiazda spadająca za dnia
Recenzja
Suzume, jak to nastolatka, bardzo przeżywa swój prawie‑pocałunek z ukochanym. Tymczasem nadchodzi Nowy Rok i czas odwiedzin w świątyniach. Suzume wpada na pomysł, by wybrać się tam z panem Shishio, który milczy jak zaklęty od Bożego Narodzenia. Ten kretyn chyba nie ma wśród bliższych znajomych nikogo rozsądnego (swój do swego ciągnie), u kogo pracowałyby więcej niż dwie szare komórki, ale na całe szczęście główna bohaterka ma Yuyukę, która uświadamia jej potencjalne ryzyko spotkania kogoś znajomego ze szkoły. Na wszelki wypadek nasze turkaweczki jadą więc do innej prefektury. Suzume odstawia cyrk z kompletnie niedziałającym przebraniem dla niepoznaki, jedzie innym wagonem, skrada się kilka kroków za Shishio, chowając za drzewami, pan Shishio się obraża (w sumie trochę słusznie) i dystansuje, Suzume najpierw się dziwi, a potem jest jej smutno, a Natura ma tego wszystkiego dosyć i zasypuje ich śniegiem. Niepotrafiący się po ludzku porozumieć bohaterowie muszą więc nocować w pensjonacie. Razem. W jednym pokoju, bo tylko taki został.
Dalej dzieją się różne rzeczy, które każdy musi sobie sam doczytać, ja powiem tylko, że moje przekonanie, iż Shishio jest arcysamolubnym, antypatycznym do granic możliwości bezmózgiem, któremu ktoś w ramach nauczki powinien włożyć do majtek wkurzonego jeżozwierza, wrosło we mnie na mur beton, ma teraz twardość bazaltu i generalnie jest nie do ruszenia. Nie cierpię go straszliwie, zresztą, jak wynika z dodatkowej historyjki na końcu tomiku, nie jestem w tym osamotniona. Ogólnie rzecz biorąc lektura tomu siódmego była raczej frustrująca, a jedną z nielicznych jasnych jego stron był retrospekcyjny rozdział napisany z punktu widzenia Yuyuki. Historia nie jest może oryginalna, jak na standardy shoujo, ale Yuyuka przynajmniej zdążyła wziąć się w garść, więc przyjemniej się to czyta.
Jako dodatki Mika Yamamori tradycyjnie serwuje nam rysunki postaci o zmienionej płci – wujek, czy też raczej ciocia Suzume wygląda interesująco i podobnie jak mangaczka chciałabym zobaczyć, jak męska wersja Kame ją podrywa (kurczę, dlaczego wszystkie fajne pomysły w tej mandze to wątki poboczne, epizodyczne bądź właściwie nieistniejące?). Na koniec możemy też przeczytać historyjkę, którą Yamamori stworzyła razem z Momoko Koudą, gdzie bohaterki Gwiazdy spadającej za dnia i Heroine Shikkaku licytują się znajomościami z przystojniakami z innych popularnych mang shoujo (rozpoznałam trzech na pięciu, więc jestem chyba trochę do tyłu). Króciutki rozdzialik może większego sensu nie ma, ale przyjemnie się go czyta, jest zabawny (Suzume i jej „znajomy przystojniak” autentycznie mnie rozbawili) i zachęca do zapoznania się ze wspomnianymi tytułami, a chyba o to właśnie chodziło (a że przypadkiem zdradza niestety zakończenie Heroine Shikkaku, to już inna para kaloszy…).
Obwolutę tomu siódmego zdobią tym razem zarówno Shishio, jak i Mamura i kiedy obaj panowie są tak bezpośrednio obok siebie, jestem w stanie zrozumieć, dlaczego Suzume poleciała na Shishio, przynajmniej jeśli chodzi o wygląd. Aczkolwiek fajnie by było zobaczyć znowu na okładce jakąś postać żeńską; Yuyuka jeszcze nie dostała żadnej osobnej, no przecież tak nie można… Jeśli chodzi o wnętrze tomiku, to niestety, ale w drukarni coś chyba poszło nie tak i w moim egzemplarzu (może tylko w moim?) począwszy od rysunku „żeńskiego” Yukichiego aż do połowy rozdziału czterdziestego czwartego rozjechały się warstwy druku, przez co miałam wrażenie, jakbym oglądała trójwymiarowe obrazki bez okularów 3D. Więcej uwag jednak nie mam, wszystko inne prezentowało się bardzo dobrze. Dopiero podczas pisania recenzji dotarło do mnie, jak bardzo naturalnie brzmią dialogi, dzięki czemu mangę czyta się niezwykle szybko i bezproblemowo – jeśli czasem zapomnę o tym wspomnieć, proszę mi wybaczyć, jako że natura ludzka szybko przyzwyczaja się do tego, co dobre, a zauważa głównie braki. Przypisy na końcu tomiku tym razem są dość obszerne, więc faktycznie część nie zmieściłaby się na marginesach, zresztą po tylu tomach nauczyłam się już na bieżąco ignorować gwiazdki i nie przerywać czytania; ostatecznie to, że nie wiem, czym jest ozoni, nie wpływa jakoś znacząco na stopień zrozumienia fabuły. Wyjaśnienia czytam dopiero na końcu, w ramach ciekawostek o japońskiej kulturze i takie podejście się sprawdza, jako że są one przygotowane przez tłumaczkę w miarę zwięźle, ale rzetelnie.
Ku mojemu zaskoczeniu tym razem nie ma ani reklam, ani zapowiedzi kolejnego tomu. A szkoda, musiałam w internecie sprawdzić, jaka będzie następna okładka – i nie, niestety Yuyuka nie dostanie osobnej.
Tomiki
Tom | Tytuł | Wydawca | Rok |
---|---|---|---|
1 | Tom 1 | Waneko | 4.2016 |
2 | Tom 2 | Waneko | 6.2016 |
3 | Tom 3 | Waneko | 8.2016 |
4 | Tom 4 | Waneko | 10.2016 |
5 | Tom 5 | Waneko | 12.2016 |
6 | Tom 6 | Waneko | 2.2017 |
7 | Tom 7 | Waneko | 4.2017 |
8 | Tom 8 | Waneko | 6.2017 |
9 | Tom 9 | Waneko | 8.2017 |
10 | Tom 10 | Waneko | 10.2017 |
11 | Tom 11 | Waneko | 12.2017 |
12 | Tom 12 | Waneko | 2.2018 |