Dr. Slump
Recenzja
Historią o bardzo swojsko dla naszego portalu brzmiącym tytule Powodzenia, Jenotku! rozpoczyna się trzydziesty piąty, przedostatni już tomik polskiej edycji mangi Dr. Slump. Sama opowieść jest taka sobie aż do finału, w którym Akira Toriyama błysnął całkiem prostym, ale niezaprzeczalnie udanym żartem. Druga opowiastka to także jednoczęściówka, nosząca tytuł Nadchodzi King Kong. W dużej mierze jest to parodia programów podróżniczo‑sensacyjnych, co zaakcentował także polski tłumacz, nadając prowadzącemu program imię Max Golonko.
Kolejne opowieści są już w pewnej mierze połączone ze sobą – ich wspólnym motywem są początki kariery Jaśka w roli policjanta, a także mocno zaznaczone wątki motoryzacyjne. Wszystko zaczyna się od olśnienia autora, który przypomniał sobie nagle o tym, że manga ma już kilka lat, a bohaterom jakoś wieku nie przybyło. Nadrabiając tę wpadkę, sprawia, że część postaci staje się dorosła, co oznacza, że mogą prowadzić samochód, a nawet pić alkohol. Przy okazji dowiadujemy się, że o ile prowadzić auto można od osiemnastu lat, tak pić alkohol – dopiero od dwudziestu. Wszystko to w rozdziale Rachu, ciachu, trzecia klasa!.
Jaśko, który momentalnie staje się dwudziestolatkiem, dostaje od rodziców polecenie znalezienia sobie fachu – nie mając lepszego pomysłu, wstępuje do policji (tu znajdziemy kolejny polski akcent, którego jednak nie będę zdradzał). Ale w tym momencie pojawia się przeszkoda, bo aby prowadzić radiowóz, trzeba mieć prawo jazdy. Perypetiom związanym z jego zdobyciem poświęcono historyjkę Zdane egzaminy. W trzech kolejnych rozdziałach, których wspólny tytuł – Pędząca młodość – dał także tytuł tomikowi, pojawia się zupełnie nowa postać – Chłopak na Motorze. Toriyama daje tu upust swojej wielokrotnie już wspominanej miłości do jednośladów oraz, co już mniej przyjemne, skatologicznemu poczuciu humoru. Wreszcie w finale powracamy do Jaśka i jego problemów, ale Nastał spokój kończy się zawieszeniem fabuły, której ciąg dalszy przyjdzie czytelnikowi poznać w kolejnym, ostatnim już tomie mangi.
Wszystkie te historyjki łączy jedno – autor ewidentnie ma już dosyć wymyślonych przez siebie postaci i spycha je na dalszy plan albo w ogóle wyrzuca z obsady, robiąc miejsce dla bohaterów zupełnie nowych albo wymyślonych dawno temu i zapomnianych. Niektóre z zawartych tu opowieści mogłyby spokojnie znaleźć się w jakimkolwiek innym komiksie. Chociaż w jednej z notek Toriyama wspomina, że bardzo chętnie ciągnąłby mangę dalej, to jednak nie sposób nie dostrzec zmęczenia materiału. À propos notek – autor korzysta tu z okazji i dziękuje osobom, które przyczyniły się do powstawania tej mangi lub opartego na niej anime. Każda z nich zamieszcza także kilka słów od siebie – w większości są to typowe japońskie wyrazy szacunku i grzeczności, pozbawione jednak jakichkolwiek ciekawostek.
Okładka przedstawia Jurka z Aralką – czyli w zasadzie nic nowego, acz sprawia wrażenie bardziej spokojnej i swojskiej od większości poprzednich. Na rozdzielających rozdziały stronach znalazło się sporo motoryzacyjnych perełek, acz nie brakuje też drugiego wielkiego hobby Toriyamy, czyli militariów. Na ostatniej stronie autor żegna się z czytelnikami. Znalazł się tam także jego autoportret.