Na dzień przed ślubem
Recenzja
Ostatnimi czasy musiałem przedzierać się przez istny gąszcz wątpliwej jakości mang, które przydzielono mi do zrecenzowania. To trochę smutne, że wśród tak ogromnej liczby tytułów nie umiem znaleźć niczego, co by mnie szczerze zainteresowało. Czegoś dorosłego, dojrzałego, ale nie do bólu poważnego. Jestem amatorem zgrabnie napisanych i zwięzłych historii obyczajowych, skupiających się na konkretnym temacie lub wątku. Na dzień przed ślubem okazało się remedium na moją niechęć do większości nowych pozycji wydawniczych. I trochę mnie to przeraża, bowiem jako facet w kwiecie wieku mogę stwierdzić, że tylko Emma i Opowieść panny młodej wywołują we mnie podobne zainteresowanie… A może to tylko dowód na to, że josei to w rzeczywistości komiksy dla wszystkich, a nie tylko dla znudzonych życiem pań w średnim wieku?
Wszystkie sześć historii, zebranych pod wspólnym japońskim tytułem Shiki no Zenjitsu, prezentuje podobny poziom. Zaczynają się właściwie bez wstępu, który jest na tyle subtelny, że szybko umyka i natychmiast przechodzą do rozwinięcia, wprowadzając czytelnika w konkretną sytuację i łatwo wzbudzając zainteresowanie. Opowieści są na tyle krótkie, że nie nadużywają cierpliwości czytelnika i nie dają się owemu zainteresowaniu wyczerpać, a jednocześnie ich długość okazała się wystarczająca, by w każdej znalazła się konkluzja, konkretne i jasne zakończenie zaspokajające ciekawość odbiorcy, można by powiedzieć, że sycące. Każda z historii jest inna, przedstawiona w odmienny sposób i w zasadzie kompletna – prezentuje tyle, ile potrzeba, nie więcej, nie mniej, i nie wymaga kontynuacji. Idealna forma – tak bym to określił.
Waneko wydało mangę w typowy skromny sposób, a więc książeczka technicznie nie wyróżnia się niczym z gąszczu polskich edycji japońskich komiksów. Ilustracja na obwolucie jest dobrze rozplanowana, w projekcie widać wyraźną symetrię i balans, a jednocześnie prostotę. Wyśrodkowany tytuł, pseudonim autorki i dwie umieszczone po bokach postaci wprowadzają wrażenie estetyki kompozycji. Tył obwoluty zdobi z kolei scenka rodzajowa z bohaterami historii zebranymi przy jednym stole. A ponadto obowiązkowy opis mangi, który standardowo nie mówi nic o jej zawartości.
Utrzymana w pomarańczowej tonacji okładka w pewien sposób nawiązuje do obwoluty, przedstawiając charakterystyczny okrągły stół, czyli centralny element typowego japońskiego domostwa, zrzeszający domowników. Z tyłu widnieje zaś strach na wróble, którego znaczenie czytelnik poznaje dopiero po zagłębieniu się w lekturę.
Wykonany przez firmę ReadMe druk jest wyraźny, cechuje się wieloma tonami szarości i głęboką czernią, nie znalazłem w nim żadnych skaz. Biały papier mógłby być za to trochę grubszy, bowiem strony prześwitują nawet gdy są oświetlone jedynie z góry i przy świetle pochmurnego dnia, acz poznanie zawartości na odwrocie kartki raczej nie wchodzi przy tym w rachubę. Słowa są prawidłowo rozmieszczone w dymkach. Również dobór czcionki okazał się trafiony, gdyż bardzo dobrze się ją czyta. Oryginalne onomatopeje wymazano, a w ich miejsce wkomponowano polskie odpowiedniki.
W kwestii tłumaczenia zastrzeżenie mam jedynie do drugiego rozdziału, którego główną bohaterką jest siedmiolatka. Jej wypowiedzi brzmią nienaturalnie, dziewczynka używa zdecydowanie zbyt dorosłego, stonowanego języka. Owszem, to typowa Zosia‑samosia, ale w jej ustach „jestem za stara na takie rzeczy” brzmi mało przekonująco, gdyż dzieciak w podstawówce prędzej powiedziałby „jestem za duża na takie rzeczy”. To subtelna, ale istotna różnica.
Zastanawiam się, czy wszystkie skonstruowane w ten sposób josei są równie przygnębiające. I czy, skoro to debiutancka praca, autorka nauczyła się już rysować samochody? Na dzień przed ślubem to ciekawa lektura, niestety tylko na jeden raz.
Tomiki
Tom | Tytuł | Wydawca | Rok |
---|---|---|---|
1 | Tom 1 | Waneko | 1.2015 |