Tanuki-Manga

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Komikslandia

Książę przepisów

Tom 1
Wydawca: Kotori (www)
Rok wydania: 2015
ISBN: 978-83-63650-39-1
Liczba stron: 210
Okładka
Dodaj do: Wykop Wykop.pl

Recenzja

Wiecie, jak to jest, wstawać codziennie o piątej rano? Ja wiem. A wiecie, jak to jest, wstawać codziennie o czwartej rano? Tego już nie wiem, ale pewnie jeszcze gorzej. Jednak Japończycy to twardy naród. Żywym tego przykładem jest Kei Sakai, który, aby zostać tak wspaniałym kucharzem jak jego dziadek, od roku uczęszcza do Wyższej Szkoły Gastronomicznej Yamada. Wstaje o czwartej, dojeżdża swym blaszanym Rosynantem na przystanek, przeżywa katusze w ścisku metra, wysila umysł i ciało, gotując na zajęciach, wraca znowu w ścisku i rowerkiem, a na dodatek potem jeszcze musi się uczyć. Nic dziwnego, że na drugim roku jego organizm ogłasza strajk, co stawia Keia w sytuacji właściwie bez wyjścia – pieniędzy na wynajem mieszkania nie ma, na pracę czasu też nie ma, a dłużej tak dojeżdżać nie da rady. Wtedy kolega z roku daje mu cynk na supermegaokazję – bardzo tani pokój niedaleko szkoły. Tonący brzytwy się chwyta, więc Kei długo się nie namyśla. A szkoda. Takie superokazje nigdy nie pojawiają się bez powodu. Okazało się, że tani pokoik jest w pakiecie z trzema facetami kompletnie nieumiejącymi sprzątać, a bajzel i syf nasz bohater dostaje gratis.

Jako że manga liczy tylko jeden tomik, z problemem sprzątania po sobie autorka szybko przechodzi do porządku dziennego – i ja, i ona zakładamy, że jakoś się to wszystko ułożyło, można więc przejść do sedna historii. Lubiący porządek i potrafiący dobrze gotować Kei bardzo szybko odnajduje drogę do serca (przystojnych) współlokatorów: właściciela mieszkania Yasu, statecznego studenta Tsubasy i czarującego początkującego aktora Shouheia, którego niestety nie interesują chłopcy. Keia w zasadzie też nie, ale jak mówi jedno z praw yaoi: wszyscy faceci są gejami, tylko połowa z nich jeszcze o tym nie wie. Trzeba więc ich uświadomić. A że mamy tylko jeden tomik, trzeba to zrobić szybko. Opisujemy kilka wątków po łebkach, kilka tylko zarysowujemy, o kilku wspominamy, wrzucamy kilka pikantnych, dwuznacznych (bądź jednoznacznych) scenek, jedną lub dwie dramatyczne sytuacje, a wszystko po to, żeby zdążyć z obowiązkową sceną łóżkową na końcu. Fajnie, nie? Znaczy – tak po prawdzie, to nawet nie wiem, czy mam prawo narzekać. Z jednej strony czuję żal, że nie wykorzystano potencjału edukacji gastronomicznej Keia czy początków kariery Shouheia. Że z relacji Yasu i Tsubasy nie zrobiono pełnoprawnego wątku, tylko upchnięto ją do kilkustronicowego oneshota na końcu tomiku – a moim zdaniem byłaby ona o wiele ciekawsza, gdyż dwójka głównych bohaterów jest zwyczajnie mdła i bez charakteru, chociaż śliczna i radosna. Z drugiej strony znam twórczość Junko i dobrze wiem, że takie żale nie mają sensu, bo zwykle tworzy ona niezobowiązujące, urocze historyjki, w których nawet jeśli pojawiają się poważniejsze wątki (jak np. wyśmiewanie się i gnębienie z powodu odmiennej orientacji seksualnej w Konbini­‑kun), są one tylko pretekstem do pchnięcia głównych bohaterów w swoje ramiona. Tak więc widziały gały, co brały.

Moją pierwszą reakcją na to, co zobaczyłam po otwarciu koperty od naczelnej, było: „Gdzie moja cudowna, matowa okładka?!”. Bo okładka jest z kredowego papieru. Rozumiem że działa tutaj zasada: mało ambitny tytuł = śliska, błyszcząca obwoluta (chciałam napisać „tandetna”, ale nie napiszę). To smutne. Na pocieszenie powiem, że przynajmniej nie zrezygnowano z zamieszczenia kolorowej ilustracji w środku. Ten sam obrazek w wersji czarno­‑białej towarzyszy karcie tytułowej rozdziału szóstego i powiem jedno – tego rodzaju swoiste „bonusy” od mangaków bardzo wiele tracą, gdy zamiast barw widzimy szarości. Dodatkowo naprawdę spodobało mi się zamieszczenie miseczki ryżu w tytule „Książę przepisów” w miejscu, gdzie powinno znajdować się „ó” – uroczy pomysł. Niezmiernie cieszy mnie, że Kotori trzyma poziom wydanych poprzednio tytułów (pomijając tę nieszczęsną okładkę, ale to jest już moje własne, skrajnie subiektywne wrażenie): jakość druku jest właściwie bez zarzutu, zastosowane czcionki czytelne, a onomatopeje dokładnie wyczyszczone i zgrabnie przetłumaczone. Sama jakość przekładu też jest wysoka – z radością zauważam, że tłumaczom polskich wydań coraz lepiej idzie używanie w mangach mowy potocznej, na luzie, ale bez przesady, tak żeby wszystko brzmiało naturalnie. Zwłaszcza że jeden z bohaterów, Yasu, wyraża się dość szczególnie – nie ma w zwyczaju patyczkować się, tak więc za duży plus uważam, iż udało się przedstawić jego pyskatość i bezpośredni charakter w samych już tylko zgrabnie, ale z pazurem przetłumaczonych wypowiedziach. Przyczepić mogłabym się w zasadzie tylko do numeracji stron, która owszem – jest, co mnie niezmiernie cieszy, ale cyferki są tak malutkie i wciśnięte w dolny wewnętrzny róg kartki (od strony klejenia), że gdyby nie informacja, którą dostałam od wydawnictwa, w ogóle bym ich nie zauważyła. Poza tym musiałam dość znacznie rozginać tomik, żeby je odczytać, a szkoda mi niszczyć ładnie wydaną mangę. Zwróciłam też uwagę na puste prostokąciki pod koniec rozdziału czwartego, jednak po sprawdzeniu okazało się, że w oryginale te pola również są bez jakichkolwiek napisów, więc z tym fantem nic nie da się zrobić.

Dodatków, poza wspomnianymi na skrzydełku obwoluty ulubionymi potrawami Junko, Książę przepisów nie zawiera żadnych. Nic nie szkodzi. Cztery przystojne, klejące się do siebie bishouneny powinny nam wystarczyć, po co jakieś dodatki?

Easnadh, 29 kwietnia 2015
Recenzja mangi

Tomiki

Tom Tytuł Wydawca Rok
1 Tom 1 Kotori 3.2015