Kwiaty grzechu
Recenzja
Siódmy tom Kwiatów grzechu bez wątpienia można określić mianem najlepszego z cyklu. Co bardziej cyniczne osoby stwierdzą zapewne, iż to dlatego, że już nie muszę zajmować się tym wykwitem koreańskiej myśli artystycznej, ale prawda jest taka, że autorka ostatecznie wzięła się w garść, dopchała fabułę do końca, pozamykała wątki i nawet podciągnęła się trochę, jeżeli chodzi o kreskę.
Fabuła recenzowanego tomiku to w głównej mierze opis ostatecznego załamania psychicznego Sejoona. W poprzednich tomach chłopak jeszcze się jakoś trzymał, przynajmniej wobec rodziny i kolegów pozorując dobre samopoczucie; w siódmym tomie na samym wstępie spada na niego potężny cios, gdy okazuje się, że jego uczucie wobec siostry nie jest już tajemnicą. Dalej jest tylko gorzej – jedna bezmyślna decyzja następuje za kolejną, tragedia goni tragedię, aż do fatalnego końca. Inaczej niż w pierwszych tomach, w których fabuła wlokła się niemiłosiernie, tu wydarzenia rozgrywają się szybko, nie dając głównemu bohaterowi (bo na takiego wyrasta Sejoon, przynajmniej w tym tomie) zbyt wiele oddechu. W tle kończy się drugi wątek mangi, mianowicie Kihoona i jego tajemniczej przeszłości – nie mniej dramatyczny, trochę naiwny, ale przynajmniej bez nieznośnej przesady i patosu historii Sejoona i Sewy. Ot, kawałek średniego komiksu w ogólnie słabej serii.
Napisałem wyżej, że Kwiaty grzechu podciągnęły się trochę, jeżeli chodzi o kreskę. Porównując pierwszy i ostatni tom, widać jednak, że doświadczenie robi swoje; szczególnie w kadrach pokazujących kilka dni głównych bohaterów w domu na wsi możemy zobaczyć nieźle wykończone tła, w miarę poprawną perspektywę i w ogóle świadectwo, że autorka potrafi narysować coś bardziej skomplikowanego od postaci czy mebli. Niestety, okazjonalne dobre wrażenie psują kiepsko wstawione fotografie – wydawałoby się, że krajobraz czy samochód to podstawa rysunku, ale widać niektórzy mają z tym problemy. Cóż, Zmierzch to to nie jest, ale postęp widać i można przypuszczać, że za kilka lat Lee Hyeon‑sook będzie w stanie narysować coś przyzwoitego (do fabuły lepiej niech zatrudni scenarzystę).
Podobno w krytyce nie przystoi gdybanie, ale przyznam, że na zakończenie mojego spotkania z Kwiatami grzechu trudno mi się od niego powstrzymać. Gdyby tak autorka miała w pierwszym tomie takie doświadczenie z kreską jak w ostatnim; gdyby tak wyrzucić przydługi, niewiele wnoszący wstęp i skrócić serię do czterech‑pięciu tomów; gdyby tak usunąć najgorsze, ocierające się o śmieszność patos i tragedię; dostalibyśmy komiks może nie nadzwyczajny, ale przyzwoity, a przy okazji dla większego grona odbiorców. Ale cóż, jest jak jest i obawiam się, że Kwiaty grzechu jeżeli zapiszą się w historii polskiego rynku komiksów azjatyckich, to chyba bardziej jako rekordy w bazach danych, aniżeli w pamięci szerokich rzesz czytelników.
Na koniec należałoby jeszcze wspomnieć o dodatkach, na które w siódmym tomie składają się „Świat bateryjki” i kilka ilustracji przedstawiających głównych bohaterów. Ilustracje to, jak się wydaje, próbka górnego pułapu umiejętności artystycznych Lee Hyeon‑sook i dla kogoś, kogo fascynuje jej twórczość, pewnie nie lada gratka, dla mnie materiał do przekartkowania. W „Świecie bateryjki”, zazwyczaj przygnębiająco banalnym, autorka spróbowała poruszyć poważniejszy temat i przedstawić swe poglądy na kazirodztwo. Niestety, dała za wygraną już po kilku zdaniach, kończąc rozbrajającym „to jest zbyt skomplikowane”. Zaiste, trudno o lepsze podsumowanie tej manhwy.
Tomiki
Tom | Tytuł | Wydawca | Rok |
---|---|---|---|
1 | Tom 1 | Kotori | 11.2013 |
2 | Tom 2 | Kotori | 2.2014 |
3 | Tom 3 | Kotori | 4.2014 |
4 | Tom 4 | Kotori | 10.2014 |
5 | Tom 5 | Kotori | 2.2015 |
6 | Tom 6 | Kotori | 5.2015 |
7 | Tom 7 | Kotori | 9.2015 |