Tanuki-Manga

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Komikslandia

Manga

Okładka

Oceny

Ocena recenzenta

6/10
postaci: 6/10 kreska: 7/10
fabuła: 6/10

Ocena redakcji

6/10
Głosów: 4 Zobacz jak ocenili
Średnia: 6,00

Ocena czytelników

7/10
Głosów: 28
Średnia: 7
σ=1,67

Wylosuj ponownieTop 10

Crimson Shell

Rodzaj: Komiks (Japonia)
Wydanie oryginalne: 2005
Liczba tomów: 1
Tytuły alternatywne:
  • クリムゾン・シェル
Widownia: Shounen; Miejsce: Świat alternatywny; Inne: Supermoce

Jakie mogą być róże? Czerwone, czarne, szkarłatne, a każda ma kolce i nie zawaha się ich użyć, czyli debiutancka manga Jun Mochizuki – autorki Pandora Hearts.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl
Ogryzek dodany przez: Yukihime

Recenzja / Opis

W nieznanej rzeczywistości, która wydaje się połączeniem naszej przeszłości ze zdobyczami naukowymi, istnieje pewna jednostka. Jej celem jest ochrona ludzkości przed czarnymi różami – istotami powstałymi w wyniku modyfikacji genetycznej. Czarną różą staje się osoba, która wchłonęła genetycznie zmodyfikowane nasiono lub została zainfekowana przez nosiciela. Wpływa ono na psychikę człowieka i na ogół zmienia go w żywiącą się ludźmi bestię. Jednak na wszystko znajdzie się rada. Główną bronią w walce z tymi potworami jest Claudia, zwana inaczej Szkarłatną Różą. Jak łatwo można się domyślić, jest ona również wynikiem eksperymentu, doskonalszą wersją czarnych róż. Posiada porównywalne do nich moce, jest jednak niezaprzeczalnie silniejsza. I co najważniejsze, w pełni panuje nad sobą, nie stanowi więc zagrożenia dla ludzi.

Czytelnik bez żadnego ostrzeżenia zostaje wciągnięty w sam środek konfliktu. Na początku widzimy walkę szkarłatnej i czarnej róży (zgadnijcie, kto wygra). Praktycznie w tym samym czasie do jednostki powraca mężczyzna imieniem Xeno, który nie jest całkowicie obojętny Claudii. Na skutek pewnych okoliczności padają na niego podejrzenia o szpiegostwo. Jednak czy to prawda? Czy byłby w stanie knuć przeciwko osobie, którą obiecał chronić?

Podczas lektury pojawia się jeszcze więcej pytań, które będzie zadawał nie tylko odbiorca, ale też bohaterowie. Na większość z nich otrzymamy odpowiedź, jednak i tak summa summarum czytelnik na sam koniec zostaje z paroma znakami zapytania. Zakończenie pozostawia niedosyt, wyjaśniając mniej niż bym chciała. Manga ma tylko jeden tom i nie wyczerpuje tematu, jednakże trochę nieudolnie stara się tworzyć w miarę zamkniętą całość (zamyka jeden główny wątek). Czytając ten utwór, cały czas miałam wrażenie, że mam do czynienia z zapowiedzią dłuższej historii, a Crimson Shell ma czytelnika zachęcić do sięgnięcia po dalsze części. Jednakże nie znalazłam żadnych informacji o ewentualnej kontynuacji, która według mnie jest potrzebna – manga naprawdę miała potencjał, by stać się przyzwoitym shounenem. Tym, co rzuciło mi się w oczy, było zbyt duże natężenie zwrotów akcji, przez cały czas miałam wrażenie, że autorka chciała wcisnąć za dużo w mały „metraż” stronicowy. Może się wydawać zabawne, że recenzentka uważa zbyt częste zwroty akcji za wadę (wiem, że dla wielu spośród was będzie to zaleta), jednak właśnie tak jest. Zawsze należy znać umiar. Mogę zrozumieć, że Jun Mochizuki była zapewne tak podekscytowana swoim debiutem, że paradoksalnie za bardzo się starała. Poprowadzenie akcji tak, jak w tym przypadku, rzeczywiście nadaje jej tempo, lecz jednocześnie zbyt gmatwa sytuacje. Ponadto czytelnik za szybko przestaje wierzyć w to, co widzi i nastawia się na kolejna zmianę. Fabułę można porównać do drogi pełnej zakrętów z małą ilością prostych. Żeby jednak nie było, że tylko ganię tę mangę: nie jest prawdą, że nic w niej mi się w niej nie podobało. Crimson Shell jest dobrym tytułem na wieczorną nudę, historia potrafiła mnie na swój sposób wciągnąć i zaciekawić, a użyte tutaj pomysły może nie są nadzwyczajnie oryginalne, ale zawsze stanowią odskocznię od szarej rzeczywistości.

Kiedy zaczęłam się zastanawiać na postaciami, doszłam do wniosku, że gdzieś zagubiły się ich rozbudowane charaktery. Każdą z nich można opisać jednym słowem – najwyżej dwoma, ponieważ niektórych bohaterów można inaczej określić w zależności od strony konfliktu, po której na daną chwilę się znajdują. Mogę to jednak wybaczyć zważywszy na to, że mamy do czynienia z jednotomówką. Teoretycznie najwięcej powinnam powiedzieć o głównej bohaterce, jednak nie jest to postać aż tak ciekawa, jakby można było na pierwszy rzut oka przypuszczać. Początkowo jawi się nam jako lekko zagubiona, niepozbawiona jednak charakterku dziewczyna, następnie przeistacza się w zakochana pannę, a we własnych wspomnieniach ukazana jest jako samotna nieludzka istota, której nikt nie rozumie. Wątek posądzenia o zdradę Xeno niewiele jej pomaga. Claudia zaczyna rozmyślać, czy może to być prawda? Komu ma ufać? Czy wierzyć we wcześniejsze słowa Xeno, czy raczej przyjąć do świadomości nowe fakty? Te rozmyślania przysparzają jej wiele cierpień, może niemających rozmiarów czarnej dziury, jednak powodujących, że jej charakter coraz bardziej się „rozmywa”. O postaciach ogólnie nie mogę powiedzieć, żeby jakoś mnie do siebie zraziły, ale zabrakło mi w nich tego czegoś, tej iskry, która pozwoliłaby przypuszczać, że jest w nich coś więcej niż widać na początku.

Kreska jest jedną z lepszych, z jakimi się spotkałam. Zauważyłam pewne niedociągnięcia, ale wynikają one raczej z braku doświadczenia niż braku talentu i widać tu dążenie do wyrobienia własnego stylu. Jun Mochizuki pokazała, że potrafi (w większości przypadków) wyważyć balans pomiędzy bielą i czernią, przeplatając to szarością. Wszystkie zabiegi podkreślają nastrój utworu, momentami dając odczucie grozy. Projekty postaci zapadają w pamięć – autorka odpowiednio zaplanowała ich proporcje i zważała na realność (do pewnego stopnia) anatomii człowieka, chociaż nie obyło się bez kilku gorszych momentów w tej materii. Aby przyciągnąć czytelników, postaci są narysowane naprawdę ładnie i można na nich zawiesić oko. Autorka unikała w miarę możliwości pozostawiania pustego tła. Podczas potyczek widać obrażenia i poniesione szkody, jednak i tak ostatecznie ubrania w cudowny sposób się same łatają. Mangaczka nie łagodziła przemocy, chociaż nie nazwałabym tej mangi brutalną jak na dzisiejsze standardy – przemoc została dostosowana do wieku grupy docelowej shounenów. Mochizuki sprawdziła się zarówno w rysowaniu ujęć statycznych jak i dynamicznych, a rozmieszczenie kadrów jest odpowiednie i udało się uniknąć w nim chaosu.

Wyżej wymienione wady ograniczają grupę osób, którym mogę ten tytuł polecić. Uważam, że najwięcej rozrywki przyniesie on fanom Jun Mochizuki, którzy w ten sposób skonfrontują Crimson Shell z jej późniejszym dziełem, czyli Pandora Hearts. Zapewne dodadzą oni jedno oczko do mojej oceny i będą mogli się pobawić w odkrywców, którzy wychwycą łączące oba dzieła smaczki. Poza tym jeden wieczór, aby zobaczyć, jak ich ulubiona mangaczka zaczynała, nie powinien być zmarnowanym czasem. Jak na debiut nie jest to tytuł zły, a graficznie nawet bardzo dobry. Pozostałym ani nie polecam, ani nie odradzam. Decyzja należy do was samych. Ja nie żałuję, że zapoznałam się z tym tytułem: miał swoje dobre momenty, które trzymały w napięciu, ale nie będę ukrywać, że po trosze mnie zawiódł (być może miałam zbyt wysokie oczekiwania) i zapewne już do niego nie wrócę, chyba że powstanie kontynuacja.

blue, 31 lipca 2011

Technikalia

Rodzaj
Wydawca (oryginalny): Square Enix
Autor: Jun Mochizuki